odświeżę wątek..
dla tych, którzy chcieliby biegać:
http://www.sciezkibiegowe.pl/
Wersja do druku
odświeżę wątek..
dla tych, którzy chcieliby biegać:
http://www.sciezkibiegowe.pl/
Ja kilka lat temu, gdy kończyłem 3 klasę gimnazjum dopadłem robotę przy rozwożeniu reklam, miałem je rozwozić po wioskach wkoło. W ciągu 2,5 miesiąca z 85 kg zeszedłem do 67 kg :D Codziennie podczas pracy nabijałem gdzieś z 20 - 30km na rowerze. A po pracy spacery i.t.d. :D Polecam taką metodę, na początek ciężko jest się przełamać i trzaskać tyle kilometrów dziennie ale da się przyzwyczaić, nie dość że zarabiałem kasę, traciłem na wadze i poprawiłem bardzo kondycję (do tej pory spacerki 10 km to dla mnie żadne problem, oczywiście bez żadnych postojów i.t.d.) to poprawiłem bardzo stan mego zdrowia :) Niestety w 2 lata nadrobiłem te kilogramy, trzeba będzie kupić znów rowerek :)
Pamiętam jeden komentarz osoby która ostatnio widziała mnie jak miałem tą nadwagę a następnym razem po około 3 miesiącach gdy byłem szczupły, na ulicy przeszła koło mnie i po chwili dopiero słyszę że ktoś mnie woła i podchodzi ta osoba i wyjechała do mnie z tekstem " z Ciebie to już chyba tylko połowa została".
Damn you, Oskarkowy!!! ;)
M. in. przez ten cholerny watek od miesiąca chodzę na siłownie. Tracę w ten sposób kupę czasu (co drugi dzień), o funduszach nie wspomnę (ok 15% moich zarobków na etacie w szpitalu). Co gorsza, podpisałem cyrograf na pół roku!
Poza tym jest rewelacyjnie :) Już kij ze wzrostem sprawności fizycznej, przy tym się wypoczywa psychicznie! Nawet pracą się już tak nie stresuję, mimo iż jest dość obciążająca.
Zmian w masie nie zauważam, ale powera i wytrzymałości przybyło. W weekend sprawdzę, czy na kajaku będzie większa epa :)
po miesiącu powinieneś zauważyć zmianę masy, a jak nie, to znaczy że dieta zła :)
Co fakt to fakt. Za mocno przywykłem do diety tytoniowo-piwnej :)
Ja minimalnie dziennie jeżdżę 10km (do pracy i z powrotem). Zazwyczaj więcej, a bo to gdzieś podjechać trzeba albo mam pół godziny czasu to sobie pojadę gdzieś na około albo inną drogą albo skoczę gdzieś gdzie nie byłem. Nie jeżdżę jak ,,karki'' (mają wypasione rowery, szybko pedałują i wolno jadą), tylko tak, że czasami mnie niektóre samochody wyprzedzają. Jak mi kiedy przyjdzie pogonić butami kilkaset metrów do tramwaju, to wsiadam do niego bez zadyszki.
Jazda na rowerze powoduje, że się nie powiększam. Każdej zimy zaś rosnę o kilka kilo. I cholernie trudno mi to potem zrzucić.
Nie, diety nie zmienię. Będę jadł tak jak lubię, bo lubię jeść i lubię dobre jedzenie. Dobre jedzenie to takie, jakie mi smakuje. Jedzenie sprawia mi radość i przyjemność i nie mam ochoty z tego rezygnować.
Przepraszam, nie chciałem :mrgreen:
A macie może w pracy salę rehabilitacyjną? Sprawdź, czy tam nie możesz się wkręcić, w dodatku w godzinach pracy.
Dodatkowo możesz zyskać na obecności trenera rehabilitanta, który na pewno nie pozwoli Ci wykonywać żadnych ćwiczeń ze złą techniką.
U mnie sala gimnastyczna przy szpitalu jest świetne wyposażona, niestety nie mam jak się tam wkręcić.
Faktycznie, wysiłek fizyczny odstresowuje i daje taki wewnętrzny spokój. Dlatego godzę sie zawsze przekopać mamie działkę, wytrzepać dywany itp.
Ja teraz mam dwa miesiące wakacji od siłowni (za dużo pracy w sezonie ślubnym, nie mam nawet kiedy się wyspać), ale od października ruszam od nowa.
Brakiem skoków masy się nie przejmuj. Latem się nie rośnie. I tak Cię podziwiam, że dajesz radę w te upały. Od jesieni będzie łatwiej ćwiczyć, w dodatku organizm zaczyna gromadzić tkankę na zimę, którą Ty zgrabnie przerobisz na mięśnie. Wytrzymaj jeszcze trochę, a prócz siły i wytrzymałości pojawią się widoczne efekty. Zresztą pewnie już są, tylko Ty się codziennie oglądasz przed lustrem z każdej strony i nie zauważasz tego.
Cóż, zważywszy na charakter kliniki (hematologia) raczej nie spodziewałbym się tam rehabilitacji. Poza tym w czasie pracy często nie ma kiedy napić się herbaty, a co dopiero poćwiczyć. No, zdarzają się wyjątki, np dzisiaj :)
Opieram się raczej na bardziej mierzalnych parametrach, takich jak odczyt z wagi elektronicznej ;) I na tym polu bez zmian - cały czas oscyluję w przedziale 83-86 kg.
Kurcze pamietam 4 lata temu jaki chudy bylem 198 i 76 Kg...potem praca jako grafik i mimo iz w siatke na treningi chodze 3 razyw tygodniu + mecze na turniejach w weekendy lub ligowe to przytylem do 110!!!! masakra by byla jakbym wogole sie nei ruszal
niezły wątek:)
JA wręcz zboczony jestem jeśli chodzi o sport, częściowo z racji zawodu a częściowo a może głównie z zamiłowania do ruchu. Pamiętam jak zaczynałem w 5 klasie SP od karate, treningi co dzień i dwa razy dziennie w wakacje :) (niezły czad) i tak aż do studiów, później LA ( rzut oszczepem- o kurna wydało się skąd mój nick), trójbój siłowy i znów karate po dziś dzień. Powiem Wam jedno bez treningów jestem nie do wytrzymania, żona sama mnie wygania, córę zabieram ze sobą czasem. I odkąd pamiętam nie miałem problemów z wagą, juz w SP ważyłem 76 kg :D teraz ważę 90-92 przy 182 cm więc jakoś daję radę w tłumie :)