To i ja się podzielę: Na sali porodowej nie byłem, bo to była sala operacyjna (cesarka). Ale 400D (nooo, 7 lat temu to było, to był wtedy na topie sprzętzabrałem i fociłem. Na korytarzu, jak mi wynieśli na moment moje małe miśki, żebym je sobie zobaczył... Zrezygnowałem z błysku, zresztą lubię światło zastane.
Na takie "fotobyznesy" jak ten, co opisał Mariusz, to mi się ciśnienie podnosi. Oj, jakby na mnie trafiło, to fotobyznesmen miałby nieprzyjemności. I to spore. Nie uznaję różnego rodzaju "marketingów bezpośrednich" - mam taką zasadę, że jak potrzebuję jakiejś usługi/towaru/produktu, to sam ją sobie znajduję i bardzo nie lubię, gdy ktoś wpycha mi się w moje życie koniecznie usiłując mi coś sprzedać. Bardzo takich sytuacji nie lubię i reaguję ostro, bo wkurza mnie to do białości. Czy ma pan/pani zgodę moją albo żony na robienie zdjęć moim dzieciom? Ach, nie ma? To proszę łaskawie schować aparat, w tył zwrot i odejść od łóżka. Czy wyraziłem się jasno? Dziękuję. NIE JESTEM ZAINTERESOWANY PAŃSKĄ OFERTĄ.