Ja założyłem że fajnie byłoby mieć jeden backup poza domem - gdyby ktoś mnie okradł, dom się spalił etc. Kiedyś po prostu jeden dysk z backupem woziłem w aucie - mało wygodne noszenie dysku co chwilę między dwoma lokacjami. Z czasem więc do sąsiada go zacząłem nosić. Ale obecnie zacząłem korzystać z chmury w Amazonie, gdzie za 11 dolarów rocznie można trzymać tyle zdjęć, ile Ci się podoba. Jest to w tym momencie mój zewnętrzny backup, gdzie zrzucam wszystkie zdjęcia zaraz po zgraniu ich na kompa i zrobieniu wstępnej selekcji polegającej na wyrzuceniu nieostrych zdjęć, tych bezsensownych etc. W tym czasie zdjęcia trafiają na dysk zewnętrzny(3,5 cala, opisany metkownicą) poprzez stację dokującą. Podpinam go generalnie zawsze jak wrzucam zdjęcia na kompa, potem go wypinam. Jeżeli więc piorun walnie, to zawsze mam backup, którego nie muszę ściągać z chmury. Korzystam przy tym z programu SyncBack, który po podpięciu dysku wykrywa go i automatycznie robi mirrora(opcji konfiguracji jest multum). Oczywiście przy tym wszystkim staram się robić na bieżąco selekcje zdjęć, żeby nie trzymać niepotrzebnych już zdjęć na dyskach - w chmurze mogą być, bo nie ma tam limitu, więc szkoda mi czasu na kasowanie tam zdjęć, lub ponowny upload. Dysk systemowy ma do tego swój obraz zrobiony i nad wszystkim jeszcze czuwa File History, czyli windowsowka wersja Time Machine. To jednak już na dysku w budzie, ale postawienie systemu to nie jakiś problem duży, a na dysku C nie trzymam ważnych rzeczy. Dokumenty, pliki itd są w chmurze OneDrive windowsa.
Metoda ta jest tania - nie wymaga RAIDów, ani hardwerowych ani softowych. Wystarczy stacją do podpinania dysków z usb3 albo esata etc. plus program, aczkolwiek na upartego można i bez niego lub jakimś darmowym. Do tego przy walnięciu pioruna mamy bezpieczne dane poza kompem i dodatkowo jeszcze kopia wszystkiego jest poza domem - czyli bezpieczeństwo i dywersyfikacja. Minus jest taki, że wypada mieć duży upload.