Leciwa, ale jara ;) bardzo fajny obrazek daje. Migawka może paść zawsze, a teraz jest już coraz więcej tych z wymienioną. Świadczy to o jednym, żal się z tą puszką rozstawać i nawet wymiana migawki za ok 800zł, bodajże, jest warta zachodu :)
Wersja do druku
Leciwa, ale jara ;) bardzo fajny obrazek daje. Migawka może paść zawsze, a teraz jest już coraz więcej tych z wymienioną. Świadczy to o jednym, żal się z tą puszką rozstawać i nawet wymiana migawki za ok 800zł, bodajże, jest warta zachodu :)
dla mnie to proste: masz na to wolne pieniądze- kupujesz, a jeśli masz pieniądze i masz wątpliwości- rób swoim 50d, z czasem poczujesz, że to ten moment ;)
W kwestii używania 50D do zadań specjalnych czyli szybka akcja to w moim przypadku po kupnie 5D sprzedałem 50D i kupiłem 1DII (cena była taka sama) i po prawie roku uważam, że był to bardzo mądry ruch. Ktoś pytał o 70-200 na 50D i 5D, mam 70-200/f4 L i z 5D mam lepsze zdjęcia, przede wszystkim większość jest trafionych w punkt a nie jak w przypadku 50D pół na pół a podobno w 50D lepszy AF :| Jest jeszcze jedna rzecz, zakładam 70-200 na 5D, idę na spacer i nie wiem z czego to wynika ale przy 50D musiałem zawsze cofnąć się parę kroków aby zrobić portrecik, w 5D przykładam aparat do oka i robię zdjęcie. Może stare nawyki jeszcze z małego obrazka? Nie wiem ale coś w tym jest.
Mam 50d (jeszcze) i mam 5d mark I (już) więc z natury rzeczy mocno odczuwam różnice.
I nie ma się co obruszać na obrazę świętości magicznego "5" - jest to leciwa konstrukcja i już. Ergonomią 50ka przebija się do przodu co najmniej w kliku punktach, przynajmniej dla mnie osobiście:
- LV, tak tak, przydaje się, polecam podgląd zmiany nastaw na górnym wyświetlaczu w aparacie ustawionym na w pełni rozłożonym statywie, również w makro i zbliżeniach jest nieoceniony czasem,
- wskazanie ISO; w piątce brak go w wizjerze i na wyświetlaczu w sposób ciągły,
- jakość podglądu zdjęć (w piątce niemożliwa choćby przybliżona ocena ostrości w punkcie AF)
- ULUBIONE w menu i możliwość konfiguracji kilku przycisków "pod siebie"
- prędkość z jaką matryca łapie syf (brak us)
- o AF już nie wspomnę...
Owszem, są to stricte techniczne szczegóły, a nie istota fotografii, ale sposób w jaki się ją realizuje również ma znaczenie. Każdy lubi wygodę, nie ma się co oszukiwać. Czy taka wygoda musi kosztować i jest warta 4000 tys zł? To też zależy od każdego szczególnego przypadku - nie ma tu obiektywnej oceny.
A dyskusje o plastyce, obrazku, kolorach? To tylko subiektywne wrażenia. Niech mi ktoś wytłumaczy co to znaczy że na pełnej klatce obiektyw dostaje kopa? Da się to jakoś pokazać? Robiłem zdjęcia 70-200 2.8L i na cropie i na FF i na obu zrywają gacie razem ze skórą z d..py. Ważniejsza jest tu świadomość zastosowań i różnicy w użyteczności (lub nie) zakresów.
Zmierzam do tego co napisano wyżej - jeśli komuś się podoba i stać go (w przypadku hobbystycznego ujęcia fotografii) niech kupuje. Mark II na pewno będzie fajną zabawką, z jedynką też przeżyje jeśli chce posmakować FF. Z kolei ktoś kto się fotografią trudni jest przeważnie świadom swoich wyborów, ma konkretne oczekiwania i potrzeby względem sprzętu i takich dylematów nie ma.
Ja przyznaję, że osobiście właśnie dla tych subiektywnych wrażeń zostaję z pełną klatką, mimo niedogodności, ale nie dam sobie wmówić że wszelka krytyka magicznej piątki z rzymską jedynką jako kawałka technologii umożliwiającego uwiecznienie obrazu to obraza SACRUM i jest "lepszym aparatem bo robi lepsze zdjęcia". Ostatecznie to i tak odbiorca/klient oceni czy zdjęcie jest "fajne" czy nie, a my to się możemy przerzucać opiniami tylko we własnym gronie :)
MZ to że dostają kopa widać np po mojej 50/1.8. Jest ostrzej od pełnego otwarcia, subiektywnie jest mniejsza GO. Będąc przyzwyczajonym do 50 na małej matrycy nagle dostajemy dużo szerszy plan na FF który jest rozmyty.
Na 70-200 2.8 robię motocross i jeśli na APS-C jestem przyzwyczajony do kadrowania np zawodnika w łuku wyrzucającego za sobą tumany piachu to zachowując ten sam kadr przy różnych ogniskowych (bo przecież innych muszę użyć dla różnych matryc) uwierz mi że inne jest odcięcie zawodnika od tła na pełnej klatce.
Różnica oczywiście w przypadku tego szkła jest już mniej widoczna ale jednak jest.
Inna rzeczą jest fakt że AF w moim 40D daje pięknie radę z 70-200 2.8 na wszystkich punktach, a niestety w 5DII muszę się bardzo pilnować przy bocznych i AF w trybie servo.
Co to znaczy, że obiektywy dostają kopa? Może uściślę, TANIE obiektywy dostają kopa. Kolega wyżej napisał już o 50/1,8. Mam ten obiektyw i na 10D działał wyśmienicie, na 50D ostry dopiero od f2,8 i problemy z FF/BF a mikroregulacja nie pomagała. Po podpięciu do 5D z rzymską jedynką jak to ktoś ładnie napisał obiektyw zmienił się nie do poznania, ostry od pełnego otworu i brak problemów z FF/BF. Kolejny przykład to EF24-85/3,5,-4,5 który na 10D też produkował dobre obrazki a na 50D mydlił niemiłosiernie, na 5D działa dużo lepiej.
Ktoś już kiedyś mądrze tutaj na CB napisał: "Szczęśliwi Ci którzy nie widzą różnicy" :D
Piszecie o oczywistych zjawiskach i cechach zdjęcia wynikających z różnych konstrukcji matryc aparatów i układu optycznego jako całości, których można się przecież spodziewać zmieniając szkłu rejestrator, czyż nie? (rozmiar matrycy, geometria układu). To nie znaczy, że szkło nagle zmienia swoje właściwości, a czy rejestruje lepiej czy gorzej to po raz kolejny uważam jest kwestią subiektywnego odbioru i nie musi być regułą ocena w jedną lub drugą stronę!
Mój przykład - mam C28 1.8 który szczególnie nie uchodzi za żyletę na pełnym otworze i konia z rzędem temu kto wyłuszczy rozsądnie dlaczego z 5D na 1.8 zdjęcie jest urywająco łeb ostre (dodam dla ułatwienia, że obiektyw ten nie stał się w cudowny sposób żyletką z czerwonym paskiem
i nadal mydli jak cholera na pełnej dziurze, taki jego urok :) )
Drugi - 70-200 2.8L z 50ka trafia w 99.9%, z 5ką - jakieś 70 do 30% chybień. I co? Musiałbym powiedzieć, że z cropem to szkło dostaje kopa (oczywiście w kontekście af), a po prostu nie dzieje się nic innego jak naturalny wynik zastosowania innego aparatu o innych właściwościach, które w tym przypadku daje całkiem przewidywalny rezultat.
Nie ma zasady panowie, efekt końcowy zależy od układu wielu czynników, a przede wszystkim od fotografa a nie literek na przodzie body.
Kto mówi, że nie widać róznicy? Sam przyznałem, że ją dostrzegam i dla niej zostawiam sobie pełną klatkę, ale odbijając ironię równie dobrze można by pisać o "szczęśliwych tych, którym zdarzają się cuda od samej cyfry 5".
Chodzi mi o to aby nie mieszać ludziom w głowach i nie demonizować ani jednej ani drugiej opcji, zachować zdrowy rozsądek i umiar. Nie twierdzić, że od wydania prawie 8 tys zł nagle wszystkie szkła zaczną mu trafiać, odcięcie od tła będzie "wyraźnie lepsze" (choć wcześniej wielu początkujących nie rozumie jak się posługiwać GO i jaka jest jej zależność nie tylko od wielkości matrycy ale również od odległości od celu) itd itd. Tak samo nie twierdzę, że 50D w przypadku wielu z nas jest szczytem marzeń jeśli chodzi o efekt końcowy w bardziej zaawansowanej i świadomej przygodzie z fotografią. Po prostu każdy musi sam ocenić z jakiej kombinacji szkła i body zdjęcia bardziej mu się podobają.
Osobiście twierdzę, że bob_ bardzo mądrze pisze. Problemem właśnie jest to, że ludziom wydaje się, że bez 5D I lub II nie ma się co zabierać za robienie zdjęć i to już nie profesjonalnych, ale jakichkolwiek. Sam uważam, że literki na body nie mają wielkiego znaczenia, nie wspominając o tym, że jak pokażecie ludziom fotki, które zrobiliście i poprosicie o określenie 'czym robione' większość odpowie 'lustrzanką cyfrową'...
Ja bym zdecydowanie wybrał 5d. Za tym wyborem przemawia kilka rzeczy. Bardzo dobre iso w FF. Ładniejszy obrazek i nie bez znaczenia też jest możliwość używania bardzo jasnych szerokokątnych szkieł typu 28 1.8, 24 1.4, 20 1.8.