Piątkowy wieczór, godzina 23:z minutami. Patrzę na kocinę, który wlepia swoje ogromne oczy w okno, spokojnie oddycha. Pełen relaks i lenistwo. Też tak bym chciał... Ale ja w te pędy lecę po aparat, o mało nie zabijam się w kuchni na zakręcie, dobiegam do szafy i po cichu wyjmuję sprzęt z torby... Na palcach wracam do pokoju w nadziei, że zastanę Drakola w tej samej pozycji, z tak samo maślanymi oczami... Ku mojemu zaskoczeniu zastałem...
1.
2.