Bardzo w to wątpię.
Wersja do druku
Nie no, ja nie mowie ze nie jest to logiczne, ale JAK TO WYGLADA! :)
Pojawiłą się informacja o nowym olku na fotopolis: http://www.fotopolis.pl/index.php?n=6286.
Przyznam że dziwne to trochę :roll:.
dokladnie
zdjecie body i zadnych konkretow
sadze ze rewolucji nie bedzie....
a szkoda
Ja tam widzę jeszcze jakieś szkiełko podpięte do tego body :). W sumie Olek idzie w kierunku czegoś, co nazwałbym kompaktem z wymienną optyką. W analogu też się kiedyś dziwnie zachowali. Po bardzo udanej manualnej serii OM, w czasach AF zrezygnowali z wymiennej optyki. Bardzo ciekawa i odważna firma :). Czy to przypadkiem nie oni wymyślili kiedyś z Pentaxem format połówkowy?
Co to będzie za ustrojstwo - czas pokaże. Ale designerów mają super - chyba wcześniej projektowali czołgi dla Kim Dzong Ila.
wydaje mi sie, ze tak jak Nikon nie docenil wagi rewolucji cyfrowej i nie wpakowal w odpowiednim momencie funduszy w rozwoj matryc zamiast robienie jakichs F6, tak Olympus wierzyl zbyt dlugo w utrzymanie rynku aparatow bez AF. przeciez na przelomie lat 70/80 Oly to byla smietanka manualnych SLR. potezny system, swietne korpusy, bardzo porzadne lensy i cale multum szmerow-bajerow do dokupienia. porownanie jakichs Canonow FD z modelami OM-x to smiech na sali. ergonomia, nowinki technologiczne, jakosc wykonania, ... vs. toporne, inzynierskie cegly o zacofanej technologii
a potem nagle padaka, bo inni z powodzeniem wprowadzili AF a klient masowy rzucil sie na wszystkosamerobiace plastikowe wydmuszki jak szczerbaty na czekolade.
dzisiejsze korpusy 4/3, jak dla amatora, sa bardzo fajne. sek w tym, ze Oly bedzie chyba musial kiedys zrozumiec, ze jakosc wykonania i rozsadne projektowanie to jedno, a napedzajacy przychody klient masowy i zaspokojenie jego potrzeb plastikowym wszystkomajacym g*em (aka 350D czy D40) to drugie. i ze pro mozna robic, jak sie zbije kase na amatorach
Oj, Akustyk, młody jesteś, to nie pamietasz. Co do OM, to zgoda, ale później, to Olek poszedł w aparaty typu bridge, jeśli dobrze pamiętam. Tzn wszystkorobiąca lustrzanka połączona na stałe z zoomem. U Olka to były wersje od 28-110 do 28-300. To właśnie Olek poszedł w masówkę. Strzał w format połówkowy też był niecelny (połowa małego obrazka) i też był ukłonem w kierunku masowości. Czym jest 3/4? Ukłonem w stronę kompaktów cyfrowych. Klient, który przesiada się z kompaktu nawet nie musi się przyzwyczajać do nwych proporcji obrazu. Moim zdaniem rynek DSLR zyskuje klientów z dwóch źródeł: przesiadających się z analogowych luster i młodzieży przesiadającej się z kompaktów. U olka przesiadka z analogowego lustra nie wchodziła w rachubę, więc postanowili podlizywać się ambitnym kompakciarzom. Innego wyjścia raczej nie mieli. Aż żal patrzeć jak ich ogromny potencjał technologiczny marnują wizjonerzy od marketingu.
Jeszcze mała uwaga o ergonomii :). Olki OM, tak jak i ówczesne Pentaxy MX i pochodne były najmniejszymi lustrzankami na rynku. Przy 350D, to były kruszynki, nawet bez wybrzuszenia pod palce. Obecni narzekacze chyba nie potrafiliby tego w ogóle trzymać, a wtedy ludzie dawali radę i byli zadowoleni. Łapy tak porosły? :)