nie musisz kupowac - bo i ja nie sprzedaje. co co mnie znaja, wiedza, ze rzeczywiscie sypiam po rowach i wiedza tez, ze mam jedna wredna ceche charakteru - mowie wprost, co czasem jest niewygodne dla innych (az mnie korcilo, zeby w powyzszym tekscie napisac swoje a'propos upadku cywilizacyjnego europy, ale nie bede wszczynal awantur swiatopogladowych). moglbym was tu zawalic pieknymi widokowkami z gor i kazdy by "ochal" i "achal". a gowno! trzeba bedzie troche sie z mazeniakiem pomeczyc. beda rzeczy niewygodne - ale jakis wstep musze zrobic, zeby was wciagnac w czytanie.

spedzilem w azji (glownie) spora czesc swojego zycia - nie robie zdjec starym ludziom, bo "nie protestuja" (w azji ludzie bardzo chetnie sie fotografuja - wrecz czasem nie mozna sie opedzic - potem jest problem, bo chca odbitki, a nie posiadaja adresu). robie zdjecia gdy nie wiedza, lub gdy z nimi wczesniej rozmawiam, czesto dosc dlugo. jak to wyglada w praktyce (mojej) - mam pytanie: ile osob w polsce dostapilo zaszczytu przebywania w pakistanie z kobietami w kuchni (haram! zakazane!) sam na sam, podczas gdy pan domu krzatal sie gdzies w obejsciu? po prostu w niektorych miejscach traktuja mnie jak rodzine, zwlaszcza jesli jestem tam ktorys raz.
masz dowod, bo czuje zes niedowiarek (zdjecie slabe, bo warunki byly slabe):



czesc z tych ludzi na fotach powyzej ma swoja historie - wspolna ze mna, ale wszystkich szczegolowo opowiadal nie bede. kilka wystarczy: ten pierwszy to albanczyk, jedyny mieszkaniec opuszczonej wioski w gorach, ktory ugoscil mnie na nocleg - poczestowal kawa i ostatnim jajkiem. bywa, ze dogaduje sie ludzmi pomimo bariery jezykowej - uzywajac znanych ogolnie slow z roznych jezykow oraz gadajac na migi. tak bylo i wtedy - choc pomagal nam w rozmowie jego syn, ktory wlasnie rowniez tej nocy odwiedzil ojca. na trzecim pakistanczyk, z ktorym kiedys wczesniej spedzilem na rozmowie kilkanascie godzin w autobusie. na czwartym jest tadzycki maz pani bronislawy, polki, ktora od 1960 r mieszka na granicy tadzycko-afganskiej (o niej tez napisze kiedys). zdjecie ponizej, z husnego, to pani maria ilnicka de domo zmijowska, u ktorej rowniez nocowalem. nepalska babinka czeszaca wlosy to babcia mojego szerpanskiego kumpla. wielu z tych ludzi, ktorzy patrza mi w obiektyw, po prostu znam i najczesciej nie sa to znajomosci przelotne.

a'propos fotografowania starych ludzi.
mialem kiedys taka sytuacje w uzbekistanie - robilem z ukrycia z daleka zdjecie staruszkowi na bazarze. jakis dwudziestoparoletni mlodzieniec w dzinsach to zauwazyl i zaczal szarpac staruszka, zeby popatrzyl w moja strone. staruszek bidny nie wiedzial o co chodzi. schowalem aparat, podszedlem, wzialem mlodego na bok i zrobilem mu pieronska publiczna awanture, ze traktuje starego jak przedmiot. zwyzywalem go od giermancow (to w tej czesci azji jeszcze bywa spora obelga), opieprzylem za brak uwazenija dla starika - opiedrol byl parominutowy, typowo azjatycki w formie, kwiecisty jezyk i duzo porownan (azja mnie tego nauczyla). wokol zebral sie spory tlumek - a mlody nie wiedzial co ze soba zrobic, bo wszyscy patrzyli na niego niezbyt przychylnie, zeby nie rzec - wrogo (az mi sie go w koncu zal zrobilo). dziwne - stoi bialas (fakt, ze gada pa ruski) i opierdala miejscowego za typowo bialasowe zachowania.
a zdjecie, choc dobre, wywalilem.
nie znosze zerowania.