z mojej praktyki wynikajądwa sposoby postępowania:
1. Albo staramy się 'złapać' światło zastane i zakładamy filtr w barwie zbliżonej do tego światła na lampkę - daje to możliwość w miarę równomiernej temperatury zarówno w miejscach doświetlonych lampą jak i tych doświetlonych światłem zastanym. Wadą tego rozwiązania jest praca przy bardzo otwartych obiektywach (1.4-1.8) co często skutkuje nie trafieniem (szczególnie gdy cel się porusza ;) )
2. Dopalamy lampą odbitą np od ściany za sobą, a tło dopalamy lampami wyzwalanymi zdalnie. Wtedy mamy i pierwszy plan i drugi doświetlony tą samą temperaturą - światło zastane jest pomijalne. To rozwiązanie ma też swoje (niemałe) wady: tracimy 'nastrój' sali, eliminując całkowicie światło zastane. Druga wada to (airhead pisał o tym częściowo) spadek mocy lampy wraz z odległością. Tutaj jest problem głównie ze zbyt dużą ilością światła, gdy zbliżymy się do lampy za bardzo. Sytuacja jest jeszcze do opanowania, gdy jest to jedna lampa, jednak przymykanie przysłony przy zbliżeniu się do którejś z np. 3 lamp, to już jest spory kłopot.
Idealnie było by mieć pomieszczenie rozświetlone lampkami w TTLu, choć to też nie działało by chyba idealnie...
Osobiście stosuję głównie metodę 1. , jednak gdy potrzebuję zdjęcia 'poprawne' nieporuszone itp, to często metoda 2. ratuje życie...