Zamieszczone przez
mc_iek
Od 1936 roku Polskie Wojsko wprowadzało do uzbrojenia nowy wzór szabli. Produkowała ją fabryka w Starachowicach. Szabla musiała spełniać określone normy jakościowe, które kontrolowano przecinając pręt stalowy fi:5mm, leżący na kowadle. Oczywiście ostrze nie mogło się przy tym wyszczerbić, a głownia złamać, czy zdeformować. Cała sztuka polegała na odpowiednim hartowaniu. Próbowano usilnie zautomatyzować ten proces, ale nie przynosiło to zadowalających efektów. Ciągle coś było nie tak, w związku z czym hartowanie odbywało się ręcznie. Najlepszym hartowaczem w fabryce był starszy pan, którego nigdy nie widziano trzeźwym. Jego pijaństwo tak wkurzało wszystkich, że w końcu wywalono go z roboty i... przyjęto znowu. Okazało się, że inni hartowacze nawet nie zbliżają się do jego powtarzalności jakościowej. Cały proces hartowania polegał zaś na odpowiednim rozgrzaniu głowni i wykonaniu "cięcia" przez znajdujący się w specjalnym korycie olej. Niby było to proste i jakieś takie nieprofesjonalne, ale...