Hmm...
Wydaje mi się, że właśnie udowadniałem coś przeciwnego... Realny świat, to świat użytkowników sprzętu fotograficznego i dla nich wielkość GO jest ściśle związana z wielkością fizyczną matrycy, a świat nierealny, to świat teoretyków akademickich lub innych dominikanów dowodzących ile się diabłów zmieści na łepku od szpilki..
"Zestaw porównawczy" matryc zaczynający się od matrycy ośmiopixelowej jest kuriozalny ;-))
Aby była czytelna litera alfabetu, to musi być utworzona co najmniej na matrycy 5x7 pikseli ;-)
Zakładając, że mamy...nieskończenie wielki monitor.. i że te dziwne matryce mają te same wymiary fizyczne, czyli wszystkie są np. FF, to:
Zgodnie z kardynalną zasadą przyjętą przy definiowaniu GO obraz należy oceniać (czyli odbierać to, co zdefiniowano jako mieszczące się w GO jako ostre, a poza GO jako nieostre) oglądając go ze zdefiniowanej odległości dobrego widzenia równej w przybliżeniu przekątnej obrazu.
Wbrew wszelkim oczekiwaniom nie da się tego rozpatrzeć czysto teoretycznie zakładając jakieś idealne transformacje bez skutków ubocznych. Life is brutal i zawsze wyjdzie nam to, co wyjdzie, a nie to, co się nam przyśni.
Ponieważ dla każdej z tych "matryc" inna jest ich fizyczna wielkość (przy założeniu, że wielkość pojedynczego wyświetlanego na monitorze piksela jest taka sama), to możliwe są trzy warianty obserwacji:
1. Równoczesne wyświetlenie wszystkich obrazków na jednym ekranie. Będą się one różniły wielkością, a wrażenie zarówno ostrości jak i głębi ostrości będzie odwrotnie proporcjonalne do ich wymiarów fizycznych, czyli im mniejszy obrazek, tym bardziej ostry będzie się wydawał i głębia ostrości również będzie większa.
Po prostu cały ekran obserwujemy z jednej odległości, ale każdy z obrazków pod innym kątem, a im mniejszy ten kąt, tym wrażenie ostrości większe.
2. Ekstrapolacja obrazków mniejszych do formatu największego i oglądanie ich z tej samej odległości od monitora.
Nastąpi "dziedziczenie" ostrości malejącej wraz ze spadkiem skali ekstrapolacji, czyli obrazek najmniejszy będzie kompletnie nieczytelny, ale ostry jak brzytwa, składający się z dużych kwadratów reprezentujących pierwotne pojedyncze piksele (test w Photoshopie: zrób obrazek szachownicy 2x2 p i powiększ go tysiąc razy, a otrzymasz szachownicę 2x2 , ale kwadraty będą ********e ;-)). To jest szczególny przypadek, bo w pozostałych szczegóły w obrazie będą tym gorszej jakości, im większej ekstrapolacji będzie ten obraz poddany. Algorytm powiększający obraz będzie dokonywał stochastycznego wyboru pomiędzy oddaniem kontrastu (ostrości) a dobudowaniem brakujących pikseli, które mają utworzyć szczegóły, a ich struktury nie ma zapisanej, więc obraz wynikowy będzie tym bardziej rozmyty, im bardziej został powiększony. Obraz powiększany na monitorze za pomocą narzędzia lupy zawsze jest ostrzejszy od obrazu powiększonego programowo, bo działają różne algorytmy- lupa nie interpoluje pikseli tak zawzięcie, tylko je dokłada ;-)
3. Zmniejszenie wszystkich obrazów do formatu najmniejszego, co sprawi, że zanikną różnice pomiędzy tymi obrazami.
Nie ma najmniejszego sensu dokonywać takich analiz w zakresie różniącym się o 3 rzędy wielkości, czyli 1:1000. Najwyższy sensowny zakres zmian wielkości obrazu w praktycznym zastosowaniu to jest mniej-więcej 1:4, czyli rozszerzenie lub redukcja z rozdzielczości ca 300 dpi do 72 dpi. Ekstrapolacja zawsze psuje obraz i rozmywa się granica pomiędzy ostrością a nieostrością, więc cały obraz staje się mało ostry, co przy tej samej odległości obserwacji jest widoczne i nie obywa się to bez programowego wyostrzania. Zmniejszanie obrazu "poprawia ostrość" z jednoczesnym wzrostem GO także po zastosowaniu wyostrzania, bo bez niego algorytmy skalowania zachowują się dość asekurancko, aby się użytkownikowi nie narazić, bo wywali z kompa i zainstaluje inny software ;-). Różnice będą widoczne na monitorze, ponieważ każdy piksel obrazu jest generalnie widziany w powiększeniu ok 4x, a także na wydrukach, bo każda ekstrapolacja zmniejsza rozdzielczość szczegółów. Zmniejszamy obrazy- to zmniejszamy wydruki, ale odwrotnie, to niekoniecznie ;-)
Drukarki mają też własne algorytmy powiększania obrazu do formatu papieru działające podobnie, jak lupa w oprogramowaniu, więc "rozciągnięcie" wydruku tą metodą da przyjemniejsze rezultaty- większą odczuwalną ostrość- niż programowe powiększenie pliku obrazu.
Ale, jeżeli te matryce nie są jednego formatu fizycznego, to oceniać można pod względem GO tylko sukcesywnie malejące wycinki z tych obrazów, po pozbyciu się tego, co niepotrzebne, bo każdy z obrazów w całości będzie dawał złudzenie GO rosnącej wraz ze spadkiem jego wielkości.
Drukarka 254 ppi to nie jest dla mnie żadna miara. Miarą jest rozdzielczość druku offsetowego lub naświetlarki fotograficznej 300 dpi, przy czym w druku offsetowym rozdzielczość obrazu jest podporządkowana liniaturze rastra i przy wyższej klasy wydrukach jest wymagane co najmniej 400 dpi.
Dla 4000x3000, czyli formatu 4:3 natywną wielkością arkusza jest mierzony po krótszym boku wymiar 3000 p /300 dpi czyli 10 cali=254 mm, a więc format wydruku to 254 x 338,7 mm.
Ale, jak się uprzesz przy tych 254 ppi (dpi), to będzie 30x40 cm, tyle że odległość obserwacji należy zwiększyć proporcjonalnie.