PDA

Zobacz pełną wersję : Dlaczego błysk wypełniający działa?



tomdz
08-12-2008, 21:37
Tak sobie dumam, próbując zrozumieć dlaczego fill flash spełnia swoje zadanie...

Problem: Skoro doświetlamy lampą, to "dosyłamy" tyle samo światła do obszarów jasnych, co ciemnych. Dlaczego więc wypełniamy tylko cienie a nie wpływamy ogólnie na jasność obiektu?

Rozwiązanie (?): Faktycznie dodajemy tyle samo światło w cieniach i światłach, ale ze względu na logarytmiczne postrzeganie jasności, ta sama ilość światła w światłach przekłada się na mniejszą zmianę wrażenia w tym obszarze tonalnym. W efekcie powstaje głównie wrażenie rozświetlenia cieni.

Dobrze myślę, czy nie?

I przy okazji nasunęło mi się jeszcze jedno pytanie. Czy stosując fill flash powinniśmy lekko niedoświetlić obiekt (w sensie pomiaru światła zastanego), coby błysk nie spowodował przepałów? Bo w sumie o ile doświetlając blendą pomiar robimy już ze światłem dopełniającym, to przy flashu przed doświetleniem, więc chyba ryzyko przepaleń jest realne?

Wats0n
08-12-2008, 21:50
Nie ma uniwersalnej metody na błysk wypełniający.
Wszystko zależy od głębokości cieni, jakie chcemy rozbić.
Zakres ustawień fill flasha to zwykle od -2 do +2 EV.
A jak to działa: masz cienie, które "rzeźbią". Masz lampę, która świecąc od strony obiektywu "spłaszcza". Uzyskiwany obraz jest wypadkową. Im błysk silniejszy, tym mniejszy udział światła zastanego i odwrotnie.

tomdz
08-12-2008, 21:58
Heh, znów wychodzi na to, że komplikuję proste rzeczy... Okropna przypadłość analitycznych umysłów :neutral:

Mieszanie świateł kupuję, ale jak to się ma do dopalania lampą w pełnym słońcu? Rozumiem, że zgodnie z moim pytaniem trzeba ustawić ekspozycję pierwszego planu trochę poniżej pomiaru (światła zastanego), albo strzelać pod słońce?

Bahrd
08-12-2008, 22:09
A nie jest po prostu tak, że mierzysz całkowite światło odbite od obiektów (w wybranym trybie: punktowym, ważonym, matrycowym), a nie wysłane z lampy?
I np. jak robisz zdjęcie pod słońce (czy ogólnie w plenerze), to (przyjmując za pewnik skończoną prędkość światła ;)), na matrycę zdąży wrócić tylko to odbite od nieodległych obiektów?

tomdz
08-12-2008, 22:30
No tak, ale ekspozycję ustawiasz bez błysku, więc to światło odbite go nie uwzględnia. I powiedzmy, że dobierasz tak parametry, żeby mieć twarz w VI strefie (w świetle zastanym). Do tego lampa dorzuci swoje światło, które może przesunąć ci buźkę np. do VII strefy i wyjdzie przejarana... Ale chyba już zaczynam rozumieć. Dopalam słabym światłem, takim, że raczej nie przesunie mi jasnych tonów do wyższej strefy. Jednocześnie (zgodnie z moim pierwszym postem - logarytm), ta sama ilość światła wystarczy do przesunięcia cieni o kilka stref w górę. Czy tak?

ryszard_ochódzki
08-12-2008, 23:37
Generalnie strasznie utrudniasz :) doszukując się cudów a wystarczy kilka testów ;). Jeśli robisz portret wakacyjno-standardowo-kompaktowy ;) mając modelkę i niebo to ustawiasz pomiar punktowy i walisz w niebo (tu często ludziska przełączają na P lub AV i próbują blokować ekspozycję i od tych parametrów ustawiają M z jakimiś korektami). Plan pierwszy oczywiście ciemnica, ale drugi plan już jest lepiej. Lampa w ETTL i jedziesz. I w większości przypadków po kontroli histogramu jest okej. A jeśli nie to + lub -. Kluczowe jest tu zmierzenie światła na najjaśniejszy obiekt aby uniknąć przepalenia, a resztę zrobi lampa.
Wg mnie to kwesti lat praktyki i zawsze z podziwem patrzę na zawodowców w tej materii.

tomdz
08-12-2008, 23:52
Powiem tak, od strony praktycznej wiem co i jak i pewnie był zrobił dokładnie, jak piszesz. Ciekawiło mnie po prostu od strony czysto teoretycznej jak to się dzieje, że rozświetlamy pewien zakres tonalny a pozostały zostaje prawie nietknięty. Tak to już jest jak się w robocie czeka >1h aż komp Ci przetworzy dane. :D Poniekąd sam sobie odpowiedziałem na pytanie, chciałem tylko się upewnić czy nie przekombinowałem ;-) W każdym razie dzięki wszystkim, którzy podjęli temat.

tomdz
11-12-2008, 22:36
Jeszcze jedno pewnie lamerskie pytanie. Jak lampa robi pomiar to bierze w ogóle pod uwagę światło zastane, czy zawsze dobiera siłę błysku tak, jakby była jedynym źródłem światła (pomijając auto fill reduction)? Innymi słowy, jeśli w E-TTL II doświetlę scenę dla której nastawiłem poprawnie ekspozycję, to czy błysk z FEC=0 wprowadzi mi raz jeszcze tyle światła, czy jego siła będzie dążyła do zera?

Bahrd
11-12-2008, 22:48
O zasadzie działania E-TTL II pisał wyczerpująco w swoim wątku Kuchatek.
Jakby było mało, to sporo jest też tu: http://photonotes.org/articles/eos-flash/

Dżobert
11-12-2008, 22:51
Ansel Adams dobrze obrazuje tą zasadę. Jeśli strefa I to 1 działka światła [jakaś wymyślona wartość] to już strefa V to 16 a X to 512. Zatem jeśli ustawiamy flash żeby doświetlił cienie to w naszej skali powinien dostarczyć 4 umowne jednostki, czyli tyle ile wynosi wartość ekspozycji III strefy. Więc różnica w cieniach gdzie ilość światła jest mała będzie o wiele bardzie widoczna. Tak I strefa to już 5, II - 6, III-8, ale V to 20, a X to 516. Zatem wpływ tego światła jest mało znaczący dla jasnych partii obrazu. Jeśli moje wytłumaczenie jest niejasne to polecam "The Negative" tegoż fotografa.

tomdz
11-12-2008, 22:55
@Dżobert - to właśnie miałem na myśli we wczorajszych postach. Czyli rozumiem, że dobrze kombinowałem?

@Bahrd - linki i materiały znam, wracam do nich często, ale na to konkretne pytanie precyzyjnej odpowiedzi nie znalazłem.

Bahrd
12-12-2008, 02:05
@Dżobert - to właśnie miałem na myśli we wczorajszych postach. Czyli rozumiem, że dobrze kombinowałem?

No i nam się wszystkim "rozjaśniło w cieniach wiedzy" ;)

marfot
13-12-2008, 21:41
Zawsze sadziłem, że skuteczność doświetlenia błyskiem wynika z kierunku oświetlenia. Cienie naturalne powstają z braku światła naturalnego. Błysk ten brak uzupełnia i tam jego działanie jest oczywiste. Z kolei w obszarach oświetlonych światłem naturalnym światło błysku dodaje się do światła naturalnego ale jego względny udział jest znacznie mniejszy niż w cieniach stąd i efekt mniej widoczny.