I ja dodam swoje 5gr. Bylem kiedys na komunii gdzie oczywiscie byl fotograf nadworny ksiedza proboszcza. Dla tego powiedzialem ze nie bede mu sie wcina w droge w koncu nie robilem zdjec calej wataszce dzieci tylko jednemu dziecku. Ustawilem sie z lewej strony oltarza z 70-200 na jednym aparacie i 300 na drugim. Ja mnie nadworny zobaczyl polecial i nakablowal siostrze i ta poinformowala ksiedza ktory zwrocil mi uwage przez mikrofon. W koncu ludzie cykaja foty swoimi aparacikami to czemu nie ja. Nie mam jakiego tam taniego point and shoot. Ale olalem jednego i drugiego i dalej robilem swoje. Na koniec mialem pogawetke z grozbami od pana PRO fotografa ktory powiedzial zeby byc na jego stanowisku to brakuje mi przynajmniej 20 lat. I zebym nie probowal wiecej takich numerow bo zostane wyproszony. Po czym na sam koniec zaczal mnie wypytywac poco mi taki sprzet i do czego go uzywam i czym sie na codzien zajmuje. Na co ja mu opowiedzialem ze to moje hobby. Inny razem robilem zdjecia na slubie u dziewczyny siostry bylem poproszony przez rodzicow wiec ok nie bedzie problemow. W chwili jak sie pokazalem w kosciele probosz zaprosil mnie na plebanie i zaczelo sie wypytwanie a z kad jestem a czy wiem kiedy robic zdjecia czy juz tego typu imprezy fotografowalem itd. Po czym mowi do mnie ze zdjec nie bede robil bo nie mam jakiegos tam certyfikatu ktory wydaje diecezja (po uprzednim szkoleniu i zaplaceniu paru zlociszy) Co ja mu na to ze co kolwiek moze mi mowic a ja i tak bede robil swoje. Bardzo chcial zebym mu dal na tace. Niestety nic nie dostal powiedzialem ze rodzice wystarczajaco dali mi za slub. To takie moje doswiadczenia z imprez koscielnych.