Tak na marginesie to to co wyżej kolega napisał zainspirowało mnie do takich przemyśleń.
Patrząc na przebieg z pozycji kupującego używkę sprawa wygląda dosyć interesująco. Najważniejsze są tu zdolności parapsychiczne. Bo jak inaczej dowiedzieć się kto i o ile (i ile razy
) przekręcił licznik oraz jak dany przebieg był robiony zarówno od strony technicznej (czyli krótko jak dbasz tak masz) i od strony stylu jazdy. Zupełnie czym innym jest przecież czy ktoś jeździł tylko po mieście i to na krótkich dystansach, a zupełnie co innego jak robił trasy po tysiąc i więcej kilometrów. I tu nasuwa się niestety smutna konkluzja - kupowanie używanego auta to niestety straszna loteria.
Mój znajomy kupił ostatnio auto z przebiegiem tylko 56 tyś i niestety okazało się kompletną miną. Niby z polecenia, pierwszy właściciel - w teorii wszystko super a realnie to dokłada do niego bez ustanku. Auto chyba właśnie z tych tłuczonych po "papierosy do kiosku".