Tak sobie dumam, próbując zrozumieć dlaczego fill flash spełnia swoje zadanie...
Problem: Skoro doświetlamy lampą, to "dosyłamy" tyle samo światła do obszarów jasnych, co ciemnych. Dlaczego więc wypełniamy tylko cienie a nie wpływamy ogólnie na jasność obiektu?
Rozwiązanie (?): Faktycznie dodajemy tyle samo światło w cieniach i światłach, ale ze względu na logarytmiczne postrzeganie jasności, ta sama ilość światła w światłach przekłada się na mniejszą zmianę wrażenia w tym obszarze tonalnym. W efekcie powstaje głównie wrażenie rozświetlenia cieni.
Dobrze myślę, czy nie?
I przy okazji nasunęło mi się jeszcze jedno pytanie. Czy stosując fill flash powinniśmy lekko niedoświetlić obiekt (w sensie pomiaru światła zastanego), coby błysk nie spowodował przepałów? Bo w sumie o ile doświetlając blendą pomiar robimy już ze światłem dopełniającym, to przy flashu przed doświetleniem, więc chyba ryzyko przepaleń jest realne?