Zobacz pełną wersję : James Nachtwey: 37 Photographs. 3 Minutes. Millions of Lives to Save
https://canon-board.info//brak.gif
źródło (http://www.tedprize.org/nachtwey)
Widziałem już ten reportaż na stornie agencji VII. Bez dwóch zdań, rewelacyjny materiał.
Krzys_ek
04-10-2008, 23:43
Fotoraf - wielki szacun
Proszę bardzo o krótką informację. Co w tych zdjęciach jest tak wielkiego, że należy "czapkę z głów" przed mistrzem?
Do tego nie trzeba być fotografem żeby docenić ciężką pracę dobrego fotoreportera. Fotografowałeś kiedyś ludzi chorych, cierpiących, umierających ? Potrafił byś fotografować kiedy masz przed sobą osobę z chorobą zakaźną ? Piszę nie tylko w obronie doskonałego warsztatu Jamesa Nachtweya. Sam miałem i mam takie doświadczenia i wiem, jakie to jest trudne.
Ale może lepiej schować głowę w piach i udawać, że tego typu sytuacje nie maja miejsca w tym polukrowanym, konsumpcyjnym i kiczowatym świecie ?
Tak, pojechać do Afryki, Azjii lub Ameryki Południowej, zrobić zdjęcia nędzy w najbiedniejszym slamsie a później wrócić do luksusowego świata z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Choć wielu takich fotoreporterów nie radzi sobie z tym co widzieli i chla na umór. Więc o co chodzi? Czy o to, że "tam" jest prawdziwy świat a "tu" - "polukrowany, konsumpcyjny i kiczowaty"? A może o to, że piękne może być tylko to co biedne i cierpi w dodatku.
Dodam jeszcze cytat z www.reporter.egu.pl poświęcony JN.
"Był właściwie wszędzie gdzie działo się coś ważnego: od Salwadoru, przez Somalię, Bałkany po Czeczenię. Dzięki zawodowemu szczęściu był naocznym świadkiem ataku na World Trade Center 11 września 2001 roku i jednym z dwóch fotografów, którzy działali w samym centrum wydarzeń."
Jak to możliwe, że był akurat pod WTC w chwili ataku? Po prostu WIEDZIAŁ!!!Ten człowiek nie dokumentuje rzeczywistości. On ją współtworzy. Czemu w swoich pracach niczym nie sugeruje, że to co fotografuje jest w większości wynikiem polityki jego kochanego kraju. Że to przedstawiciele jego narodu maczają paluch w większości kryzysów i wojen na świecie.
Dla mnie ten człowiek jest pożałowania godny.
Nie mam siły Ci tego tłumaczyć. Zresztą jak ktoś nie chce czegoś zrozumieć to nie zrozumie. Trzeba samemu zechcieć spróbować.
Powiem tylko tyle: jest cała masa zdjęć pokazujących drugą, "ładną" stronę świata, życia. Jest wiele takich osób, które nie zdają sobie sprawy, że istnieje też taka rzeczywistość jak choćby ta przedstawiana przez Jamesa Nachtweya. Każdy ma prawo do utrwalania i pokazywania tego, co uważa za słuszne, ważne.
Czemu więc ironizujesz w stosunku do kogoś, kto zajął się fotografowaniem ludzkiego cierpienia ? Takie zdjęcia też są potrzebne. Jeśli nie potrafisz uszanować czyjejś pracy (bo jej nie rozumiesz) to nie znaczy, że możesz komuś umniejszać.
Żeby zrobić tego typu zdjęcia nie trzeba wcale wyjeżdżać do Afryki czy w inny egzotyczny region świata.
Piękne jest piękne i dobrze. W tych zdjęciach (i mi również) nie chodzi o estetyzowanie cierpienia. Ty tam widzisz coś pięknego ? Ważniejsza jest treść i przekaz. W taki sposób też można pomagać.
Jeśli chcemy oglądać prawdziwy świat w całej jego okazałości to nie unikajmy też jego trudnych i bolesnych stron.
Pozdrawiam po radosnej stronie życia :)
Tak, pojechać do Afryki, Azjii lub Ameryki Południowej, zrobić zdjęcia nędzy w najbiedniejszym slamsie a później wrócić do luksusowego świata z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku.
Cholera prosta ta Twoja recepta na dobry materiał... Szkoda tylko, że realia są całkowicie odmienne. Obejrzy sobie jeszcze raz powyższy reportaż zapodany w tym temacie. Ale tym razem nie patrz pod pryzmatem "piękną czy nie piękna fotka" tylko skup się na tragedii tych ludzi i jak świetnie (jeżeli możemy tak mówić w tych kategoriach) przedstawił to Nachtwey. Zresztą największym plusem tego materiału jest to, że autor dotarł do tych osób a ci go zaakceptowali co idealnie widać na tych zdjęciach.
Jak to możliwe, że był akurat pod WTC w chwili ataku? Po prostu WIEDZIAŁ!!!Ten człowiek nie dokumentuje rzeczywistości. On ją współtworzy.
To chyba jakiś żart z Twojej strony. Bo w innych kategoriach te zdania mi trudno odebrać. Jak wnioskuje z tekstu, miał szczęście, że akurat był w NJ w dniu ataku a dzięki znajomością udało mu się wejść na teren tragedii. Myślałem jednak, że to oczywiste...
Czemu w swoich pracach niczym nie sugeruje, że to co fotografuje jest w większości wynikiem polityki jego kochanego kraju. Że to przedstawiciele jego narodu maczają paluch w większości kryzysów i wojen na świecie.
A po co ma to robić? Przedstawianie do czego doprowadzają wojny i konflikty a także bieda to za mało? Przecież każda racjonalnie myśląca jednostka, może sobie dopowiedzieć resztę nie musi mięć wszystkie łopatologicznie podanego.
Dla mnie ten człowiek jest pożałowania godny.
Oby więcej takich godnych pożałowania ludzi...
1jac - Nachtwey jest dziennikarzem - reporterem - a istotą tego zawodu jest zdawanie relacji, bezstronny opis - i on ją zdaje, robi to poprzez zdjęcia. Relacja powinna być wolna od oskarżeń - bo wtedy nie jest już relacją. Nachtwey dochowuje w swej pracy wszelkich prawideł swojego zawodu i jego etyki.
Idąc dalej tropem tego, co napisałeś, należałoby np. odebrać wszelkie honory Ryszardowi Kapuścińskiemu, bo przecież też dorobił się sławy na opisywaniu wojen i biedy
w krajach Trzeciego Świata.
Reporter jest łącznikiem między dwoma światami, kimś w rodzaju tłumacza rzeczywistości,
na tym polega jego praca, która wcale łatwa i lekka nie jest. Dla bohaterów ich opowieści
często to jedyna szansa, by móc przedstawić swój los, by zostać utrwalonym, zapamiętanym.
Poza tym, tego zawodu nie można uprawiać ot tak po prostu. Trzeba mieć w sobie wrażliwość na sprawy drugiego człowieka, umieć słuchać i widzieć, a nie tylko patrzeć. Reporter musi mieć w sobie dużo pokory, musi umieć stanąć w cieniu - nie każdego stać na to.
Jest to dylemat
Ale jak oglądam fotki z tragedii to zawsze się nad tym zastanawiam czy moje sumienie pozwoliłoby mi stać i fotografować.
Gdybyś zrobił fotkę w naszym środowisku z przestępstwa to skazali by Cię za współudział. Robiąc ją w krajach bezprawia jesteś łącznikiem, informatorem. Ciekawe jest to, że w obu przypadkach temat jest ten sam czyn, tylko różne miejsca.
To akurat nie tyczy się tego reportażu bo on jest relacją codziennej egzystencji w tamtych miejscach.
Ciekawe czy ci ludzie patrząc na fotografa czują to, że wezmą udział w głębokim przesłaniu i czują się lepiej z tego powodu.
Jest to dylemat
Ale jak oglądam fotki z tragedii to zawsze się nad tym zastanawiam czy moje sumienie pozwoliłoby mi stać i fotografować.
Gdybyś zrobił fotkę w naszym środowisku z przestępstwa to skazali by Cię za współudział.
Ciekawe czy ci ludzie patrząc na fotografa czują to, że wezmą udział w głębokim przesłaniu i czują się lepiej z tego powodu.
A w tej chwili Twoje sumienie pozwala Ci spokojnie jeść kolacje pomimo tego, że w tym samym momencie inni ludzie umierają z głodu ?
O czym mówisz ? To ma być porównanie do tego co robi Nachtwey ? (skazanie za współudział)
A do ostatniego zdania to nie wierzę aby tak było. Pewnym jest, że można dać tym ludziom nadzieję na zmianę. Zmianę na lepsze życie.
Jest zdjęcie z wojny w Wietnamie, gdzie w grupie dzieci biegnie dziewczynka poparzona napalmem. To słynne zdjęcie - zdjęcie ikona (nawet jest wątek z tym wydarzeniem w filmie "Zdjęcie czy ikona ?" ) otworzyło oczy światowej opini społecznej na prawdę o wojnie w Wietnamie. Dopiero po zamieszczeniu tego zdjęcia w prasie zaczęły powstawać organizacje pacyfistyczne odważnie i głośno domagające się zaprzestania tej bezsensownej wojny.
Autor tego zdjęcia zorganizował zbiórkę pieniędzy na operację dla tej poparzonej dziewczynki. Spotykał się z nią wiele razy - również kiedy była już dorosła. Uratował życie jej i wielu innym dzięki zrobieniu i opublikowaniu "nieludzkiej" fotografii. Wcześniej ludzie nie wyobrażali sobie nawet skali i okrucieństwa wojny w Wietnamie.
Trochę szacunku.
O czym mówisz ? To ma być porównanie do tego co robi Nachtwey ?
To akurat nie tyczy się tego reportażu bo on jest relacją codziennej egzystencji w tamtych miejscach.
zdanie wyrwane z kontekstu
A w tej chwili Twoje sumienie pozwala Ci spokojnie jeść kolacje pomimo tego, że w tym samym momencie inni ludzie umierają z głodu ?
No akurat zdaję sobie z tego sprawę i nie nazywam tej sytuacji misją itd
Osobiście nie wierzę w to, że ci biedni ludzie mają nadzieję bo widzą aparat fotograficzny. Raczej mają nadzieję że za fotkę dostaną cokolwiek.
Czy każdy fotograf robiący fotografie pomaga?
Będąc na miejscu wypadku najpierw byś fotografował czy starał się pomóc ?
I teraz dla pełnego zrozumienia, uważam że reportaże z pokazujące takie miejsca na świecie są potrzebne właśnie po to żeby poruszyć sumienia.
Ale są fotografie przy których zastanawiam się czy fotograf fotografując nie stracił czasu i szansy aby pomóc. I czy jego intencję nie jest zwykły zysk.
Skoro to nie tyczy tego reportażu (i moim zdaniem w żadnym wypadku pracy Nachtweya całościowo) to po co ten przykład ? To jak byś sugerował, że nie tyczy tego reportażu a może odnosić się do innych J. Nachtweya.
Tak. Są fotografowie (i wykonawcy innych profesji również), którzy wykonując daną pracę myślą tylko o zysku. Tzn. nie czują powołania, "bluesa". Są i tacy, którzy robią to jeszcze ze słabym skutkiem (ich zdjęcia są po prostu słabe).
Pozdrawiam :)
Przypomniało mi się właśnie jak 4 lata temu będąc z kolegą na wystawie world press photo rozpoczęliśmy podobną dyskusję. Zobaczyliśmy tam zdjęcie z jakichś zamieszek, które zostało wykonane przez fotografa postrzelonego w nogę i leżącego na ziemi oczywiście z perspektywy ziemi. Mój kolega powiedział wtedy "patrz co za poświęcenie dla sztuki, dostał w nogę, ale dalej robi zdjęcia", ja wtedy odpowiedziałem mu przewrotnie "czego to ludzie nie robią dla pieniędzy..."
Wydaje mi się, że jeśli chodzi o zdjęcia ludzkich tragedii (i nie tylko) to każdy widzi w nich to co chce widzieć. Niektórzy jak zobaczą takie zdjęcie, to choć na chwilę zatrzymają się i pomyślą nad kruchością życia. Niektórzy zaczną bardziej doceniać to co mają. Niektórzy odkryją, że ich życie jest naprawdę szczęśliwe. A niektórzy zaczną wymyślać czy robienie takich zdjęć jet moralne czy nie. Jeszcze inni czy reporter mógł pomóc potrzebującym zamiast robić zdjęcia. A są i tacy którzy pomyślą za ile sprzedał zdjęcia. Na tym polega piękno fotografii, że jeden kadr potrafi nieść mnogość różnorodnych interpretacji.
Nachtwey świetnie sfotografował cierpienie. Czy zrobił to dla ratowania ludzi, przesłania, poruszenia sumień odbiorców, czy wyłącznie dla własnego zysku? Pewnie tylko on to wie. Natomiast dla odbiorcy nie powinno mieć to żadnego znaczenia. Zdjęcie to zdjęcie, nie ważny jest cel jego powstania, lecz skutek jaki wywołuje u odbiorców.
Jak to możliwe, że był akurat pod WTC w chwili ataku? Po prostu WIEDZIAŁ!!!.
Nachtwey talibem. tego jeszcze nie słyszałem.
Przypomniało mi się właśnie jak 4 lata temu będąc z kolegą na wystawie world press photo rozpoczęliśmy podobną dyskusję. Zobaczyliśmy tam zdjęcie z jakichś zamieszek, które zostało wykonane przez fotografa postrzelonego w nogę i leżącego na ziemi oczywiście z perspektywy ziemi. Mój kolega powiedział wtedy "patrz co za poświęcenie dla sztuki, dostał w nogę, ale dalej robi zdjęcia", ja wtedy odpowiedziałem mu przewrotnie "czego to ludzie nie robią dla pieniędzy"
Mam taki album z fotami z Powstania Warszawskiego - ostatnie zdjęcia też były zrobione
z poziomu ziemi, bo autor oberwał serią po nogach. Robił foty leżąc ranny, gdy na
podwórze wbiegali już Niemcy. Też się poświęcał dla sztuki? Może myślał o pieniądzach?
A co miał robić?
Co to za komentarze? "Poświęcał się dla sztuki; czego to ludzie nie robią dla pieniędzy"?
Może powiedz to weteranom z Karbali? Oni też pojechali na misję dla kasy...
Porównujesz bez sensu dwie zupełnie inne sytuacje.
Nachtwey talibem. tego jeszcze nie słyszałem.
Tu raczej chodzilo 1jac'owi o nawiazanie do filmow typu "Cala Prawda o WTC", a przynajmniej tak mi sie wydaje.
Bardzo interesujaca teoria spiskowa i daje do myslenia, polecam tym co nie widzieli.
Tu raczej chodzilo 1jac'owi o nawiazanie do filmow typu "Cala Prawda o WTC", a przynajmniej tak mi sie wydaje.
Bardzo interesujaca teoria spiskowa i daje do myslenia, polecam tym co nie widzieli.
Bartek :) . Raczej ? Nie róbmy "jaj z pogrzebu". Mnie ta teoria też dała do myślenia, ale po co do tego mieszać fotografów :twisted:.
Faktycznie: to jak dana osoba interpretuje sobie zdjęcia świadczy O NIM samym a nie o twórcy. Materialista zapewne pomyśli: zrobił dla pieniędzy :evil:.
Ktoś o niskim poziomie empatii powie: dla "sztuki" lub inne tego typu bzdury.
I jeszcze tylko kilka pytań: czy można utrwalać takie obrazy myśląc tylko o zarobku ? Myśląc tylko o "robieniu sztuki" ? Będąc bezduszną "maszyną" ?
Czy wyjdą tak osobiste i LUDZKIE fotografie ?
Pozdrawiam z szacunkiem i wyrozumiałością dla odczuwających i myślących inaczej.
Soundman
18-10-2008, 12:27
Tak, pojechać do Afryki, Azjii lub Ameryki Południowej, zrobić zdjęcia nędzy w najbiedniejszym slamsie a później wrócić do luksusowego świata z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Choć wielu takich fotoreporterów nie radzi sobie z tym co widzieli i chla na umór. Więc o co chodzi? Czy o to, że "tam" jest prawdziwy świat a "tu" - "polukrowany, konsumpcyjny i kiczowaty"? A może o to, że piękne może być tylko to co biedne i cierpi w dodatku.
Dodam jeszcze cytat z www.reporter.egu.pl poświęcony JN.
"Był właściwie wszędzie gdzie działo się coś ważnego: od Salwadoru, przez Somalię, Bałkany po Czeczenię. Dzięki zawodowemu szczęściu był naocznym świadkiem ataku na World Trade Center 11 września 2001 roku i jednym z dwóch fotografów, którzy działali w samym centrum wydarzeń."
Jak to możliwe, że był akurat pod WTC w chwili ataku? Po prostu WIEDZIAŁ!!!Ten człowiek nie dokumentuje rzeczywistości. On ją współtworzy. Czemu w swoich pracach niczym nie sugeruje, że to co fotografuje jest w większości wynikiem polityki jego kochanego kraju. Że to przedstawiciele jego narodu maczają paluch w większości kryzysów i wojen na świecie.
Dla mnie ten człowiek jest pożałowania godny.
Ręce mi chłopie opadają jak Cie czytam....
To po prostu nie czytaj. Ja piszę swoją własną opinię o JN. On jest dla mnie człowiekiem z innego, obcego dla mnie świata. I tylko tyle. Nie staram się obrazić nikogo, kto widzi w JN guru fotografii.
Soundman
18-10-2008, 13:10
......
Jak to możliwe, że był akurat pod WTC w chwili ataku? Po prostu WIEDZIAŁ!!!Ten człowiek nie dokumentuje rzeczywistości. On ją współtworzy. .....
Dla mnie ten człowiek jest pożałowania godny.
A to to niby co ?? Jakbyś powiedział że wynajął talibów żeby zdjęcia dobre mieć po zniszczeniu WTC...
Czytałeś kiedyś o nim coś więcej ?? Wiesz co poświęcił dla fotografii?? Ile razy był ranny i chory przez to gdzie jeżdzi i co robi ?? Albo wogole po co to robi ??
Na całym świecie najlepiej sprzedaje się cudza tragedia, kataklizmy itd. Kto był chciał kupić u nas gazetę lub obejrzeć film na przykład o szczęśliwej przeciętnej niemieckiej rodzinie?
Zwykły człowiek, "nie fotograf" widząc ten materiał raczej nie będzie się zastanawiał nad moralnością fotografa ale nad tragedią ludzi.
Znowu fotografowie (np. na forach) też go obejrzą i podejmą temat i tak autor zaspokoi wszystkich.
Ważne aby się mówiło i oglądało.
Soundman
18-10-2008, 15:12
Tak Ważne by się mówiło i oglądało bo wtedy jest większa szansa że ktoś tym ludziom pomoże, a o to właśnie przecież chodzi. Zwykła niemiecka rodzina sama sie zfotografuje i zrobi sobie album rodzinny bo o niej nikt słyszeć nie musi im sie dobrze żyje.
Soundman
18-10-2008, 19:02
Jest to dylemat
Ale jak oglądam fotki z tragedii to zawsze się nad tym zastanawiam czy moje sumienie pozwoliłoby mi stać i fotografować.
A załóżmy że by Ci nie pozwoliło to opowiedz nam dlaczego ?? Przecież te fotki są wykonane w szpitalach więc ??
Ciekawe czy ci ludzie patrząc na fotografa czują to, że wezmą udział w głębokim przesłaniu i czują się lepiej z tego powodu.
Obejrzyj "WarPhotographer" i słuchaj dokładnie a się przekonasz jest tam o tym mowa.
Tak Ważne by się mówiło i oglądało bo wtedy jest większa szansa że ktoś tym ludziom pomoże, a o to właśnie przecież chodzi.
Dokładnie. Taki film ma oczywiste przesłanie.
Gość jest fotografem wojennym. http://www.jamesnachtwey.com/
Gdyby kogoś interesowało to poniżej credo i odpowiedź dlaczego trzyma się tego tematu:
"There has always been war. War is raging throughout the world at the present moment. And there is little reason to believe that war will cease to exist in the future. As man has become increasingly civilized, his means of destroying his fellow man have become ever more efficient, cruel and devastating.
Is it possible to put an end to a form of human behavior which has existed throughout history by means of photography? The proportions of that notion seem ridiculously out of balance. Yet, that very idea has motivated me.
For me, the strength of photography lies in its ability to evoke a sense of humanity. If war is an attempt to negate humanity, then photography can be perceived as the opposite of war and if it is used well it can be a powerful ingredient in the antidote to war.
In a way, if an individual assumes the risk of placing himself in the middle of a war in order to communicate to the rest of the world what is happening, he is trying to negotiate for peace. Perhaps that is the reason why those in charge of perpetuating a war do not like to have photographers around.
It has occurred to me that if everyone could be there just once to see for themselves what white phosphorous does to the face of a child or what unspeakable pain is caused by the impact of a single bullet or how a jagged piece of shrapnel can rip someone's leg off - if everyone could be there to see for themselves the fear and the grief, just one time, then they would understand that nothing is worth letting things get to the point where that happens to even one person, let alone thousands.
But everyone cannot be there, and that is why photographers go there - to show them, to reach out and grab them and make them stop what they are doing and pay attention to what is going on - to create pictures powerful enough to overcome the diluting effects of the mass media and shake people out of their indifference - to protest and by the strength of that protest to make others protest.
The worst thing is to feel that as a photographer I am benefiting from someone else's tragedy. This idea haunts me. It is something I have to reckon with every day because I know that if I ever allow genuine compassion to be overtaken by personal ambition I will have sold my soul. The stakes are simply too high for me to believe otherwise.
I attempt to become as totally responsible to the subject as I possibly can. The act of being an outsider aiming a camera can be a violation of humanity. The only way I can justify my role is to have respect for the other person's predicament. The extend to which I do that is the extent to which I become accepted by the other, and to that extent I can accept myself.
James Nachtwey"
Soundman
18-10-2008, 20:17
Miejmy nadzieje że teraz pewni czytelnicy zrozumieją dlaczego jest on tak chwalony za to co robi.
A załóżmy że by Ci nie pozwoliło to opowiedz nam dlaczego ?? Przecież te fotki są wykonane w szpitalach więc ??
Nie wiem czy patrząc przez aparat wytrzymał bym spojrzenie cierpiących oczu.
Bardzo spokojnie i z pewnością wypowiadacie się o uczuciach i relacjach fotograf - osoba cierpiąca. Nie podoba mi się ta pewność. Ciekawy jestem czy widzieliście cierpienie z bliska lub osobę pozbawioną nadziei. Nie trzeba daleko szukać. Proponuje spacer do szpitala w mniejszej miejscowości lub hospicjum, i zrobienie reportażu oczy chorych. Potem opisać swoje uczucia - po wycieczce rozmowach z personelem i chorymi.
Będąc tam, nie pokazujcie aparatu i powiedzcie, że chcieliście im pomóc i co możecie dla nich zrobić.
Ciekawy jestem na którym miejscu długiej listy usłyszycie proszę o fotografię.
Ciekawy jestem czy widzieliście cierpienie z bliska ...
Proponuje spacer do szpitala w mniejszej miejscowości lub hospicjum, i zrobienie reportażu oczy chorych. Potem opisać swoje uczucia - po wycieczce rozmowach z personelem i chorymi.
Ciekawy jestem na którym miejscu długiej listy usłyszycie proszę o fotografię.
Tak. Często i w bezpośrednim kontakcie. Reportaż w szpitalu i innych miejscach, gdzie są ludzie nieuleczalnie chorzy i umierający miałem okazję wykonywać kilkakrotnie (akurat te ze szczególnymi, ciężkimi przypadkami nie fotografowałem na zlecenie - była to moja osobista inicjatywa). Uwierz, wystarczy, że nie mają nic przeciwko byciu fotografowanymi.
Tak naprawdę jedynym, który powinien prosić to fotograf (i nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej, choć sporadycznie zdarza się, że ktoś sam prosi o zdjęcie).
Nie każdy ma predyspozycje do konkretnej pracy. Obojętne, czy to będzie praca fotografa, krawca, lekarza.
Aptekarze też żerują na ludzkim nieszczęściu ? Przecież leki są drogie a kupować trzeba.
Poza tym punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Soundman
20-10-2008, 16:47
Nie wiem czy patrząc przez aparat wytrzymał bym spojrzenie cierpiących oczu.
Bardzo spokojnie i z pewnością wypowiadacie się o uczuciach i relacjach fotograf - osoba cierpiąca. Nie podoba mi się ta pewność. Ciekawy jestem czy widzieliście cierpienie z bliska lub osobę pozbawioną nadziei. Nie trzeba daleko szukać. Proponuje spacer do szpitala w mniejszej miejscowości lub hospicjum, i zrobienie reportażu oczy chorych. Potem opisać swoje uczucia - po wycieczce rozmowach z personelem i chorymi.
Będąc tam, nie pokazujcie aparatu i powiedzcie, że chcieliście im pomóc i co możecie dla nich zrobić.
Ciekawy jestem na którym miejscu długiej listy usłyszycie proszę o fotografię.
A czy zadaniem reportera jest chodzenie i czekanie na to aż ktoś go poprosi o zdjęcie czy dokumentowanie rzeczywistości ??
Tak jak przedmówca napisał punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Reporter w tym wypadku jest jak lekarz... Lekarz leczy a reporter dokumentuje i oboje nie chodzą i nie płaczą nad tymi ludzmi tylko wykonują swoją pracę bo do tego są przeznaczeni. Niewiem czy Ty byłeś w takim środowisku ja miałem do czynienia ze środowiskiem medycznym i owszem na początku człowiek różnie podchodzi do różnych spraw a potem sie na to znieczula, nie dlatego żeby sie od tego odciąć tylko dlatego że zbyt osobiste podejście do wszystkiego uniemożliwiło by prawidłowe funkcjonowanie i wykonywanie pewnych zadań. Wyobraż sobie lekarza który przychodzi do chorego i widząc jego cierpienie zaczyna ryczeć i wychodzi bo nie może znieść tego widoku, widziałeś kiedyś taki przypadek ?? Pozatym niebędąc tam tą osobą chorą i mieszkającą w tamtym środowisku nie jesteś w stanie określić jak oni reagują więc nie stawiaj sie w ich sytuacji i niemow o co by poprosili.
A tak wogole nawiązując do tematu wątku w samym przesłaniu Nachtweya chodziło o to żeby jak najwięcej osób się dowiedziało co się dzieje na świecie i jak grożna jest TB żeby pomóc ludziom na nią chorym więc niekumam jak ktoś może myśleć że to żałosne. Lepiej zostawić ich samych sobie tak ??
A tak wogole nawiązując do tematu wątku w samym przesłaniu Nachtweya chodziło o to żeby jak najwięcej osób się dowiedziało co się dzieje na świecie i jak grożna jest TB żeby pomóc ludziom na nią chorym więc niekumam jak ktoś może myśleć że to żałosne. Lepiej zostawić ich samych sobie tak ??
OK Soundman. Popatrzyłeś sobie na zdjęcia JN i co zrobiłeś Ty osobiście dla poprawy doli tych ludzi. Co konkretnie? Poza frazesami.
Mnie poruszył los jednej niewidomej dziewczyny i kupiłem jej komputer, taką wersję dla niewidomych. Dodam, że nikt nigdzie nie publikował jej wzruszających zdjęć. I tym bardziej nie dostał za to nagród na zblazowanych festiwalach czy jakichś tam innych ewento-szopkach.
Mnie poruszył los jednej niewidomej dziewczyny i kupiłem jej komputer, taką wersję dla niewidomych. Dodam, że nikt nigdzie nie publikował jej wzruszających zdjęć.
Jak dowiedziałeś się o tej niewidomej, potrzebującej dziewczynie ? Telepatia, jasnowidztwo ? Nigdzie o tym nie napisali, nie mówili a jednak się dowiedziałeś. Chyba, że to sąsiadka, czy ktoś w tym rodzaju. Chwała Ci za ten czyn.
Soundman
21-10-2008, 21:29
OK Soundman. Popatrzyłeś sobie na zdjęcia JN i co zrobiłeś Ty osobiście dla poprawy doli tych ludzi. Co konkretnie? Poza frazesami.
Mnie poruszył los jednej niewidomej dziewczyny i kupiłem jej komputer, taką wersję dla niewidomych. Dodam, że nikt nigdzie nie publikował jej wzruszających zdjęć. I tym bardziej nie dostał za to nagród na zblazowanych festiwalach czy jakichś tam innych ewento-szopkach.
Nic prócz próby rozpowszechnienia tego filmu. Ja niewiele moge ale chociaż próbuje a może dowie się o tym ktoś kto będzie mogł więcej odemnie, i próbuje też zrozumieć Ciebie bo teraz Twoją wypowiedz zrozumiałem na zasadzie " jak ktoś zrobi ludziom dotkniętym jakąś chorobą zdjęcia to niepowinno sie im pomagac" Pomijam fakt nagród które dostał za te zdjęcia a może za to że on właśnie w ten sposób próbuje im pomóc co ? Słuchałeś kiedyś jego wypowiedzi ?? próbowałeś to zrozumieć ?? Są wolontariusze którzy poświęcają życie dla tych ludzi i są fotografowie którzy robią takie zdjęcia które mogą wywrzeć wpływ na ludziach którzy tu gdzie życie jest normalne mogą pomóc. Jak on sam powiedział "Niekazdy może tam być dlatego są tam fotografowie"
Za BuRton em chwała Ci za ten czyn...
Dzięki, ale chwały ujmuje fakt, że dziewczyna jest z "pobliża".
Nic Ci nie ujmuje. Nawet jak by mieszkała tuż obok. Wspaniały gest, ludzki. O to mi w tym wszystkim chodzi. Cokolwiek robimy ważny jest szacunek dla drugiej osoby. Możemy go wyrażać na wiele sposobów.
Pozdrawiam Marcin
Soundman
22-10-2008, 15:53
Dla mnie też niema znaczenia czy dziewczyna jest z drzwi obok czy z drugiego krańca polski i dla niej pewnie też to nie za wiele różnicy robi dla niej ważny jest komputer który jej pomoże w życiu i Ty... A teraz sobie pomyśl że Nachtwey też proboje zdziałać to co Ty dla tej dziewczyny...
Jak ktos nie rozumie sensu pracy JN to niech obejrzy film "The War Photographer". Moze wtedy pojmie ten trudny do zrozumienia sens.
Soundman
23-10-2008, 12:40
Dodam tylko że żeby to naprawde zrozumieć trzeba stosunkowo dobrze znać angielski i niemiecki bo te dwa języki są urzywane w tym filmie a napisów nie widziałem szczerze mówiąc po polsku.
Szczerze mówiąc to oglądałem ten film w TV z napisami polskimi. Ale pewnie jakość tłumaczenia była niska bo tego "trudnego do zrozumienia sensu" nie załapałem. Ale sensu istnienia Dody też nie pojmuję. Dlaczego takie porównanie? Otóż i JN i Doda daja ludowi to, co do życia niezbędne. Doda popkulturową rozrywkę, JN wzmocnienie poczucia bezpieczeństwa. Skoro "tam" dzieje się taka makabra, to u nas jest doskonale. Chwała ..... (wpisz co chcesz) za to. Ot, cała misja.
1jac -> Powiedz mi w takim razie, którego fotografa szanujesz za dokonania, dorobek? Czy w ogóle jest ktoś taki?
Soundman
24-10-2008, 23:10
Szczerze mówiąc to oglądałem ten film w TV z napisami polskimi. Ale pewnie jakość tłumaczenia była niska bo tego "trudnego do zrozumienia sensu" nie załapałem. Ale sensu istnienia Dody też nie pojmuję. Dlaczego takie porównanie? Otóż i JN i Doda daja ludowi to, co do życia niezbędne. Doda popkulturową rozrywkę, JN wzmocnienie poczucia bezpieczeństwa. Skoro "tam" dzieje się taka makabra, to u nas jest doskonale. Chwała ..... (wpisz co chcesz) za to. Ot, cała misja.
Przyjacielu więc z kiepskim tym dubbingiem ogladałeś ten film bo jest taka scena pod koniec gdzie stoją JN i jakiś pracownik galerii przy scianie ze zdjęciami i pracownik pyta gdzie te zdjęcia były robione ?? a Nachtwey odpowiedział że w wielu miejscach i wymienił kilka (na terenie usa) na co pracownik odpowiedział że uważa że jest to jedna z "najmocniejszych" scian i dodał że obrazuje to że ameryka ma swoje problemy i nie jest w niej tak że wszędzie dookoła jest horror a u nas (w usa) jest idealnie mamy własne problemy zbrodnie i horrory.
Byćmorze właśnie z powodu kulawego tłumaczenia filmu właśnie tak go pojmujesz co ??
1jac -> Powiedz mi w takim razie, którego fotografa szanujesz za dokonania, dorobek? Czy w ogóle jest ktoś taki?
Mógłbym powiedzieć zartobliwie, że oprócz Nachtweya wszystkich. Ale to nie jest prawda. Nie mam jednego, bądź kilku faworytów. Cenię co najmniej setkę fotografów za ich prace, nie za ich misję naprawy świata. A cały mój odrzut do JN zasadza się na jego misjonarsko-mesjastycznych zapędach. Facet jest zwykłym (dobrym) fotoreporterem, a dorabia do tego jakąś ideologię o zbawianiu świata. To mnie brzydzi.
Jestem przeciwnikiem posiadania i wyznawania guru, mistrza czy jakkoliwek by to nazwać. Jak się uczę, to wynajmuję nauczyciela, płacę mu, wukonujemy prace, zdaję egzamin i finisz. Ewentualnie nastepny etap. Traktowanie kogoś jak guru ogranicza (czywiście traktującego). Tak uważam.
Nie chciałbym ciągnąć tego tematu dalej bo ciesze się, że mamy czasem odmienne zdania i pięknie się różnimy. Ale nikt z nas chyba nie nazwał JN "guru" i ja go za takowego wcale nie uważam. Dla mnie istnieją "mistrzowie" fotografii ale w tym kontekście, że mistrza warto próbować prześcignąć ;) .
Pozdrawiam 1jac i Resztę :) Marcin
Soundman
26-10-2008, 23:33
Mógłbym powiedzieć zartobliwie, że oprócz Nachtweya wszystkich. Ale to nie jest prawda. Nie mam jednego, bądź kilku faworytów. Cenię co najmniej setkę fotografów za ich prace, nie za ich misję naprawy świata. A cały mój odrzut do JN zasadza się na jego misjonarsko-mesjastycznych zapędach. Facet jest zwykłym (dobrym) fotoreporterem, a dorabia do tego jakąś ideologię o zbawianiu świata. To mnie brzydzi.
Jestem przeciwnikiem posiadania i wyznawania guru, mistrza czy jakkoliwek by to nazwać. Jak się uczę, to wynajmuję nauczyciela, płacę mu, wukonujemy prace, zdaję egzamin i finisz. Ewentualnie nastepny etap. Traktowanie kogoś jak guru ogranicza (czywiście traktującego). Tak uważam.
mozesz mi wyjasnic o co Ci chodzi z ta misja zbawiania swiata ?? i o co chodzi z ta nauka bo niewiem do czego to przykleic... ubzdurales sobie cos o tym JN i teraz robisz z niego zbawiciela samemu probojac pomoc ludziom dotknietym przez los jak to napisales kupujac dziewczynie komouter... To po co to robiles skoro tak Cie to brzydzi ??
Powered by vBulletin® Version 4.2.5 Copyright © 2025 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.