Myślę że to nie jest walnięty sam spust migawki tylko coś na drodze wężyk spust.
Zaniosłem aparat do serwisu na Wildzie. Stwierdzili że do wymiany jest płytka dolna i górna, a naprawa przewyższa koszt aparatu. Wiem że serwisy nie bawią się w lutowanie tranzystorów tylko wymieniają całe moduły bo takie mają procedury naprawcze. Tym bardziej że dostali aparat bez karty i tego tricku z autoexekiem(jeszcze wtedy go nie znałem), czyli wtedy rzeczywiście aparat sprawiał wrażenie zaciętego na amen.
Dlatego szukam jakiegoś speca od elektroniki foto w stylu tego, który naprawił aparat Mesjashowi. http://www.canon-board.info/canon-ds...34/index3.html Generalnie takiego który już zetknął się z taka usterką i ją naprawił.
Aha. Istnieje jeszcze jedna możliwość, że aparat zaciął się "na wężyku" i np. podłączenie oryginalnego wężyka canonowskiego go odblokuje. Wnioskuję że jest to możliwe bo kumpel miał sytuację w której po założeniu lampy nikonowskiej na canona i zdjęciu jej, aparat widział w systemie jakby lampa była cały czas nałożona. Nie pomagały żadne resety ani wyciąganie bateryjek (ani małej ani dużej). Pomogło dopiero założenie oryginalnej lampy canona. Dziwne ale tak było. Nie mam tylko dostępu do oryginalnego wężyka do 50d żeby to zweryfikować.