Zobacz pełną wersję : Testy optyki Canon i Zuiko na body 20D
Pozwolę sobie coś napisać o testach optyki, bo mi one dały ostatnio nieźle w kość, wyników jeszcze nie opracowałem nawet na własne potrzeby, bo mi najpierw oczy muszą odpocząć, a i czasu na to trzeba od groma.
Obuwszy się w całą masę manualnego sprzętu zapadłem na „zuikoholizm”, ale wyniki plenerowe nie dawały możliwości bezpośredniego porównania szkieł między sobą, więc zdecydowałem się pożyczyć cyfrowe body, bo sam jeszcze tkwię w systemach analogowych EOS-a i Olympusa.
Testy zrobiłem starając się nie robić przesadnej rewolucji w ciasnym mieszkaniu, więc nie są to takie testy, jak robią profesjonaliści dysponujący studiem. Przy okazji wszystkie obiektywy były testowane ze stałej odległości, a nie w stałej skali odwzorowania i brakuje elementów do testowania w narożach kadru w płaszczyźnie ostrzenia.
Jednakże celem testów było porównanie konkretnych szkieł w tych samych warunkach, i to zostało uzyskane, dając przy okazji niektórych obiektywów(gdy obiekt centralny nie wypełniał całego kadru) blade pojęcie o rozkładzie głębi ostrości i bokeh. O skali zadania niech świadczy lista testowanych obiektywów:
1 Canon EF 1,8/50 mm MK I
2 Canon EF 3,5-4,5/28-70 mm
3 Canon EF 3,5-5,6/28-80 mm USM II
4 Canon EF-S 3,5-5,6/18-55 mm
5 Cosina AF 3,5-4,5/19-35 mm
6 Tamron AF SP XR 2,8/28-75 mm
7 Sigma AF LD 3,8-5,6/28-135 mm Macro
8 Sigma AF 4-5,6/70-300 mm DL Macro Super
9 Vivitar AF 3,5/100 mm Macro
10 Miranda 2,8/24 mm
11 Kiron 2/28 mm
12 Zuiko 2,8/28 mm
13 Zuiko 3,5/28 mm
14 Zuiko 2,8/35 mm
15 Zuiko 1,4/50 mm Silvernose
16 Zuiko 1,8/50 mm MC
17 Zuiko 1,8/50 mm Silvernose
18 Zuiko 3,5/50 mm Macro
19 Tamron 2,8/90 mm Macro
20 Cosina MF 3,5/100 mm macro
21 Zuiko 2,8/135 mm
22 Zuiko 3,5/135 mm
23 Zuiko 4/28-48 mm
24 Zuiko 4/35-70 mm
25 Tamron 44A 3,5-4,5/28-70 mm
26 Tamron SP 01A 2,8-3,8/35-80 mm
27 Zuiko 4/75-150 mm
28 Tamron 02A 3,5/70-150 mm
29 Zuiko 4/65-200 mm
Aparat do testów to Canon EOS 20D, pożyczony na parę dni od znajomego.
Canon EOS 20D jakoś mi do gustu nie przypadł. Wielofunkcyjne klawisze nieustannie wprawiały mnie w konsternację, którego kółka nastawczego użyć do zmiany pożądanej wartości, powolne przewijanie zdjęć na podglądzie jest irytujące, celownik – daruję mu nawet to, jest że mały, ale nie daruję, że wyposażony w beznadziejną do ręcznego ostrzenia matówkę, a autofokus tak kiepski, że aż szkoda słów. Czujnik centralny wrażliwy, ale nieprecyzyjny, czujniki boczne- żenująco zawodne, więc bezużyteczne. Mój stary EOS-650 przez 16 lat nigdy mi nie odwalił takiej kichy z ostrzeniem, mając tylko jeden czujnik, i to nie-krzyżowy, co 20D notorycznie, ze wszystkimi zapinanymi do niego szkłami, a matówkę ma o niebo lepszą do celów MF! Pod względem pracy autofokusa 20D wymięka przy moim kompaktowym Canonie A610. Sam robi katastrofalne błędy i nie powtarza ich w tej samej skali, gdy ostrzy się automatycznie, natomiast przy ręcznym ostrzeniu można przejechać na skali odległości ładnych parę metrów uzyskując ciągłe lub skokowe potwierdzenie poprawnej nastawy! Wykonałem dwie serie testów ustawiając ostrość przy jej potwierdzeniu i nie zważając na nie, na oko, i mało które rezultaty są porównywalne: często ostrząc ręcznie jest dużo ostrzej, gdy czujnik nie potwierdza ostrości!
W związku z powyższym, co do wielu zdjęć mam poważne zastrzeżenia, czy ostrość była nastawiona prawidłowo.
Matryca Canona 20D 8,2 Mpix posiadająca rozdzielczość 155 pixeli/mm, co stawia wysokie wymagania rozdzielczości obiektywu, bo aż 68 par linii/mm (obiektywy o takiej rozdzielczości do fotografii analogowej uznawane są już za ponadprzeciętnie dobre, wręcz znakomite!) daje możliwość uzyskania nie-ekstrapolowanego formatu wydruku 20 x30 cm przy rozdzielczości 300 dpi. Z kolei pełnoklatkowa matryca Canona 5D mimo ponad 12 Mpix ma rozdzielczość własną rzędu 55 par linii/mm, więc wystarczają do niej obiektywy dość przeciętne pod względem rozdzielczości, bo matryca większej nie jest w stanie przenieść, natomiast w jej przypadku dużo bardziej istotne są aberracje chromatyczne i winietowanie, czyli wszystko to, co zazwyczaj odgrywa się na brzegach i w rogach obrazu, a więc poza obszarem pracy obiektywu widzianym przez małe matryce APS-C.
Oba rodzaje matryc są natomiast prawie jednakowo podatne na kontrast obiektywu, a to, co oceniamy jako „ostrość”, jest wynikiem interakcji pomiędzy kontrastem obrazu a jego rozdzielczością. Są, jak wiadomo, obiektywy o niewielkiej rozdzielczości, ale za to o wysokim kontraście, oraz odwrotnie- małokontrastowe, ale wysokorozdzielcze. Wydawało by się, że ideałem byłby obiektyw wysokorozdzielczy o wysokim kontraście, tyle jednak, że... nie zawsze. Wysoki kontrast obiektywu przy wysokim kontraście oświetlenia owocuje przeważnie za wysokim kontrastem zdjęcia, cienie są za głębokie, albo światła przepalone, a korekcja tonalna często nie daje pożądanych rezultatów. Korekcja naświetlenia również. Natomiast obiektyw małokontrastowy przy wysokim kontraście oświetlenia potrafi „od ręki” wyciągnąć taką gamę półtonów, jakiej nie uzyskamy żadną metodą obróbki elektronicznej. Przy silnym świetle słonecznym (lato, plaża, ulice z jasną i ciemną stroną) przepiękne tonalnie i kolorystycznie zdjęcia uzyskuje się z nienajwyższego niby lotu „kitowych” obiektywów. W złych warunkach oświetleniowych (zachmurzenie, w cieniu), gdy kontrast oświetlenia jest kiepski, światło mocno rozproszone, potrzeba używać „żylety”, aby wydobyć ostre szczegóły motywu (włosy, brwi, kontury oczu itp.). Ponadto, im większy kontrast lokalny na zdjęciu, tym większe prawdopodobieństwo wystąpienia aberracji chromatycznej już nawet nie wynikającej z korekcji optyki, ale ze sposobu reakcji matrycy na wysoki kontrast między sąsiadującymi pixelami.
Kolejna sprawa wyszła z poprawnością ekspozycji. Otóż, używając obiektywu systemowego z elektroniczną symulacją wartości przysłony, pomiar światła odbywa się zawsze przy pełnym otworze względnym, a domknięcie przesłony owocuje jedynie zmianą czasu migawki obliczoną proporcjonalnie do zmiany przesłony, czyli np. z 2 s przy F=8 na 4s przy F=11, lub 1s przy F=5,6. Inaczej się sprawa przedstawia przy obiektywach niededykowanych, bez symulacji wartości przysłony- tu pomiar jest zawsze przy otworze roboczym, a wynikowy czas otwarcia migawki okazał się być nieprzewidywalny. Ponieważ testowane obiektywy miały różną jasność, więc założyłem- jak się okazało, głupio, że jak dokonam pomiaru na F=8 i wprowadzę dla każdego obiektywu korekcję, aby z każdy mieć ten sam czas ekspozycji przy F=8 równy 2 s, to będzie dobrze, bo automatyka sobie sama to wszystko skoryguje. I to był błąd. W teorii wszystko się zgadza, jedynie okazało się, że światłomierz silnie reaguje na zmiany kontrastu i winietowania przy zmianie przesłony. O ile na F=8 czasy były ok., czyli założone 2 s, to przy innych przesłonach zdjęcia wychodziły mocno niedoświetlone, albo prześwietlone, nawet ponad 1EV, a przy tym te odchyłki były rożne dla różnych obiektywów. Trudno było więc porównać zdjęcia z dwóch szkieł przy F=1,8, gdy jedno z nich było naświetlone ponad 2x dłużej.
Zdecydowałem się więc na powtórzenie testów z ręcznym nastawianiem czasu migawki, bez pomiaru, jednakowego dla danej wartości przesłony, jak się to odbywało automatycznie z obiektywami systemowymi.
W ich przypadku, ze względu na wykonywanie zdjęć testowych nie w tej samej skali odwzorowania, ale z tej samej odległości dla różnych ogniskowych, wprowadzałem korekcję ze względu na ogniskową, aby mieć te 2 s na F=8, a wszystkie klatki były naświetlone równo, bo zmiana czasu zawsze odbywała się proporcjonalnie i niezależnie od charakterystyki obiektywu.
Bagnet007
13-12-2007, 20:15
Mam tylko takie jedno małe pytanie:
Czy te wszystkie Zuika, to są Twoje prywatne obiektywy ??
Jeśli tak, to już składam zamówienie na 35/2.8, 50/3.5 :-)
EDIT: Tzn. składam w przypadku jeśli mi zwiną sprzed nosa 100/2.8 na allegro...
Z innej beczki...
Jestem świeżo po kupnie w ciemno 75-150/4.
Ciekaw jestem jakie będą efekty.
Tak, to cały mój prywatny zbiór słoików, oprócz kita i tamrona 2.8/28-75 do Canona.
Obiektyw Zuiko 4/75-150 mm jest po prostu rewelacyjny i to nie tylko, jako zoom. Doskonale wytrzymuje konkurencję ze stałkami, a ponadto nie ma praktycznie wcale aberracji chromatycznej, przynajmniej nie w obrębie matrycy APS-C, co być może jest pochodną jego stosunkowo malego kontrastu. Natomiast rozdzielczość w całym kadrze jest imponująca. Do ogniskowej 120 mm ostry i dość kontrastowy już przy pełnej dziurze, od ca 135 do 150 mm niesamowicie mydli z powodu dramatycznego spadku kontrastu na F=4 do F=4,5, natomiast zaczyna "wracać do siebie" przy F=5,6, a na F=8 już jest cacy. Ten egzemplarz nie jest jeszcze przeze mnie porządnie opstrykany, mam go od niedawna, a poprzedni miałem uszkodzony- rozklejona grupa soczewek, kiepskie efekty, masakra w tle. Natomiast w sprawnym bokeh jest jednym z najpiękniejszych, jakie widzialem. Wydaje się, że ten obiektyw jest stworzony do portretu, zwłaszcza przy silnym kontraście oświetlenia.
Bagnet007
14-12-2007, 14:30
A czy nie chciałbyś sprzedać 35/2.8 lub 50/3.5 (pytam całkiem poważnie) ?
Testy właśnie wykonałem m.in. po to, aby zdecydować, co zostawić, a czego się pozbyć, bo jakoś trzeba uzbierać na cyfrowy korpus;-) Jednakże zacznę raczej od wyprzedaży korpusów OM, a optyka będzie szła w drugiej kolejności. Obiektywy, o które pytasz, są mi mało znane- pstryknąłem raptem parę klatek oboma. W testach wypadają świetnie, a ponadto są w stanie określanym jako "mint" i jak za takie za nie zapłaciłem, czyli całkiem słono. Sprzęt wystawiam zazwyczaj na Allegro, czasem na eBay. Całkiem serio- jeszcze nie zdecydowałem, czy będę się akurat tych dwóch pozbywał, chociaż 3,5/50 macro raczej tak, ponieważ do macro mam jeszcze Cosinę, Tamrona i Vivitara AF . Calkiem możliwe, że w będę się także wyzbywał lampy pierścieniowej Sunpak DX-8R z dedykacją TTL do OM.
Jak na razie mam ten problem, że wśród testowanych obiektywów ani jeden nie jest zły, wszystko to są bardzo dobre szkła, szczególnie do analogu, a ponadto każdy ma jakąś fajną specyfikę, którą warto by było jeszcze twórczo wykorzystać widząc po testach, że takowa istnieje:-D Jednak w domu to ja nie fotografuję, a na dworze raz, że bryndza, to jeszcze po powrocie z roboty ciemno, więc moje fotograficzne plany odkładam do wiosny.
Jakbyś coś sprzedawał, to ja też jestem zainteresowany :) I szkłami i body :) Jakiś OM-2/OM-2n by się przydał... Na razie focę OM-20 :)
Bagnet007
14-12-2007, 23:29
Ja mam zamiar nabyć w najbliższej przyszłości OM-1(n) oraz wspomnianego wcześniej 50/3.5 i 35/2.8.
suchar- wydaje mi się, że wkrótce oskubiemy autora wątku z jego nabytków :-)
P.S. Czy ktoś z Was w tej chwili licytuje na allegro 100/2.8 ?
michalab
15-12-2007, 10:27
Nie napisałeś tego wprost, ale po mam wrażenie, że mierzyłeś światło pomiarem matrycowym i do tego zawsze z tej samej odległości.
Co do pomiaru światła, to ja bym zrobił tak (o ile oczywiście oświetlenie nie zmienia się w trakcie testu):
1. Zmierzył raz dal całego testu, wybranym obiektywem, punktowo w jakimś miejscu, sceny, które ma być prawidłowo naświetlone, jest jednolite pod względem koloru i oświetlenia, a jego odcień jest bliski 18% szarości. Ewentualnie wprowadzając jakąś korektę w zależności od odcienia tego czegoś (korektę najlepiej wprowadzić eksperymentalnie).
2. Ustawił aparat na M i ręcznie przeliczał czas dla danych przesłon
Dzięki temu wszystkie zdjęcie powinny być mniej więcej jednakowo naświetlone (no chyba, że obiektywy kłamią co do wartości przesłony), niezależnie od tego co znajdzie się w kadrze. Jeśli chcesz wyeliminować różnice związane z przekłamaniem co do wartości przysłony, to pomiar osobno dla każdego obiektywu - ale trzeba mierzyć punktowo i zawsze to samo - tzn. dla krótszych ogniskowych podejść bliżej, aby kadr obejmował to samo. W przeciwnym wypadku jak mierzysz różne rzeczy to i pomiar jest inny.
Przy pomiarze światła posłużyłem się następującą filozofią: gdy używamy światłomierza zewnętrznego i pomiar nie jest TTL, to uzyskujemy taki sam wynik pomiaru światła odbitego od sceny bez względu na ogniskową obiektywu. Przenosząc wyniki pomiaru na nastawy aparatu zrobimy to samo, czy użyjemy w efekcie obiektywu 28 mm czy 135 mm, a to, czy zastosujemy korekcję ze względu na jasność i kontrast względem tła głównego motywu i jego udzial w kadrze, to już inna sprawa. Ponieważ obiektem zdjęciowym była wydrukowana na laserówce kartka z pięcioma blokami tekstu o malejącej czcionce (1 wiersz- arial 10 pt, ostatni wiersz Arial 1 pt), umieszczonymi w środku i w rogach pola, zrobiłem zdjęcia całej kartki przy pomiarze selektywym z bracketingiem, wybrałem to najodpowiedniejsze (jeszcze nieprześwietlona biel) i wyszło mi, że optymalna ekspozycja wynosi t=2s dla F=8. Aby uzyskać tę samą gestość optyczną w obrębie celu- zadrukowanej kartki, nawet gdy będzie ona stanowiła niewielki udział w kadrze, dla każdej ogniskowej w każdym obiektywie najpierw dokonywałem pomiaru selektywnego przy F=8 i korekcją sprowadzałem czas migawki do 2 s, a potem zmieniając przesłonę już korzystałem z raz wprowadzonej korekcji. I to się okazało niewypałem, bo skutki winietowania lub rozjaśniania środka kadru przez obiektywy zaowocowały nadspodziewanymi skróceniami lub wydłużeniami otwarcia migawki. Druga seria to już był czysty manual w ogóle bez pomiaru światła, jedynie proporcjonalna zmiana parametrów, klatki są naświetlone przynajmniej równo, a to ,czy optymalnie dla danej ogniskowej, to kolejna bajka, w każdym bądź razie histogramy mieszczą się na skali;) Odległość zdjęciowa była stała rzędu 150 cm, co umożliwiło jeszcze czytelność na zdjęciach tekstu fotografowanego obiektywem kitowym przy 18 mm. Statyw Velbon Ultra Maxi-F w najniższym położeniu "rozpłaszczony" na stole sprawiał spore problemy przy ciężkich tele-zoomach, bo leciały na nos i prawdopodobnie zdjęcia przy pełnym otworze są lekko poruszone ze względu na krótką ekspozycję, która "załapała" się jeszcze w czasie wygaszania drgań spowodowanych uderzeniem lustra. Wszystki zdjęcia z 10 sek. samowyzwalaczem, ale drgania aparatu wywołane lustrem są przy lekkim statywie praktycznie nie do wyimpasowania. Przy dłuższej ekspozycji, ponad 2 s, wpływu poruszenia nie widać. Mam problem z oceną tych wyników, niejednorodność tonalna w obrębie konturów liter może być efektem poruszenia, jak i aberracji matrycy lub obiektywu spowodowanej wysokim kontrastem motywu.
Ja mam zamiar nabyć w najbliższej przyszłości OM-1(n) oraz wspomnianego wcześniej 50/3.5 i 35/2.8.
suchar- wydaje mi się, że wkrótce oskubiemy autora wątku z jego nabytków :-)
P.S. Czy ktoś z Was w tej chwili licytuje na allegro 100/2.8 ?
:) Na allegro jest teraz jeden OM-1 MD o ile dobrze pamiętam. Ja na razie nie licytuję 100/2.8 i pewnie się nie włączę, bo chyba mnie nie stać :)
atsf, w każdym razie, jeśli będziesz coś sprzedawał, to koniecznie daj znać :) Czekamy na wyniki testów!
Pzdr
michalab
15-12-2007, 19:41
Jeśli masz zewnętrzny światłomierz, to jasne że dobrze go użyć, ale po tym co napisałeś nie zgadłbym, że używałeś właśnie zewnętrznego. Ten sposób z korektą dość karkołomny, nigdy nie widziałem, żeby ktoś używał światłomierza zewnętrznego i trybu innego niż M.
Nie mam światłomierza zewnętrznego. Jak napisałem uprzednio, dokonywałem pomiaru selektywnego TTL, a korekcja miała sprowadzić każdą ekspozycję do "jednolitej", tj. odpowiadającej T=2 s przy F=8, natomiast automatyka migawki miała sobie poradzić ze zmianą przesłony roboczej i tu ujawnił się silnie wpływ zmiany charakterystyki obiektywu przy zmianie przesłony. Inaczej tego nie mogę wytłumaczyć, no bo skoro dla F=8 jest 2 s, to, kolejno, F=5,6 daje 1 s, F=4 daje 0,5 s, F=2,8 odpowiada 1/4 s a f=2 powinno dać 1/8 s A DAJE NP 1/13s, czyli -2/3 EV, z koleiF=11 powinno dać 4 s a wychodzi 5 s albo 6 s, czyli +1/3 do +2/3 EV. Ponadto dla 3 obiektywów 50 mm o jasności 1,8 oraz jednego Zuiko 1,4/50 korekcje wstępne były różne przy tym samym motywie, w tych samych warunkach!
!!! Łączenie podwójnego wpisu !!!
Z góry odrzucam możliwość błędnego sterowania przesłoną w obiektywie , bo to już by był absurd uniemożliwiajacy kontrolowaną ekspozycję nawet przy pracy na analogowym, dedykowanym korpusie.
Rzecz jest w każdym bądź razie warta sprawdzenia przez każdego posiadacza manualnej optyki i cyfrowego body: czy zmieniając przesłonę roboczą czas migawki zmienia się dokładnie proporcjonalnie. Jestem pewien, że większość posiadaczy takich zestawów nie zauważyła nawet, że wystepują tu nierównomierności, i błąd naświetlenia traktuje jako swój własny, wprowadza po prostu korekcję stosownie do uzyskanego rezultatu i "jedzie dalej".
Bagnet007
16-12-2007, 17:54
Nie mam światłomierza zewnętrznego. Jak napisałem uprzednio, dokonywałem pomiaru selektywnego TTL, a korekcja miała sprowadzić każdą ekspozycję do "jednolitej", tj. odpowiadającej T=2 s przy F=8, natomiast automatyka migawki miała sobie poradzić ze zmianą przesłony roboczej i tu ujawnił się silnie wpływ zmiany charakterystyki obiektywu przy zmianie przesłony. Inaczej tego nie mogę wytłumaczyć, no bo skoro dla F=8 jest 2 s, to, kolejno, F=5,6 daje 1 s, F=4 daje 0,5 s, F=2,8 odpowiada 1/4 s a f=2 powinno dać 1/8 s A DAJE NP 1/13s, czyli -2/3 EV, z koleiF=11 powinno dać 4 s a wychodzi 5 s albo 6 s, czyli +1/3 do +2/3 EV. Ponadto dla 3 obiektywów 50 mm o jasności 1,8 oraz jednego Zuiko 1,4/50 korekcje wstępne były różne przy tym samym motywie, w tych samych warunkach!
!!! Łączenie podwójnego wpisu !!!
Z góry odrzucam możliwość błędnego sterowania przesłoną w obiektywie , bo to już by był absurd uniemożliwiajacy kontrolowaną ekspozycję nawet przy pracy na analogowym, dedykowanym korpusie.
Rzecz jest w każdym bądź razie warta sprawdzenia przez każdego posiadacza manualnej optyki i cyfrowego body: czy zmieniając przesłonę roboczą czas migawki zmienia się dokładnie proporcjonalnie. Jestem pewien, że większość posiadaczy takich zestawów nie zauważyła nawet, że wystepują tu nierównomierności, i błąd naświetlenia traktuje jako swój własny, wprowadza po prostu korekcję stosownie do uzyskanego rezultatu i "jedzie dalej".
Myślę, że wynika to z jednej strony braku komunikacji obiektywu z aparatem,
z drugiej z ograniczonej czułości światłomierza w aparacie a dodatkowo z charakterystyki matówki, która pracuje dobrze do jakiejś tam wartości przysłony.
Mój OM-2n wydłuża czas równo o 1EV wraz z przymykaniem przysłony o 1EV i działa to dobrze z każdym obiektywem który posiadam, ale jak wiadomo on pracuje cały czas na otwartym obiektywie i od niego dostaje informację o przysłonie.
Kiedyś pisałem już w jakimś wątku o mojej teorii na ten temat.
Brzmi ona mniej więcej tak :
Wbudowany w aparat światłomierz mierzy jasność fotografowanej sceny na pełnym otworze przysłony, a nie na przysłonie roboczej.
Jaka to przysłona ? - Tę informację aparat otrzymuje z obiektywu.
Światłomierz mierzy zatem jasność fotografowanej sceny w oparciu o ZNANĄ sobie jasność obiektywu.
Jeżeli teraz nastawimy przysłonę roboczą (mowa oczywiście o trybach Av lub M - tylko takie tryby wchodzą w grę przy fotografowaniu obiektywami manualnymi), to aparat wie jakiej chcemy użyć przysłony i obliczy konieczny czas naświetlania dla nastawionej przysłony (w trybie Av), bądź pokaże na drabince w którą stronę jechać z czasem (w trybie M).
A co się dzieje po założeniu manualnego obiektywu ?
Jaką jasność obiektywu widzi aparat ?
- Nie wiadomo - pokazuje "00". Pewnie zakłada sobie jakąś, np. f/4.
O nastawieniu przysłony roboczej na korpusie, oczywiście nie ma mowy.
Co robimy ?
- Nastawiamy przysłonę roboczą na obiektywie i dokonujemy pomiaru.
Jaką przysłonę ? No, właśnie.
Jeśli taką, jaką aparat sobie przyjął za jasność naszego obiektywu, np. f/4, to pomiar będzie poprawny.
Jeśli damy większy otwór od założonego, to światłomierz zobaczy scenę jaśniejszą niż ona w rzeczywistości jest i będzie dążył do jej przyciemnienia, niedoświetlając zdjęcie - trzeba skorygować ekspozycję na "+".
Analogicznie, nastawiając większą przysłonę, ściemniamy obraz widziany przez światłomierz. Aparat prześwietli zdjęcie, bo widzi, że światła jest mało, a nie wie głupi, że nastawiona przysłona jest większa niż on sobie założył. Dlatego trzeba skorygować ekspozycję na "-".
Co o tym sądzicie ?
Bagnet007
16-12-2007, 23:34
:) Na allegro jest teraz jeden OM-1 MD o ile dobrze pamiętam.
No i stało się...
Kupiłem OM-4 :D :D :D
Musiałem się pochwalić :razz:
A co się dzieje po założeniu manualnego obiektywu ?
Jaką jasność obiektywu widzi aparat ?
- Nie wiadomo - pokazuje "00". Pewnie zakłada sobie jakąś, np. f/4.
O nastawieniu przysłony roboczej na korpusie, oczywiście nie ma mowy.
Co robimy ?
- Nastawiamy przysłonę roboczą na obiektywie i dokonujemy pomiaru.
Jaką przysłonę ? No, właśnie.
Jeśli taką, jaką aparat sobie przyjął za jasność naszego obiektywu, np. f/4, to pomiar będzie poprawny.
Jeśli damy większy otwór od założonego, to światłomierz zobaczy scenę jaśniejszą niż ona w rzeczywistości jest i będzie dążył do jej przyciemnienia, niedoświetlając zdjęcie - trzeba skorygować ekspozycję na "+".
Analogicznie, nastawiając większą przysłonę, ściemniamy obraz widziany przez światłomierz. Aparat prześwietli zdjęcie, bo widzi, że światła jest mało, a nie wie głupi, że nastawiona przysłona jest większa niż on sobie założył. Dlatego trzeba skorygować ekspozycję na "-".
Co o tym sądzicie ?
Bzdura.
Aparat nie wie, czy masz ustawione f/8, czy f/2,8 przy 8-krotnie mniejszej ilości światła, zresztą przy pracy na przysłonie roboczej jest mu to do niczego niepotrzebne.
Światłomiarka widzi tylko to, ile dostaje światła i dostosowuje do tego czas migawki, gdyż chce otrzymać 18% szarość.
Z obiektywem AF mierzy przy otwartej przysłonie, a zmiane nastaw na aparacie po prostu przelicza (majac dane przekazane przez szkło).
Światłomierz w aparacie jest od tego, aby zmierzyć wartość ekspozycji (EV), która z kolei jest stanem fizycznym kompletnie niezależnym od aparatu czy obiektywu i nawet nie zależy od tego, co obiektyw widzi: jest to wartość wynikająca z ilości światła padającego na przedmioty.
Światłomierz mierząc światło odbite, a nie padające, przelicza ten pomiar uwzględniając fakt, że w obrębie przeciętnego fotografowanego motywu przedmioty odbijają średnio 18% światła padającego. W ten sposób światłomierz określa wartość ekspozycji, z ktorej wynikają z kolei przyporządkowania wartości przesłony do czasu naświetlania dające poprawne naświeltlenie klatki.
Ponieważ pomiar TTL odbywa się za pośrednictwem obiektywu, więc obiektyw stanowi czynnik ograniczający ilość światła wpadającego do światłomierza. Zmniejszenie ilości tego światła w stosunku do stanu faktycznego określa jasność obiektywu.
Producenci kalibrują światłomierz względem najjaśniejszego obiektywu, jaki mają w ofercie, np. firma Canon oferuje obiektywy o jasności F=1 i dla takiego obiektywu zostaje przyjęte, że pomiar odczytywany przez światłomierz równa się stanowi faktycznemu, czyli jeżeli np. EV=14, to przy obiektywie o otworze względnym równym 1 pomiar zostanie podany jako EV=14. O otworze względnym obiektywu, czyli o współczynniku, o który należy pomnożyć mierzoną ekspozycję, aby otrzymać jej wartość rzeczywistą, światłomierz jest informowany przez przez specjalny układ elektroniczny obiektywu wprowadzający jasność obiektywu jako mnożnik do wskazań światłomierza. Czyli, jeśli EV=14 a obiektyw ma jasność F=2, to znaczy "ściemnia" o dwie działki przesłony, swiatłomierz odczyta nie EV=14 lecz EV=12, a wprowadzenie do jego obliczeń współczynnika x4 wynikającego z jasności obiektywu "naprowadzi" światłomierz na faktyczną warość ekspozycji.
Natomiast układ symulacji wartości przesłony, której zamierzamy użyć, jest odrębnym obwodem elektronicznym, ktorego działanie sprowadza się jedynie do przyporządkowania jednemu wybranemu parametrowi ekspozycji, np. przysłonie, drugiego parametru, czyli czasu naświeltenia (lub odwrotnie) dającego w efekcie ekspozycję równą zmierzonej, w tym wypadku EV=14.
Z kolei przy obiektywie niededykowanym, gdy nie ma możliwości wprowadzenia do wskazań światłomierza mnożnika wynikającego z jasności obiektywu, ale jest możliwość zasymulowania przesłony z poziomu korpusu (tak, jest to wybór, czyli symulowanie przesłony, a nie jasności obiektywu, bo steruje tym odrębny obwód) należy ustawić przesłonę na "1", czyli największy dostępny otwór względny. W ten sposób światłomierz będzie traktował pomiar jako rzeczywistą wartość EV bez żadnych korekt. Jeżeli obiektyw będzie miał jasność np. F=4, to przy EV=14 światłomierz odczyta jedynie EV=10, ale ten pomiar zostanie odniesiony nie do obiektywu o jasności 4, ale o jasności 1, więc przy przesłonie F=4 otrzymamy taki sam czas otwarcia migawki, jak z obiektywem dedykowanym przy przesłonie F=4. Przymykając przesłonę fizycznie, a nie elektronicznie, zmniejszymy ilość światła wpadającego do swiatłomierza i on to uwzględni podjąc mniejszą EV i odnosząc ją dalej do obiektywu o F=1. Wprowadzenie jakiejkolwiek większej wartości przesłony z poziomu korpusu będzie prowadzić do PRZEŚWIETLENIA klatki i zadziała jak dodatnia korekcja ekspozycji, ponieważ światłomierz zinterpretuje zadaną wartość przesłony jako obowiązującą dla doboru czasu ekspozycji dla zmierzonej wartości EV i skoro np. EV=14 i dla F=4 czas wynosi 1/1000 s, to wprowadzając np. wartość F=4 (z poziomu korpusu) ekpozycja zostanie dobrana do przesłony 4 a nie przesłony 1 i wyniesie nie 1/1000 s ale aż 1/60 s dając szesnastokrotne (4 działki przesłony) prześwietlenie!
Bzdura.
Aparat nie wie, czy masz ustawione f/8, czy f/2,8 przy 8-krotnie mniejszej ilości światła, zresztą przy pracy na przysłonie roboczej jest mu to do niczego niepotrzebne.
Światłomiarka widzi tylko to, ile dostaje światła i dostosowuje do tego czas migawki, gdyż chce otrzymać 18% szarość.
Z obiektywem AF mierzy przy otwartej przysłonie, a zmiane nastaw na aparacie po prostu przelicza (majac dane przekazane przez szkło).
Ale,... masz jakieś wsparcie...?
Bo w takim razie, za cholerę nie wiem, dlaczego zdjęcia na manualnie przymkniętej przysłonie roboczej wychodzą cholernie prześwietlone. Tym cholerniej, im cholernie większą nastawić przysłonę. :?::?::?:
A wg Ciebie światłomierz powinien dobrać czas odpowiedni do uzyskania średniej szarości niezależnie od przymknięcia przysłony.
Dlaczego zatem - w praktyce - tego nie robi ?
Przeczytaj też post atsf #17. Dla mnie jest trochę za mądrze napisany - prosty człek ze mnie - ale zdania :
Ponieważ pomiar TTL odbywa się za pośrednictwem obiektywu, więc obiektyw stanowi czynnik ograniczający ilość światła wpadającego do światłomierza. Zmniejszenie ilości tego światła w stosunku do stanu faktycznego określa jasność obiektywu.
Z kolei przy obiektywie niededykowanym, gdy nie ma możliwości wprowadzenia do wskazań światłomierza mnożnika wynikającego z jasności obiektywu, ...
Przymykając przesłonę fizycznie, a nie elektronicznie, zmniejszymy ilość światła wpadającego do swiatłomierza i on to uwzględni podając mniejszą EV i odnosząc ją dalej do obiektywu o F=1.
zrozumiałem jako potwierdzenie moich "bzdurnych" domysłów :smile:.
Do atsf :
Byłoby dobrze, gdybyś podał jakieś źródło zamieszczonych informacji. Szczególnie tej o kalibrowaniu canonowskich światłomierzy pod obiektyw f/1.
[...] Oba rodzaje matryc są natomiast prawie jednakowo podatne na kontrast obiektywu, a to, co oceniamy jako „ostrość”, jest wynikiem interakcji pomiędzy kontrastem obrazu a jego rozdzielczością. Są, jak wiadomo, obiektywy o niewielkiej rozdzielczości, ale za to o wysokim kontraście, oraz odwrotnie- małokontrastowe, ale wysokorozdzielcze. Wydawało by się, że ideałem byłby obiektyw wysokorozdzielczy o wysokim kontraście, tyle jednak, że... nie zawsze. Wysoki kontrast obiektywu przy wysokim kontraście oświetlenia owocuje przeważnie za wysokim kontrastem zdjęcia, cienie są za głębokie, albo światła przepalone, a korekcja tonalna często nie daje pożądanych rezultatów. Korekcja naświetlenia również. Natomiast obiektyw małokontrastowy przy wysokim kontraście oświetlenia potrafi „od ręki” wyciągnąć taką gamę półtonów, jakiej nie uzyskamy żadną metodą obróbki elektronicznej [...]
A to ciekawe... Kiedyś też tak myślałem dopóki nie poczytałem o powłokach antyrefleksyjnych - po czym temat zarzuciłem. A tu się znowu pojawia! Chętnie bym poczytał o tym jeszcze, gdybym wiedział gdzie. Ale że mamy tu do dyspozycji niezłą szkalrnię Kolegi i wyraźną chęć do testów, to ja uprzejmie prosze o poparcie przytoczonych wniosków dwiema fotkami na identycznej scenie z użyciem możliwie skrajnych pod względem tak rozumianego "kontrastu" szkieł. - Dziękuję.
Bagnet007
18-12-2007, 22:09
Bo w takim razie, za cholerę nie wiem, dlaczego zdjęcia na manualnie przymkniętej przysłonie roboczej wychodzą cholernie prześwietlone. Tym cholerniej, im cholernie większą nastawić przysłonę. :?::?::?:
o tutaj :-) =->
wynika to z jednej strony braku komunikacji obiektywu z aparatem,
z drugiej z ograniczonej czułości światłomierza w aparacie a dodatkowo z charakterystyki matówki, która pracuje dobrze do jakiejś tam wartości przysłony.
I dotyczy to nie tylko matówek z klinem, ale również tzw. gładkich.
michalab
18-12-2007, 22:39
atsf, jesteś pewien, że ilość światła jaka dociera do światłomierza, nie wykracza poza jego czułość?
Dla 20D ten zakres to 1-20EV przy ISO100 i obiektywie 50mm f1.4 ustawionym na nieskończoność.
Źródłem tych informacji, które podaję są, po pierwsze fakty namacalne, czyli np. zakres czułości światłomierza podany w instrukcji obsługi oraz fakt, że z poziomu korpusu możemy nastawić największa przesłonę równą 1, oraz zalecenia takiego jednego 'szpenia' od fotografi, nazwiskiem Bob Attkins, tudzież moja długoletnia praktyka z niededykowanym szkłem zapinanym do analogowego EOS-a. Najprostszy z możliwych testów wyjaśniający sytuację wygląda tak: załóż obiektyw dedykowany, stań przed jednolicie oświetloną, jednorodną powierzchnią, np. przed ścianą, ustaw taką ogniskową, jaką dysponujesz w tym niededykowanym obiektywie, który będziesz badał później, nastaw jakąś przesłonę, np. 5,6 i zrób pomiar integralny oraz punktowy (lub selektywny) na tę powierzchnię. Załóżmy, że dla nastawionej przesłony 5,6 pomiar wyjdzie 1/8 s i nie będzie się różnił dla metod integralnej i selektywnej. Teraz załóż obiektyw niededykowany, ustaw na nim przesłonę 5,6, na korpusie ustaw przesłonę 1 i sprawdź podawany przez aparat czas migawki: jeżeli będzie również 1/8 s, to jest to potwierdzenie słuszności założeń, jeżeli zaś będzie się różnił w granicach +/- 1/3 EV do 1/2 EV, np. wyjdzie 1/6 lub 1/10 s, to potwierdzi nie tylko słuszność nastawienia przesłony 1 na korpusie, ale także to, o czym piszę, że rzeczywisty pomiar światła zależy nie tylko od matematycznego przeliczenia zadanej wartości przesłony, jak to ma miejsce przy obiektywie dedykowanym, ale także od charakterystyki danego obiektywu na danej przesłonie, np. od winietowania lub rozjaśniania centrum, czego przy obiektywach dedykowanych światłomierz wcale nie uwzględnia, bo nie ma raczej okazji mierzyć światła przy przesłonach roboczych.
Oczywiście, są wartości ekspozycji wykraczające zacznie poza granice czułości światłomierza, oraz obiektywy jaśniejsze, niż 1 lub dające się bardziej przymykać, niż przewidziała firma Canon, ale to nie stanowi o słuszności wywodu. Jedna rzecz nie ulega dla mnie wątpliwości: że bez względu na założony obiektyw wskazania światłomierza są wstępnie pre-kalibrowane, aby odpowiadały faktycznej wartości ekspozycji, i że przy obiektywie o świetle 1 też jest już zadany jakiś mnożnik, ale ten akurat można w rozważaniach pominąć i potraktować jako wartość stałą.
- A co do kontrastu szkieł?
(http://canon-board.info/showpost.php?p=403771&postcount=19)
EDIT: W dyskusji o meteringu na pewno pomocny będzie link do Westfalla:
http://canon-board.info/showpost.php?p=385384&postcount=68
Kontrast obiektywu.
Chyba powszechnie wiadomo, że przykładem obiektywu o bardzo wysokiej rozdzielczości, a niewielkim kontraście, ale za to o doskonałym przenoszeniu wszelkich półtonów, czyli o znakomitej plastyce, jest klasyczny Tessar 2,8/50 mm (nie mam, niestety, go w teście).
Przykładem obiektywu o dramatycznie wysokim kontraście i równie wielkiej rozdzielczości jest np. Tamron SP 2,8/90 mm Macro 1:1- mam go w teście: rozdzielczość imponująca, kontrast też, ale obrazki robione tym obiektywem praktycznie pozbawione są plastyki, wydają się płaskie i pozbawione głębi.
Jako przykład obiektywu wysokokontrastowego- ale nieprzesadnie- o dobrej plastyce obrazu, ale o stosunkowo niewysokiej rozdzielczości, posłużyć może Sigma 3-8-5,6/28-135 mm IF LD Macro, ale tylko w zakresie przesłon do F=8 bo przy F=11 jest to już bardzo, bardzo porządny, ostry i wysokorozdzielczy obiektyw. W ogóle ta Sigma jest naprawdę fajnym szkłem, praktycznie pozbawionym winietowania i dystorsji (trochę poduszki na tele). Pracuje równo w całym kadrze na cropie i na pełnej klatce (tutaj mogę służyć tylko doświadczeniami z analogowego body, bo na 5D nie mialem okazji), daje bardzo przyjemne w odbiorze obrazy. Z uwagi na stosunkowo niewielką jasność, co zresztą jest normalne w tej klasie megazoomów, optymalne parametry osiąga na F=11 i F=16, ale z ręki ciężko jest to wykorzystać, więc większość zdjęć, jaki parę lat nią robiłem, powstała na F=6,3. Nie wykorzystywałem więc nominalnych możliwości tego szkła. Obiektyw daje też piękny bokeh a rezultaty w macro (1:2 plus znakomita jakość zdjęć) dają podstawy do poważnego zastanowienia się nad kupnem jakiegoś specjalnego obiektywu do tych celów. Z powodu wewnętrznego ogniskowania podane na tubusie ogniskowe odpowiadają prawdzie jedynie, gdy obiektyw jest ustawiony na nieskończoność, a na krótkim dystansie rzeczywista ogniskowa ulega skróceniu, i np. 135 mm przy odległości 1,5 m wychodzi jak ca 100 mm.
Pisząc o rozdzielczości i kontraście należy sobie uzmysłowić z góry parę rzeczy.
Po pierwsze to, że przeważnie nie jesteśmy w stanie ocenić rozdzielczości na podstawie odbitki czy wydruku małego formatu. Jeżeli np. rozdzielczość umożliwia odwzorowanie szczegółów widocznych dopiero na powiększeniu 40x50 cm, to my ich nie zobaczymy na odbitce 15x21, ani nawet na 20x30 cm gołym okiem. Ba, przy tak wysokiej rozdzielczości obrazu możemy nawet odnieść wrażenie, że odbitka 13x18 cm lub nawet 10x15 cm jest "jakaś nieostra", bo tu z kolei wszystko zależy od kontrastu- gdy jest on wysoki, odnosimy wrażenie wysokiej ostrości, a gdy niski, to się nam wydaje, że zdjęcie jest nieostre, albo obiektyw, który je wykonał.
Szczegóły wychodzą dopiero na dużych powiekszeniach i dopiero wtedy wiadomo, co jest grane.
I tu objawia się istota fotografii cyfrowej: oglądając tzw. 100% cropy, oglądamy obraz wielokrotnie powiększony w stosunku do jego nominalnych rozmiarów. Jeżeli rozdzielczość wydruku wynosi 300 dpi, a rozdzielczość monitora 72 dpi, to już z tej racji powiększenie obrazu jest ponad 4-krotne w stosunku do jego nominalnego rozmiaru: plik z Canona 20D 8 MPix odpowiadający wyjściowej rozdzielczości wydruku w formacie 20x30 cm oglądamy powiększony do rozmiarów ca 90x135 cm, czyli sporo większy od normalnego kalendarza ściennego, który ma 70x100cm, a do produkcji zdjęć do takich formatów angażowano jeszcze niedawno aparaty średnio- lub wielkoformatowe! Dzieje się tak dzięki temu, że w przeciwieństwie do metody analogowej powiększania obrazu, w której kontrast spada wraz ze wzrostem formatu odbitki, w fotografii cyfrowej daje się utrzymać kontrast przy powiększaniu obrazu, oraz to, że w technice analogowej ostre rozgraniczenia obiektów widoczne na małych powiększeniach rozmywają się przy większych chociażby z powodu zarejestrowania naturalnego światłocienia, a w zdjęciu cyfrowym tego, czego na małym formacie wydruku nie ma , to tak samo i na dużym może nie być, a ostre podziały zostaną. Przy większych od nominalnego powiększeniach obrazu cyfrowego mamy dopiero możność zobaczenia detali, które na małych odbitkach są ledwo widoczne, ale z samej racji ich zarejestrowania dają wrażenie dobrej ostrości i rozdzielczości, tylko przyjrzeć im się nie sposób, a tu, proszę, powiększamy sobie obraz 3x i mimo tego, że de facto szczegółów nie przybywa, to jednak widzimy, jakie są te, które są.
Kontrast obiektywu ocenia się najczęściej dla wzorca o częstotliwości nie przekraczającej 20 linii/mm, często jest to 10 linii. Dlaczego? Ponieważ tak mała rozdzielczość jest konieczna dla uzyskania sprawiającej wrażenie ostrej odbitki formatu pocztówkowego, czyli najczęściej wykonywanego. W przypadku pocztówki nie ma najmniejszego znaczenia, czy zrobiono ją obiektywem o rozdzielczości 100 czy 25 linii/mm; ważny jest kontrast, bo to on decyduje o wyrazistości zdjęcia.
Obiektywy o wysokim lub średniowysokim kontraście bez problemu wyprodukują zdjęcia cyfrowe, które wydrukowane na format 20x30 cm będą doskonałej jakości.
Ponieważ siedzę cały czas w fotografii analogowej, to cyfrowy format zapisu swoich zdjęć otrzymuję tylko poprzez skanowanie w minilabie, i to do rozdzielczości 1400x2100 pixeli, czyli ca 3 Mpix. Coż to jest marne 3 mega w porównaniu do 8 M z Canona 20D? Niby niewiele, a jednak się przekonałem, że jakość wydruków z tych małych plików na format 20x30 cm jest tak oszałamiająco dobra, że byłbym niezmiernie szczęśliwy, gdyby te same klatki skopiowane tradycyjną metodą opytyczną dały mi tak samo dobrą jakość zdjęć na tym samym formacie. Mało tego, powiększenie pliku 3 Mega do 8 Mega przy wydruku na format 20x30 daje najczęściej lepsze rezultaty wizualne, niż skanowanie negatywu w większej rozdzielczości i zmuszanie naświetlarki, aby odwzorowała to, co się udało z negatywu wyciągnąć. Czemu? A bo to, co najważniejsze, czyli ostrość i kontrast osiąga się już w małej rozdzielczości, a powiększenie mniej, niż dwukrotne nie stwarza zbyt wiele okazji to czynienia głupot przez komputer, natomiast jeśli przy skanowaniu w wysokiej rozdzielczości okaże się, że obraz nie pokazuje więcej szczegółów, bo ich nie ma, ale za to "mięknie", to naświetlarka nam ten zmiękczony obraz postara się, niestety, bardzo wiernie przekazać.:lol:
Tak w ogóle to prawdziwą alternatywą dla aparatu (lub pliku) 3 Mpix jest dopiero 12 Mpix, a wszystko pomiędzy, to tylko zmyślanie;-) ponieważ 12 Mpix daje dokładnie dwukrotnie większą rozdzielczość liniową, czyli jeżeli w pliku 3 Mpix zarejestrujemy włos o grubości 1 pixela, to przy dwukrotnym liniowym powiększeniu będzie już widać jego jasną i ciemną stronę, a wszelkie rozdzielczości "pomiędzy", to tylko mniejsze lub większe domysły. Chociaż o tym, czy da się w ogóle odczytać zarejestrowany drobny tekst, decyduje przyrost rozdzielczości liniowej o 17%, czyli skok z 3 na 4,1 Mpix;-)
No to sobie poczytałem. - Dziękuję! ;-)
I znowu w zasadzie z wszystkim się zgadzam (oczywiście przy opcji Czepianie-Się ustawionej w pozycji OFF ;-)). Tylko, że ja niewierny Tomasz jestem i na prawdę chciałbym zobaczyć porównanie 2 fotek zrobionych szkłami zauważalnie różniącymi się kontrastem. Zastanawiam się też jak to przejdzie na forum, gdzie wszystkie dyskusje o rozpiętości tonalnej sprowadzały się wyłącznie do matryc i krzywych gamma.
Jeśli z racji "siedzenia w analogu" Kolega nie ma już dostępu do cyfry to trudno, ale jeśli ma, to żal byłoby zmarnować taką okazję do testu. ;-)
Ja różnicę w kontrastach zauważyłem przy zabawie SMC Takumarem 50/1.4 i Zeissie Planarze 50/1.7. Planar ma taki kontrast, że przy obróbce RAW w zasadzie suwakiem kontrastu nie trzeba kręcić. Minusem są przy tym dość wyraźne szczegóły w bokeh. Odwrotnie ma Takumar - jest mało kontrastowy (przynajmniej poniżej f2), bokeh ma miększy.
To tak na poparcie całego wywodu, który z rumieńcami na twarzy przeczytałem. I czekam na następne :-)
Ze wstawieniem zdjęć jest oczywisty problem, bo potrzeba do tego szybkiego serwera. Mnie samego cholera bierze, jak ktoś ładuje fotki, które się otwierają przez kwadrans. Tym bardziej, że materiału z testów mam ok. 1500 zdjęć, a jeżeli je wreszcie zweryfikuję, to zostanie i tak ok. 1000 w rozmiarze 8 M, nie mówiąc już o zdjęciach skanowanych z negatywu, które lepiej pokazują pewne aspekty techniczne.
No i na darmowych, usługowych, hostach zdjęcia są przeważnie wywalane po niedługim czasie w kosmos:evil:
Jakby jakaś litościwa dusza podała link do dobrego hosta, to byłbym zobowiązany:wink:
Spróbuję wstawić jakieś zdjęcia na imageshack, ale to też może chwilę potrwać, bo krucho z czasem u mnie.
pbase.com - załóż trialowe konto, nawal fotek. Jak nie zapłacisz, to po prostu po miesiącu stracisz możliwość dokładania fotek, ale te co są - pozostaną. A tutaj wstaw tylko link do galerii i już :-)
Próbuję wstawić jakieś zdjęcia na fotki.com i w tym miejscu przetestuję, czy to zadziała.
Zaraz się okaże, czy załaduje się fotka, czy tylko link, i czy będzie możność oglądać to zdjęcie w pełnej rozdzielczości. Ja sam musiałem się tam logować, aby móc obejrzeć je całe zdjęcie, a nie tylko miniaturę.
Na początek Zuiko 1,4/50 na F=1,4
http://images32.fotki.com/v1061/photos/1/1270552/5737381/IMG_3960Zuiko50F14F14-vi.jpg
!!! Łączenie podwójnego wpisu !!!
No i pipa, link jest do ogryzka!
Jakby ktoś łaskawie sprawdził, czy mając tam konto jest w stanie obejrzeć całe zdjęcie wyszukując je po nazwie użytkownika "atsf", to by było fajnie.
!!! Łączenie podwójnego wpisu !!!
Jeszcze jedno podejście:
http://images32.fotki.com/v1061/fileTCTy/fc108/1/1270552/5737381/IMG_3960Zuiko50F14F14.jpg
!!! Łączenie podwójnego wpisu !!!
No, chyba zadziałało!
Przykład odwzorowania kontrastu przez różne obiektywy- zrzut ekranowy z canonowskiej przeglądarki (mam nadzieję, że to zadziała)
http://www.pbase.com/atsf/image/91045226/original
Jak widać w prawym górnym rogu, obiektyw Tamron 44A 3,5-4,5/28-70mm daje bardzo zrównoważony tonalnie obraz, bez jakichkolwiek przepaleń świateł, natomiast bardziej kontrastowe szkła w różnym stopniu przejawiają tendencję do przepalania jasnych partii obrazu, szczególnie Zuiko 1,8/50MC (prawy dolny), który jest szalenie ostry i kontrastowy- na powiekszeniu widać to wyraźnie na buźce lalki, która jest dramatycznie wypalona:
http://www.pbase.com/atsf/image/91045235
A teraz przykład z obiektywami tele:
http://www.pbase.com/atsf/image/91045297 i kolejne partie danych kadrów:
http://www.pbase.com/atsf/image/91045272
http://www.pbase.com/atsf/image/91045295
Prawy górny róg to Zuiko 4/75-150, daje dobry przykład geniealnej platyki obrazu ze wspaniałym przeniesieniem półtonów. Pozostałe obiektywy znowu mają tendencję do przepalania świateł. W prawym górnym rogu- Sigma 3,8-5,6/28-135 IF Macro Super.
Wszystkie zdjecia wykonane na EOS 20D z lampa błyskową Olympus T-32 pracująca na automatyce własnej (nie-TTL), w świetle odbitym, ze stałej odległości. Próbki są reprezentatywne dla zdjęć wykonanych na innych przesłonach i ogniskowych dla danego obiektywu, więc można mówić stricte o kontraście obiektywu, a nie jakości ekspozycji.
Drobne sprostowanie: dwa razy się pomyliłem pisząc z pamięci o lokalizacji obrazka: zamiast parawy dolny lub górny powinno być lewy (!!!), co z resztą widać po nazwie wyświetlanego pliku ponad nim.
Ponieważ siedzę cały czas w fotografii analogowej, to cyfrowy format zapisu swoich zdjęć otrzymuję tylko poprzez skanowanie w minilabie, i to do rozdzielczości 1400x2100 pixeli, czyli ca 3 Mpix. Coż to jest marne 3 mega w porównaniu do 8 M z Canona 20D?
To jast prawie to samo :). 8 Mpix to jest rozdzielczość "marketingowa", realnie odpowiada to 4 Mpix rozdzielczości nieinterpolowanej. W puszkach cyfrowych poza Sigmą obraz jest interpolowany, a o rozdzielczości decydują pixele zielone, które stanowią 50%.
To jast prawie to samo :). 8 Mpix to jest rozdzielczość "marketingowa", realnie odpowiada to 4 Mpix rozdzielczości nieinterpolowanej. W puszkach cyfrowych poza Sigmą obraz jest interpolowany, a o rozdzielczości decydują pixele zielone, które stanowią 50%.
To nie jest do końca tak, jak napisałeś. Panowie od profesjonalnych testów, np. na dpreview.com wyrażają się niezbyt precyzyjnie, a już na pewno nie łopatologicznie. Interpretacja sygnału wejściowego zależy mocno od oprogramowania i rozdzielczość obrazu nie jest wyłącznie liczbą zielonych pixeli matrycy podzieloną przez 2. Np. Canon EOS 40D (10 MPix) osiąga rozdzielczość na tablicy testowej rzędu 2100 LPH na 1800 LPH, co daje 3,78 MPix, "w porywach" do 2300 LPH na 2300 LPH, czyli 5,29 MPix, kiedy jakiejkolwiek rozróżnialności linii już nie ma, a więc odchyłki w obie strony od "modelowej" rozdzielczości. Gdyby matryca "czytała" równomiernie w obu kierunkach, to przy proporcji boków 2:3 powinna mieć przy 1800 LPH pionowo 2700 LPH poziomo, czyli 4,86 MPix z marszu, ale już nawet 3,78 MPix to jest prawie 30% więcej informacji w pliku w stosunku do skanu 1400x2100, czyli 2,94 MPix.
Założenie, że "marketingowa" rozdzielczość jest dwukrotnie przesadzona prowadziłoby do wniosku, że można bezstratnie zmniejszyć wielkość pliku o połowę i ponownie go dwukrotnie powiększyć otrzymując w efekcie to samo, ale tak nie będzie. 50% pixeli tworzy przestrzeń na wizualizację wyników interpolacji spomiędzy tych decydujących o rozdzielczości zielonych pixeli, czyli przesądza o tym, czy te wyniki należy ze sobą łączyć, czy je separować, i dzięki temu niebo na zdjęciu nie jest ani w paski, ani w kropki, a np. włosy są rozróżnialne. Skaner skanujący negatyw nawet w trybie Pixel per Pixel potrafi uczynić jakąś "pixelozę" na- wydawało by się- jednolitym kolorystycznie i tonalnie obszarze obrazu, bo wykrywa ziarno emulsji i je sobie też po swojemu interpretuje i uśrednia, a wynik skanowania przez to też wymaga obróbki (usunięcia szumu i wyostrzenia) tak samo, jak fotografia wykonana aparatem cyfrowym, więc straty rozdzielczości występują w obu metodach otrzymywania obrazu cyfrowego.
Trochę przesadzasz z głebią swoich rozważań teoretycznych. Jasne, że zależy to od oprogramowania, ale zwykle użyteczna rozdzielczość jest na tyle blisko 50%, że praktycznie nie do odróżnienia (popatrz na testy puszek Sigmy i porównaj z pozostałymi). Fuji wymyśliło jeszcze lepszy patent obracając matrycę o 45 stopni i ci z tego wynikło? Nic, chociaż rozdzielczość pionowych i poziomych linii teoretycznie wzrosła 1,4 raza, to w praktyce różnicy w zdjęciach nie było, pewnie dlatego, że rozdzielczość lini przebiegających pod kątem 45 stopni zmalała 1,4 raza w stosunku do normalnego układu matrycy :)
Generalnie masz rację, że faktyczna rozdzielczość matrycy oscyluje wokół 50% deklarowanej, ale nie wyłącznie o to mi chodziło, ale o to, że praktycznie zrównałeś pojemność informacyjną 8 MPix z Canona 20D ze skanem 3 MPix. Jak sam pisałem wcześniej, wielkiej- a nawet żadnej- różnicy na wydruku w formacie 20x30 cm nie będzie, jednakże te 3 MPix ze skanu to też jest jakaś zawyżona przez interpolację wartość.
Poza tym ja się raczej rozpisuję o rozdzielczości obiektywów, a nie matryc.
Gdyby założyć, że faktycznie wykorzystujemy tylko 4 z 8-u megapixeli matrycy, to jej liniowa rozdzielczość spadłaby z 67 linii/mm do 47 linii/mm, a to jest różnica pomiędzy obiektywem bardzo dobrym a dość kiepskim, i jest to graniczna (wymagalna ok. 50 linii/mm) rozdzielczość optyki dla otrzymania ostrego wydruku w formacie 20x30 przy pełnej klatce 24x36mm z negatywu, a my chcemy mieć ostre zdjęcie z "ogryzka" APS-C! Tak więc te czerwone i niebieskie pixele nie są całkowicie bezproduktywne w odniesieniu do rozdzielczości zarówno matrycy, jak i użytej optyki, bowiem to one właśnie zczytują te fragmenty obrazu, których zielone nie widzą!
OK, matyce w lustrzankach APS-C w ogóle nie nadają się do testowania bezwzględnej rozdzielczości optyki, ale nie da się pominąć faktu, że im lepsza jest ta optyka, tym mniej problemów interpretacyjnych ma komputer w body, i tym lepszy otrzymujemy obraz:smile:
...Pod względem pracy autofokusa 20D wymięka przy moim kompaktowym Canonie A610...
Troszeczkę przesadziłeś :lol: ta dwudziestka była chyba zepsuta ?
A to akurat jest niewykluczone, że ten korpus jest "niepełnosprawny". Prawie wszystkie zdjęcia na AF są do kitu, a ostrzyłem na czujnik centralny, na bardzo kontrastowy motyw. O ile ja jeszcze mogę pojąć, że z Cosiną czy Sigmą coś jest nie tak, bo obiektyw źle współpracuje z body, to jest akurat odwrotnie: najgorsze ostrzenie wyszło na Canon EF 1,8/50 Mk I (metalowy), a przecież rządzi czujnik w korpusie, a nie obiektyw, potwierdzenie nastawy ostrości jest! Natomiast czujniki pozostałe w świetle żarówek działają znacznie gorzej od przestawialnej czujki w A610 nawet z tak jasną optyką, jak 1,8.
Okazjonalnie nawet ekspozycja szwankowała. Np. zdjęcia naświetlone 8 s przy F=16 i 15 s przy F=22 są co najmniej 1 EV niedoświetlone w stosunku do ekspozycji 4 s na F=11 przy pracy w manualu (EXIF podaje to, co było zamierzone, a zdjęcie wygląda, jak wygląda)!
AF z Sigmą 4-5,6/70-300 nie raczył działać w ogóle.
Jeśli dobrze pamiętam, to skanuje się każdy pixel w rgb, więc nie masz interpolacji, podobnie jak w Sigmie. Czerwone i niebieskie pixele mogą nie być bezproduktywne przy fotografowaniu czarno-białych tablic testowych. W realnym kolorowym świecie są niestety bezproduktywne. Poszukaj starych testów. Matryca 3 Mpix Foveona, czy jakoś tak, w każdym razie ta z Sigmy, daje obraz podobnej jakości jak 6 Mpix w wersji klasycznej. Moim zdaniem to kończy dowód, bo nie chodzi przecież o teorię, tylko o praktykę.
To jest jednak trochę bardziej pogmatwane. Po pierwsze: fakty. Ośmio-megapixelowa matryca, w której tylko połowa pixeli ma decydować o rozdzielczości daje jednak nie 4 MPix, ale 8-megapixelowe pliki. I co to niby jest? Sztuczne pompowanie balona? A po co? Dla marketingu? Nie, dla prawidłowego podania wartości pixela jest potrzebny odczyt w 3 kanałach RGB, i taką funcję spełniają pixele ze sobą sąsiadujące, a te zielone są w KAŻDYM wierszu i w KAŻDEJ kolumnie matrycy, a nie w co drugim! Odczyty są współzależne, tzn. czerwony i niebieski decydują o wartości odczytu w pixelu zielonym, a zielony o odczytach w tych innego koloru, i w ten sposób następuje wzajemna interpolacja odczytów dla każdego pixela matrycy, a nie dla połowy z nich! Nie wnikam w kuchnię, czy dla wyliczenia wartości pixela jest brany pod uwagę odczyt z 3 czy z 9 pixeli, czy z 3 uśredniony z odczytem z 9, czy jeszcze inaczej, w każdym bądź razie to uśrednienie następuje dla każdego pixela matrycy BO ON ISTNIEJE i fizycznie odbiera informację z innego fragmentu obrazu, a nie 3 czy więcej pixeli czytają jeden i ten sam pixel obrazu rzeczywistego! Gdyby aparat wbudowywał nieistniejące pixele, to by była kicha, ale ten numer jest stosowany tylko przy zoomie cyfrowym.
Natomiast co do testów rozdzielczości matryc stosowanych np. na dpreview.com, to wyrażę swoje zdziwienie, bo np. dla stwierdzenia rozdzielczości na wzorcu z 17 linii (9 czarnych i 8 białych rozdzielających) w obszarze, w którym ten wzorek zajmuje nie 17 a np. 27 pixeli, we wstępnie narzuconej ekspozycji, nie bierze się pod uwagę zmiany rozdzielczości przy innej ekspozycji, ani przy innym obiektywie. W teście takim o rozróżnialności linii decyduje kontrast, a ten zmienia się wraz z ekspozycją- biel szarzeje, czerń bleknie i wszystko sie zlewa. Kiedyś badałem rozdzielczość optyki na negatywie: obiektyw "fachowo wyceniony" na 55 l/mm przy badaniu w powiększeniu 12-o ktotnym pod mikroskopem 60x spokojnie dociągał do 100 l/mm, tylko nie dawało się tego zreprodukować na odbitce wykonywanej metodą tradycyjną.
Przyjmując umownie, że przez rozdzielczość rozumiemy zdolność do rozróżniania układu linii grzęźniemy w miejscu, w którym ten układ się ze sobą zlewa w jedna grubą krechę, ale ten fakt nie przesądza o zdolności matrycy do wychwycenia i zreprodukowania obrazu o grubości jednej linii czy nawet jeszcze cieńszego, ani pojedynczego punktu wielkości 1 pix w kontrastującym otoczeniu, a dopiero to jest definitywnie rzeczywistą rozdzielczością OBRAZU i matryce tę robotę wykonują.
Pięciu włosów w pasemku możemy nie rozróżnić jeden od drugiego "po grubości", ale jeśli jeden będzie dłuższy lub krótszy, lub będzie biegł skosem, to matryca ma to wychwycić, i to robi.
Chyba trochę się pogubiłeś. Uśrednianie następuje z powierzchni kilku pixeli. Wartość rgb z powierzchni jednego pixela jest uzyskiwana przez interpolację, czyli z założenia nie jest tak dokładna, jak wartość bez interpolacji. I napiszę jeszcze raz: porównaj testy sigmy i pozostałych puszek. Nie ma co za wiele kombinować jeśli realne wyniki potwierdzają to, co piszę.
Przykład odwzorowania kontrastu przez różne obiektywy[...] Próbki są reprezentatywne dla zdjęć wykonanych na innych przesłonach i ogniskowych dla danego obiektywu, więc można mówić stricte o kontraście obiektywu, a nie jakości ekspozycji.
Dziękuję za test i naoczny dowód!
Nie będę wnikał w metodologię. Załóżmy, że test wykazał co należało wykazać. ;-) - Narzuca się zatem pytanie: Jakie cechy fizyczne bądź elementy obiektywu mają wpływ na jego charakterystykę kontrastu? Po drugie, czy słusznie wybrałbym obiektyw "unikający przepaleń" (niskokontrastowy) jako częściowe remedium na ograniczoną rozpiętość tonalną matrycy dla scen o wysokiej rozpiętości?
Z pewnością charakterystyka przenoszenia kontrastu przez obiektyw wpłynie na stopień wykorzystania właściwości matrycy. Co do cech konstrukcyjnych obiektywu, to raczej generalnej reguły nie ma. Może to być zarówno wielosoczewkowy obiektyw bez powłok MC (jak Zuiko 4/70-150), jak również posiadający mniej soczewek- i to z powłokami MC- obiektyw Tamron 44A. Każdy trzeba nie tylko zbadać, ale mieć do czego porównać. No i korzystać z cudzych testów.
Generalnie charakterystyka praktycznie każdego obiektywu zmienia się w trakcie domykania przesłony- maleje winietowanie, rośnie rozdzielczość i kontrast- do przesłony np. 11, a potem rozdzielczość zaczyna spadać, czasem kontrast również. I tu są takie niuanse, że niektóre obiektywy mają wyższy kontrast przy przesłonie 2,8, niż inne przy przesłonie 5,6, więc automatycznie wynika z tego, że jeżeli zależy nam na obniżeniu kontrastu-należy skorzystać z tego drugiego.
Kolejna sprawa, to gamma obiektywu, czyli zdolność do reprodukcji półtonów. Może być obiektyw o bardzo wysokim kontraście maksymalnym, ale płynnie przenoszący pełną skalę szarości, oraz taki, który kontrast maksymalny osiąga równie duży, ale znacznie wcześniej zaczyna gubić szczegóły w światłach lub w cieniach, lub równocześnie w obu obszarach; lub obiektyw dający znacznie mniejszy kontrast maksymalny, ale o znakomitym przenoszeniu skali szarości.
Ponieważ przeciętny fotoamator dąży do zakupu obiektywu "idealnego" pozbywając się jednocześnie dotychczas używanej optyki, po czym robi dokładnie to samo, czyli wszystko, w każdych warunkach stara się fotografować tym nowym obiektywem, to brakuje mu punktu odniesienia aby porownać mocne i słabe strony obydwu szkieł. Poprzedni do czegoś-tam się nie bardzo nadawał, ale inne zdjęcia wychodziły znakomicie, a nowy, niby lepszy w tym, w czym stary był słabszy, jakoś dziwnie nie bardzo sobie radzi w warunkach, do których stary był świetny.
Robiłem zdjęcia na wycieczce rowerowej Tamronem 44A w lecie, przy bezchmurnym niebie, w samo południe, i zaskoczył mnie właśnie tym, że tam, gdzie się spodziewałem makabrycznego wypalenia świateł- to tego zjawiska nie było, choć granica prześwietlenia była bliska. W prawie identycznych warunkach Zuiko 4/35-70 daje kontrast tak dramatyczny, że postanowiłem z nim na słońce nie wychodzić;-) Z kolei plasujący się pomiędzy tymi dwoma (pod względem kontrastu)Tamron 01A świetnie sobie radzi w każdych warunkach- zdjęcia są czasami wręcz bajeczne- ale jednak w specyficznych sytuacjach wolę użyć Zuiko, a w innych bardziej zaufałbym Tamronowi 44A. Szkopuł tylko w tym, aby wszystkie mieć pod ręką i mieć chęć i cierpliwość je zmieniać ;)
Stałoogniskowe obiektywy z reguły mają wyższy od zoomów kontrast maksymalny, ale też przeważnie lepszą charakterystykę półtonów, więc pokazują dużo w światłach i w cieniach "po drodze" do maksymalnych wartości i redukują w ten sposób obszary skrajnie prześwietlone i skrajnie niedoświetlone, jednakże raczej nie udaje się przy nich takich sytuacji do końca uniknąć.
Powered by vBulletin® Version 4.2.5 Copyright © 2025 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.