A autofocus i pomiar światła też były pijane?:lol:;-)
Wersja do druku
W rok to najlepszy kac minie...
Moze troche o tym aparacie.
Nie wiem dlaczego wielkoformatowy kojarzy ci sie z olbrzymim negatywem?
Do wielkoformatowych juz mozna zaliczyc aparaty ktore maja klatke 9x12.
I pomimo ze aparat sam w sobie byl naprawde duzy, bo byla to solidnych wymiarow drewniana skrzynka z duzym mosieznym obiektywem, to negatyw byl stosunkowo maly porownujac go do wielkosci skrzynki:)
Duza ilosc takich aparatow uzywano jeszcze po wojnie.
Aparat mial wymienne kasety i w zasadzie mozna bylo na nim uzyskac kilka rozmiarow negatywow.
Na czym polegala cala zabawa.
Klient byl ustawiany przed obiektywem, czekano troche na dobre oswietlenie , Pan Fotograf w czarnym meloniku robil caly teatr w tym czasie, a jak slonce bylo odpowiednie to krzyczal " teraz sie nie ruszac!!!"
Opanowanym ruchem zdejmowal przykrywke obiektywu, przez kilka sekund wykonywal nia magiczne ruchy i ..........gotowe:)
To bylo cale przedstawienie a nie "strzelenie seria po 16 sztuk" jak to sie teraz robi:) hah
Zdjecie zrobione, klient po calym tym procesie zasiadal sobie na laweczce w parku i czekal na odbitke kilkanascie minut.
W tym czasie pan fotograf wyjmowal kasete z aparatu, przekladal to wszystko do duzej skrzyni ponizej aparatu ( podrecznej ciemni) i tam robil cala obrobke na oko.
Stad ta czarna zaslona o korej pisalem.
Calosc byla robiona przez dwa czarne rekawy umocowane do skrzyni.
Po kilku ladnych minutach fotograf wyjmowal odbitke, najprawdopodobniej prosta stykowke i przyczepial ja spinaczem bieliznianym do krawedzi duzej tablicy zeby wyschla.
Cala operacja trwala kilkanascie moze minut i co ciekawsze nie bylo nieudanych zdjec :)
Tego typu fotografowie byli wtedy w kilku miejscach w Parku Praskim.
Jeden byl przy "miskach" czyli od strony szpitala praskiego, drugi byl przy ZOO a trzeci czasami sie pojawial od strony Cyryla i Metodego.
Podobni artysci bywali tez w Lazienkach.
W Lazienkach to byl staly zestaw. Przychodzilo sie w niedziele do Lazienek na spacer, obowiazkowo wazylo sie na bardzo starej wadze kszeselkowej ktora wydawala bilety z uwieczniona iloscia kilogramow, a potem obserwowalo sie poczynania mistrza fotografii stojacego kilkanascie metrow dalej.
Potem matka kupowala wate cukrowa na patyku i szlo sie grzecznie w kierunku Palacu na Wodzie.
Nie wiem jak teraz, ale wtedy po Lazienkach spacerowaly pawie ktore wzbudzaly ogolne zainteresowanie.
Ale to bylo we wczesnych latach 60-tych wiec dosyc dawno:)
sztajmes
Dzięki sztajmes za fajny opis :D.
A mnie Japoniec poprosił o zrobienie mu zdjęcia jego G10 - widocznie od grupy się odłączył - spojrzał na mój sprzęt i powiedział "A ja mam w domu D3."
Ja: "Czemu nie masz ze sobą?"
On: "Proszę z kolumną Zygmunta w tle."
a tu taki cywilny ślubik w nowym dresie znalazłem
http://izismile.com/2009/10/14/a_gro...t_20_pics.html