Zobacz pełną wersję : Zamówienia publiczne na usługi fotograficzne.
Maciek Dublasiewicz
01-09-2014, 21:53
Mam pytanie do Forumowiczów. Czy startujecie w publicznych przetargach na usługi fotograficzne? Np. dotyczące prowadzenia zajęć z podstaw fotografii dla uczniów szkół, czy też np. na przygotowanie folderów/przewodników itp. Z tego co wiem, to na tego typu ogłoszenia odpowiada niewielu fotografów i zastanawiam się dlaczego.
Fotopstryczek
01-09-2014, 22:22
Stawki w przetargach są tak śmiesznie niskie, że ciężko byłoby wypracować najniższą krajową. Chleb za coś trzeba kupić.
i zastanawiam się dlaczego.
Jak wszystko w budżetówce - wymagania z kosmosu, biurokracji dużo, kasa śmieszna.
Po prostu się nie opłaca, bo przy normalnie prowadzonej działalności gospodarczej koszty przekraczają zyski.
Jak wszystko w budżetówce - wymagania z kosmosu, biurokracji dużo, kasa śmieszna.
Po prostu się nie opłaca, bo przy normalnie prowadzonej działalności gospodarczej koszty przekraczają zyski.
Czyli nic nowego. Podobnie jak z autostradami. Firmy padają i dróg nie przybywa.
Ale armia urzędników się rozrasta.
Maciek Dublasiewicz
02-09-2014, 11:47
Ale z drugiej strony "pewna kasa". Klient się nie wykręci od płatności, a czasem można spotkać przetargi na współpracę całkiem długofalową.
A mieliście już doświadczenie w takiej "branży"? W sensie czy piszecie o własnych doświadczeniach, czy na "obiegowej opinii" (z jaką i ja się często spotykam), że przetargi są ustawiane pod kogoś, że tylko szukają "zająca", a tak naprawdę "szwagier" już od dawna robi to zlecenie itp.
Co prawda nie focę zarobkowo, ale w pracy, w przetargach uczestniczę. Najważniejsze to ustalić czy Tobie się to opłaci i za i ile. Inna kwestia to ceny dawane przez konkurencję, które czasem są z kosmosu - mam na myśli w dół.
Z drugiej strony, czasem przy okazji takiej współpracy, można "złapać" coś ekstra, bo wchodzisz w nowych Klientów, tam też pracują ludzie i być może niektórzy chcieliby sfocić ślub, chrzciny, zaręczyny, itp., itd.
czy na "obiegowej opinii" (z jaką i ja się często spotykam), że przetargi są ustawiane pod kogoś
z przetargami jest ten problem, ze instytucje budzetowe musza je oglaszac nawet jesli w zasadzie maja sprawe zalatwiona. w przypadku zdjec niewykluczone, ze wlasnie juz jest ktos gotowy, kto przetarg ma wygrac, ale caly skecz i tak musi sie odbyc. zamysl tego przepisu jest dobry (zmusic instytucje do jawnego wydawania publicznych pieniedzy), ale niestety przepisy dopuszczaja takie sytuacje.
sam pamietam, z drugiej strony, jak na uczelni chcielismy zamowic kompa na serwer do instytutu i jako pasjonaci PC mielismy w zasadzie gotowa konfiguracje (konkretna plyte glowna, model procesora, pamiatek... nawet obudowe) ale ze w przetargu nie wolno wypisywac dokladnego modelu, to trzeba bylo sie pogimnastykowac z wyszczegolnieniami typu "podwojne fazy zasilania i mozliwosc ustawienia czestotliwosci FSB xxx", itd. itp. szczesliwie wiekszosc zainteresowanych przetargiem od razu dzwonila na telefon kontaktowy i wprost dopytywala o ktora dokladnie plyte Asusa nam chodzilo, bo przeciez szkoda czas marnowac na szukanie, jesli odpowiedz jest znana.
tym sposobem przetarg odbyl sie zgodnie z przepisami, byl uczciwy, ale tez szczesliwie dostalismy dokladnie to co chcielismy ;)
Bierz zlecenie i się nie zastanawiaj. To pewna kasa (jeżeli ją zobaczysz kiedykolwiek). Pamiętaj jednak, że uwag może być tyle, że będziesz miał tego zlecenia serdecznie dosyć.
Dawno temu projektowałem stronę WWW dla "biedoty budżetowej" i na koniec zlecenia chcieli jeszcze rozkładówkę (za free).
Jak oglądasz czasami program "Państwo w Państwie" to przypomnij sobie sprawę "budżetowego chodnika" w jednej z PL miejscowości.
Firma ułożyła, nie dostała ani grosza i jeszcze się zadłużyła. Dobrze, że wyrwali kostkę brukową, za co właściciel chodził jeszcze po sądach.
W PL nie ma sprawy, na której nie można okraść "szaraka".
Jeżeli to zlecenia dla MON, albo MSW to nie ma już takiego strachu i z tego co wiem płacą w terminie.
--- Kolejny post ---
z przetargami jest ten problem, ze instytucje budzetowe musza je oglaszac nawet jesli w zasadzie maja sprawe zalatwiona. w przypadku zdjec niewykluczone, ze wlasnie juz jest ktos gotowy, kto przetarg ma wygrac, ale caly skecz i tak musi sie odbyc. zamysl tego przepisu jest dobry (zmusic instytucje do jawnego wydawania publicznych pieniedzy), ale niestety przepisy dopuszczaja takie sytuacje....
Dokładnie. Familiada i tak wie, kto dostanie zlecenie :).
damianko
02-09-2014, 12:36
przepraszam bardzo ale siejecie taki populizm ze aż xiezko czytać.
Często startuje w różnych przetargach i jakoś daje rade cos wygrać od czasu do czasu. Co do cen to konkurencja czasem sklada oferty nizsze niz moje koszty a czasem tak duże ze chyba liczą ile trzeba wziąć
za zlecenie a potem mnożą razy 3.
Maciek Dublasiewicz
02-09-2014, 12:41
Ja wiem, że przetargi można w pewien sposób "konfigurować" i poprzez odpowiedni opis przedmiotu zamówienia wybrać to co się chce lub prawie to co się chce. Co więcej, jeżeli "to co się chce" jest dla instytucji korzystne (bo jest dobrej jakości, nie psuje się, na dłużej starcza, szybciej działa itp.) to wiadomo, że powinno się kupować rzeczy dobre (a nie najtańsze!). To właśnie kryterium najniższej ceny rozwaliło rynek firm budowlanych.
Z drugiej strony wydaje mi się, że jeżeli ktoś chce wystartować w przetargu i widzi, że jest on ewidentnie "skonfigurowany" pod konkretną osobę/firmę, to ma wiele środków prawnych do walki o swoje prawa.
arturnyk
02-09-2014, 15:02
Analizowałem kilka przetargów publicznych i doszedłem do wniosku, że szkoda na przyszłość na to czasu. Nie dość, że SIWZy zawierają często totalne bzdury, bo ludzie je piszący nie mają pojęcia o fotografii, to i tak zawsze jest kryterium najniższej ceny. Raz zlecenie, które oceniałem na kilkanaście tysięcy, zrobił ktoś podając swoją cenę na poziomie 1200 zł :)
Kolekcjoner
02-09-2014, 15:33
Ale z drugiej strony "pewna kasa". Klient się nie wykręci od płatności, a czasem można spotkać przetargi na współpracę całkiem długofalową.
A mieliście już doświadczenie w takiej "branży"? W sensie czy piszecie o własnych doświadczeniach, czy na "obiegowej opinii" (z jaką i ja się często spotykam), że przetargi są ustawiane pod kogoś, że tylko szukają "zająca", a tak naprawdę "szwagier" już od dawna robi to zlecenie itp.
Ja mam doświadczenie po obu stronach i prawda jest jak d.... każdy ma własną ;). Moim zdaniem nie ma się co nakręcać ale nie ma też co załamywać rąk. Składać ofertę według własnego uznania i możliwości, zawsze jest szansa że chwyci. Jak nie złożysz to masz pewność że nic z tego 8-).
Moim zdaniem nie ma się co nakręcać ale nie ma też co załamywać rąk. Składać ofertę według własnego uznania i możliwości, zawsze jest szansa że chwyci. Jak nie złożysz to...
...w tym czasie możesz wykonać zlecenie które jakiś zysk przyniesie. Albo książkę przeczytać. Pożytek z tego będzie większy :-)
Analizowałem kilka przetargów publicznych i doszedłem do wniosku, że szkoda na przyszłość na to czasu. Nie dość, że SIWZy zawierają często totalne bzdury, bo ludzie je piszący nie mają pojęcia o fotografii, to i tak zawsze jest kryterium najniższej ceny. Raz zlecenie, które oceniałem na kilkanaście tysięcy, zrobił ktoś podając swoją cenę na poziomie 1200 zł :)
Niestety, ale kryterium najniższej ceny to podstawowy parametr w wielu przypadkach. A powinno być cena/jakość. Urzędnik wybiera najniższą cenę, bo chce mieć spokój w przypadku kontroli za 2 lata. A prawda jest taka, że sam nie ma wystarczającej wiedzy w dziedzinie fotografii, natomiast kontrolujący widzi tylko gołe cyferki.
Kolekcjoner
03-09-2014, 00:24
...w tym czasie możesz wykonać zlecenie które jakiś zysk przyniesie. Albo książkę przeczytać. Pożytek z tego będzie większy :-)
Tyle czasu zajmuje Ci wpisanie ceny i nazwy firmy w formularz, jakieś krótkie te książki ;):lol:.
Witam
hmmm myślę tak: jeśli są "orły" co robią zlecenia za 10% ich wartości to wszystko do czasu. Jestem za startowaniem w przetargach i określenia cen na SWOIM POZIOMIE. Jak ktoś chce robić po kosztach lub nie szanuje swojego czasu to jego problem.
często Taniość = bylejakość, kto się o tym nie przekonał to będzie miał bylejakość :).
Mi wczoraj przyszedł statyw, nie był tani i jestem zadowolony. Kolejny raz jestem przekonany, że rozsądnie zaoszczędziłem. :D
Tyle czasu zajmuje Ci wpisanie ceny i nazwy firmy w formularz, jakieś krótkie te książki ;):lol:.
Paaanie, SIWZ czasem ma więcej stron niż książki które czytam (aktualnie ostatni tom GoT) :-)
Jak sie jest "znajomym krolika" to zawsze mozna dac mala cene, a potem "dorabiac" aneksem
Maciek Dublasiewicz
03-09-2014, 15:26
Rozpocząłem ten temat przy okazji szkolenia dla fotografów właśnie z tego zakresu - startu w przetargach (nie chcę tu siać reklamy, stąd brak szczegółowego info) i chciałem poznać jak to widać od strony fotografów. Osobiście byłem zdziwiony, że w jednym z przetargów, które miałem okazję obserwować (wcale nie małym) złożona została tylko jedna oferta. Sam próbowałem kiedyś podjąć wyzwanie, ale nie dysponowałem wystarczającym doświadczeniem jako fotograf.
W sumie trochę mnie martwi nastawienie większości (choć pewnie poparte doświadczeniem) do przetargów publicznych. Z pewnością trochę pokutuje "obiegowa" opinia o przetargach publicznych, z drugiej strony faktycznie nie ma sensu "kopać się z koniem" przy zleceniu, które zostanie sprzedane za grosze (100% cena). Z trzeciej strony może to właśnie brak interwencji ze strony fotografów, na niemądre/niezgodne z zasadami zapisy SIWZ powodują taki stan rzeczy, że zamawiający robią co chcą...
Kolekcjoner
03-09-2014, 19:35
Paaanie, SIWZ czasem ma więcej stron niż książki które czytam (aktualnie ostatni tom GoT) :-)
Czasem,....
... bardzo często jednak nie jest to jakiś wielki problem. Moim zdaniem idea przetargów jest słuszna, wykonanie kulawe, a praktyka patologiczna. Do tego kryterium 100% ceny które w zasadzie stało się standardem i mamy pełen obraz rzeczy.
Tyle że jak się jest przedsiębiorcą to nie ma co się obrażać na rzeczywistość ;).
arturnyk
04-09-2014, 01:03
Niestety, ale kryterium najniższej ceny to podstawowy parametr w wielu przypadkach. A powinno być cena/jakość. Urzędnik wybiera najniższą cenę, bo chce mieć spokój w przypadku kontroli za 2 lata. A prawda jest taka, że sam nie ma wystarczającej wiedzy w dziedzinie fotografii, natomiast kontrolujący widzi tylko gołe cyferki.
Zgadza się. Tylko, że kryterium jakości w przypadku fotografii jest niestety bardzo nieokreślone. Ja ocenię, że dane zdjęcie jest świetne, a kto inny powie, że jest do niczego. Byłem kiedyś na przeglądzie portfolio na festiwalu w Łodzi i to co jeden krytyk (Włoch) bardzo chwalił, drugi (Norweg) uznawał za błąd. Po tamtym doświadczeniu inaczej patrzę na ocenę fotografii. A co dopiero może powiedzieć urzędnik, który nie ma pojęcia o tym?
Można powołać komisję, która oceni prace. Tylko kto powoła komisję by mianować członków komisji ? :)
Kolekcjoner
04-09-2014, 01:12
Z tym że w takich przetargach kryterium "ładności" jest pułapką dla urzędników i nie sądzę żeby się aż tak podkładali.
Zgadza się. Tylko, że kryterium jakości w przypadku fotografii jest niestety bardzo nieokreślone. Ja ocenię, że dane zdjęcie jest świetne, a kto inny powie, że jest do niczego. Byłem kiedyś na przeglądzie portfolio na festiwalu w Łodzi i to co jeden krytyk (Włoch) bardzo chwalił, drugi (Norweg) uznawał za błąd. Po tamtym doświadczeniu inaczej patrzę na ocenę fotografii. A co dopiero może powiedzieć urzędnik, który nie ma pojęcia o tym?
Można powołać komisję, która oceni prace. Tylko kto powoła komisję by mianować członków komisji ? :)
Nie chodzi mi o wrażenia "artystyczne". Np rozmazane zdjęcie biegnącego sportowca, który wpada na metę i ma ostrą tylko twarz, a ręce i nogi poruszone.
Natomiast druga osoba fotografuje biegacza z czasem 1/1600s i ma ostrą brzytwę.
Chodzi mi raczej o zdjęcia poprawne technicznie typu: brak przepałów, dobrze skorygowany balans bieli itd.
Powered by vBulletin® Version 4.2.5 Copyright © 2025 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.