Bundy, przekonaj do tego współczesnych żeniaczy ;) Przecież historie o klientach którzy chcą 2000 fot na DVD nie są z palca wyssane ;)
Wersja do druku
Bundy, przekonaj do tego współczesnych żeniaczy ;) Przecież historie o klientach którzy chcą 2000 fot na DVD nie są z palca wyssane ;)
Kto wie czy kiedyś historia nie zatoczy koła w tej kwestii ;-) Wystarczy rzucić okiem na ślubne filmowanie - kiedyś standardem były 2 pełniutkie po brzegi VHS'ki 240 min, a oglądanie (a raczej tortura) było niezłym wyzwaniem (trzeba było sporo wypić, żeby dotrwać do końca...). Teraz filmy z wesel są o wiele krótsze, a czasami nawet wcale ich nie ma :).
W owych czasach też modne były forsowny retusz i monidła, potem degenerowało to coraz bardziej - kolumienki, malowane scenki, wycinanki w Photoshopie...
Warto jednak zwrócić uwagę, że Adam mimo swej skłonności do ramek koncentruje się na relacji z przygotowań, ślubu i wesela, plenery robi niechętnie i stara raczej występować w roli bystrego obserwatora, a nie reżysera, dlatego - niezależnie od formy - mimo wszystko pozostaje w tym element autentyzmu.
Zaś sama stylistyka jego zdjęć to już kwestia gustu, a de gustibus non est disputandum.
Wiem, pamiętam w latach 90-tych tą katorgę oglądania tego na video, komunie, studniówki, urodziny, wesela...człowiek to przeglądał na high speedzie ;)
O, może to właśnie też jest jakis sposób rozróżniania czy definiowania stylu pracy? Ja już chyba ze 3 lata zajmuję się fotografią, a teraz dopiero zauważam, że o wiele łatwiej mi się robi zdjęcia z pozycji obserwatora. Jesli mam coś ustawiać, kreować scenę to jakoś mnie to męęczy i efekty nie są takie jakie bym chciał. Jak jestem gdzieś i robię "reportaż" to procent kadrów z których jestem zadowolony jest wysoki.