Zobacz pełną wersję : Dlaczego błysk wypełniający działa?
Tak sobie dumam, próbując zrozumieć dlaczego fill flash spełnia swoje zadanie...
Problem: Skoro doświetlamy lampą, to "dosyłamy" tyle samo światła do obszarów jasnych, co ciemnych. Dlaczego więc wypełniamy tylko cienie a nie wpływamy ogólnie na jasność obiektu?
Rozwiązanie (?): Faktycznie dodajemy tyle samo światło w cieniach i światłach, ale ze względu na logarytmiczne postrzeganie jasności, ta sama ilość światła w światłach przekłada się na mniejszą zmianę wrażenia w tym obszarze tonalnym. W efekcie powstaje głównie wrażenie rozświetlenia cieni.
Dobrze myślę, czy nie?
I przy okazji nasunęło mi się jeszcze jedno pytanie. Czy stosując fill flash powinniśmy lekko niedoświetlić obiekt (w sensie pomiaru światła zastanego), coby błysk nie spowodował przepałów? Bo w sumie o ile doświetlając blendą pomiar robimy już ze światłem dopełniającym, to przy flashu przed doświetleniem, więc chyba ryzyko przepaleń jest realne?
Nie ma uniwersalnej metody na błysk wypełniający.
Wszystko zależy od głębokości cieni, jakie chcemy rozbić.
Zakres ustawień fill flasha to zwykle od -2 do +2 EV.
A jak to działa: masz cienie, które "rzeźbią". Masz lampę, która świecąc od strony obiektywu "spłaszcza". Uzyskiwany obraz jest wypadkową. Im błysk silniejszy, tym mniejszy udział światła zastanego i odwrotnie.
Heh, znów wychodzi na to, że komplikuję proste rzeczy... Okropna przypadłość analitycznych umysłów :neutral:
Mieszanie świateł kupuję, ale jak to się ma do dopalania lampą w pełnym słońcu? Rozumiem, że zgodnie z moim pytaniem trzeba ustawić ekspozycję pierwszego planu trochę poniżej pomiaru (światła zastanego), albo strzelać pod słońce?
A nie jest po prostu tak, że mierzysz całkowite światło odbite od obiektów (w wybranym trybie: punktowym, ważonym, matrycowym), a nie wysłane z lampy?
I np. jak robisz zdjęcie pod słońce (czy ogólnie w plenerze), to (przyjmując za pewnik skończoną prędkość światła ;)), na matrycę zdąży wrócić tylko to odbite od nieodległych obiektów?
No tak, ale ekspozycję ustawiasz bez błysku, więc to światło odbite go nie uwzględnia. I powiedzmy, że dobierasz tak parametry, żeby mieć twarz w VI strefie (w świetle zastanym). Do tego lampa dorzuci swoje światło, które może przesunąć ci buźkę np. do VII strefy i wyjdzie przejarana... Ale chyba już zaczynam rozumieć. Dopalam słabym światłem, takim, że raczej nie przesunie mi jasnych tonów do wyższej strefy. Jednocześnie (zgodnie z moim pierwszym postem - logarytm), ta sama ilość światła wystarczy do przesunięcia cieni o kilka stref w górę. Czy tak?
ryszard_ochódzki
08-12-2008, 23:37
Generalnie strasznie utrudniasz :) doszukując się cudów a wystarczy kilka testów ;). Jeśli robisz portret wakacyjno-standardowo-kompaktowy ;) mając modelkę i niebo to ustawiasz pomiar punktowy i walisz w niebo (tu często ludziska przełączają na P lub AV i próbują blokować ekspozycję i od tych parametrów ustawiają M z jakimiś korektami). Plan pierwszy oczywiście ciemnica, ale drugi plan już jest lepiej. Lampa w ETTL i jedziesz. I w większości przypadków po kontroli histogramu jest okej. A jeśli nie to + lub -. Kluczowe jest tu zmierzenie światła na najjaśniejszy obiekt aby uniknąć przepalenia, a resztę zrobi lampa.
Wg mnie to kwesti lat praktyki i zawsze z podziwem patrzę na zawodowców w tej materii.
Powiem tak, od strony praktycznej wiem co i jak i pewnie był zrobił dokładnie, jak piszesz. Ciekawiło mnie po prostu od strony czysto teoretycznej jak to się dzieje, że rozświetlamy pewien zakres tonalny a pozostały zostaje prawie nietknięty. Tak to już jest jak się w robocie czeka >1h aż komp Ci przetworzy dane. :D Poniekąd sam sobie odpowiedziałem na pytanie, chciałem tylko się upewnić czy nie przekombinowałem ;-) W każdym razie dzięki wszystkim, którzy podjęli temat.
Jeszcze jedno pewnie lamerskie pytanie. Jak lampa robi pomiar to bierze w ogóle pod uwagę światło zastane, czy zawsze dobiera siłę błysku tak, jakby była jedynym źródłem światła (pomijając auto fill reduction)? Innymi słowy, jeśli w E-TTL II doświetlę scenę dla której nastawiłem poprawnie ekspozycję, to czy błysk z FEC=0 wprowadzi mi raz jeszcze tyle światła, czy jego siła będzie dążyła do zera?
O zasadzie działania E-TTL II pisał wyczerpująco w swoim wątku Kuchatek.
Jakby było mało, to sporo jest też tu: http://photonotes.org/articles/eos-flash/
Ansel Adams dobrze obrazuje tą zasadę. Jeśli strefa I to 1 działka światła [jakaś wymyślona wartość] to już strefa V to 16 a X to 512. Zatem jeśli ustawiamy flash żeby doświetlił cienie to w naszej skali powinien dostarczyć 4 umowne jednostki, czyli tyle ile wynosi wartość ekspozycji III strefy. Więc różnica w cieniach gdzie ilość światła jest mała będzie o wiele bardzie widoczna. Tak I strefa to już 5, II - 6, III-8, ale V to 20, a X to 516. Zatem wpływ tego światła jest mało znaczący dla jasnych partii obrazu. Jeśli moje wytłumaczenie jest niejasne to polecam "The Negative" tegoż fotografa.
@Dżobert - to właśnie miałem na myśli we wczorajszych postach. Czyli rozumiem, że dobrze kombinowałem?
@Bahrd - linki i materiały znam, wracam do nich często, ale na to konkretne pytanie precyzyjnej odpowiedzi nie znalazłem.
@Dżobert - to właśnie miałem na myśli we wczorajszych postach. Czyli rozumiem, że dobrze kombinowałem?
No i nam się wszystkim "rozjaśniło w cieniach wiedzy" ;)
Zawsze sadziłem, że skuteczność doświetlenia błyskiem wynika z kierunku oświetlenia. Cienie naturalne powstają z braku światła naturalnego. Błysk ten brak uzupełnia i tam jego działanie jest oczywiste. Z kolei w obszarach oświetlonych światłem naturalnym światło błysku dodaje się do światła naturalnego ale jego względny udział jest znacznie mniejszy niż w cieniach stąd i efekt mniej widoczny.
Powered by vBulletin® Version 4.2.5 Copyright © 2025 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.