uwielbiam galerię Sergiusza i Jacaka_73 - ile ja tu wiedzy zdowbywam za darmo poza fotografią:-P
Wersja do druku
uwielbiam galerię Sergiusza i Jacaka_73 - ile ja tu wiedzy zdowbywam za darmo poza fotografią:-P
Swoją drogą to bądż tu dziś bocianem..:idea:
Lecisz sobie a tu nagle taka dymiąca stwora wziuuu koło dzioba,no :confused:
można dziecko zgubić w moment...
Dymiąca z fumatorów stwora ma na końcach skrzydeł wstążeczki gustowne.po co mu to?
Niegdyś piloci podnosili na pokazach z ziemi wstążkę końcem skrzydła,
ale ten stwór chyba do tego celu niezbyt właściwy :shock:
Papierowa chmura dymu z boćkiem - fajne :grin:
Samolot w konserwacji, a konserwator w restauracji :???:
Baloniki to puszczali na Wiankach nad Wisłą. Były wypełnione wodorem i efektowi trafienia czasem towarzyszyły skutki pirotechniczne. Jakoś tak chyba na początku lat 70-tych samolot trafił tak, że od wodoru zapaliło mu się coś w silniku i samolocik z trudem doleciał do lotniska na Bemowie. Od tamtej pory zaprzestano trafiania w baloniki. Potem była akcja z racą wystrzeloną przez szweja, która trafiła w grupę widzów i Wianki na jakiś czas w ogóle zniknęły znad Wisły.
W połowie lat 80-tych ubiegłego wieku, we wojsku ktoś wpadł na pomysł, żeby eksponaty stojąc przed Muzeum WP, konserwowały jednostki wojsk związanych z tematyką eksponatów. I tak harmaty mieli konserwować artylerzyści, samoloty samolociści, a czołgi czołgacze. Skutek był taki, że miesiąc po "zejściu" specjalistów z obiektu, pracownicy muzealnych pracowni keonserwatorskich brali skrobaki, szczotki, farbę i szli usuwać resztki tego co jeszcze nie odpadło po konserwacji "specjalistów" i konserwowali od nowa. Ten samolot (jeden z chyba dwóch zachowanych na świecie egzemplarzy IŁa-2, trafił na bardzo dobrą ekipę samolocistów, pod kierunkiem starego mechanika, chyba choprążego sztabowego, który jeszcze pamiętał te samoloty walczące w wojnie. Zrobili naprawdę świetną robotę, ale było to ponad 20 lat temu i więcej to się niestety nie powtórzyło...
A teraz idę na spacer nad Pilicę, bo żona ze psą już tupią niecierpliwie...
Tylko dwa??? :shock:Cytat:
Ten samolot (jeden z chyba dwóch zachowanych na świecie egzemplarzy IŁa-2
Produkowany w olbrzymiej ilości Iliuszyn ,niezwykle skuteczny samolot szturmowy ,nazywany latającym czołgiem ze względu na silne opancerzenie,uzbrojony w rakiety, u przeciwnika zapracował na ksywę
"Schwartze Todt".
Jest na nim oparty IMHO najlepszy symulator samolotu wojskowego "Ił-2 Sturmowik" w wielu tomach [moja wielka miłość :oops:.]
To dziwne bo ten IŁ 2 był chyba jednym z najliczniej produkowanych wojskowych samolotów na świecie. Ale zapewne był projektowany na Łubiance gdzie przeniesiono razem z Iliuszynem jego biuro konstruktorskie nie był zbyt udaną konstrukcją. Ponoć strasznie się sypał od nowości i był równie awaryjny co nieskuteczny w trafianiu w cokolwiek. Ale w masie robił sporo huku rakietami i przeciwnik robił w gacie podobnie jak słyszał Katiusze. Ta ekspozycja pod Muzeum Wojska Polskiego to było miejsce niedzielnych spacerów z moim tatą. Mój podziw wzbudzał zaparkowany w dole IŁ 28. Wianki to ja pamiętam od strony waty cukrowej i wody z sokiem z saturatora, obwarzanki i smak pańskiej skórki. Te samoloty też mi jakoś utkwiły w pamięci. Wisła wtedy była nieuregulowana a tamtędy wypadała w linii prawie prostej moja droga do szkoły. Zbieraliśmy na śmietniku butelki ( oczywiście o ile nie ubiegł nas cieć ) wrzucaliśmy do Wisły i rzucaliśmy w nie kamieniami. Zabawa była lepsza od puszczania kaczek. Ile razy zamiast kamienia podniosłem z ziemi pocisk karabinowy albo kawałek odłamka to nikt tego nie policzy. A raz to zrobili nam festyn pod mostem Poniatowskiego. Przywieźli parę T 34 i przy pomocy tektury przerobili na Tygrysy. Nawieźli gruzu i zrobili Powstanie Warszawskie jako żywe. Do tego był desant w łodziach na Wiśle i nisko latające samoloty. Huk petard w wodzie i latające ryby. Ale było używanie.
Wisła nad którą się wychowałem ,cierpliwa,szczodra w rozrywki dla dzieciarni ówczesnej była Ona.Cytat:
Ale było używanie.
[Surowa i okrutna bywała czasem tylko..]
Oprócz zbieranych zabawek do huku robienia typu "Handgranat" ,Panzerfaust ,
[dziś dzieci mogą tylko pomarzyć :idea: ( a leżało tego w kątach sporo wtedy)]
była produkcja pięknych doprawdy efektów z tzw. "kaliflorku" (karbidu) podkradanego z wytwornic acetylenu.
Przepisu nie podam cobym o 6-tej rano budzony nie był:-D
Lecące praktycznie po ziemi całymi falami szturmowiki nie musialy być precyzyjne,podobnie jak ustawione w rzędach tysiące katiusz,czy dywanowe naloty alianckie.
Demony zniszczenia obudzone przez III Rzeszę.