Zamieszczone przez muflon
Ale ceny w Stanach nie mają tu nic do rzeczy! I nawet nie z powodu róznicy w zarobkach - po prostu to są normalne prawa rynku. Klienta nie obchodzą problemy fotografa z ZUSem, amortyzacją sprzętu w ogóle nie obchodzą - tak samo jak Ciebie to, czy panna młoda znalazła sposób na mały pieprzyk za uchem. Klient ma dla Ciebie takie a takie zlecenie jest za nie w stanie dać tyle i tyle. Ty się na to zgadzasz lub nie. Nikt tu nikomu żadnej łaski nie robi. Jeśli Twoja cena to 2k$ za usługę, a ja chcę na to wydać 100$ - to po prostu z uśmiechem mówimy sobie, że nie ubijemy interesu, podajemy sobie ręce i rozchodzimy się w przyjaźni. A ja sobie poszukam amatora za 500PLN, albo w ostateczności "poproszę znajomego". I nawet jeśli będzie z tego sterta knotów i tragedia rodzinna ;-) - to również zupełnie normalne i nie widzę tu żadnego problemu, w każdym razie nie dla fotografa.
A jeśli taka sytuacja będzie się powtarzać częściej, to znaczy że Twoje ceny nie są dostosowane do lokalnych warunków. Czas zmienić ceny, poszukać innego miejsca, albo znaleźć sobie inne, bardziej opłacalne zajęcie. Proste jak drut.
No powiedzcie, czy ja źle kombinuję? Gdzie jak gdzie, ale chyba właśnie w US takie zdroworozsądkowe i rynkowe myślenie powinno być oczywiste?