a co mi tam, 10 lat mnie tu nie bylo, obudze watek
i zaczne od zdjecia sprzed 10 lat wlasnie.
wioska wrang na pograniczu tjk i afg.
miejsce dosc popularne wsrod przemykajacych turystow (hehe, alez mialem w poblizu dwa mocno kontrastujace ze soba spotkania, o tym bedzie nizej) ze wzgledu, raz: na polozenie na pamirskim trakcie, dwa: poowyzej wioski stoi stara (jakies 2 tysiace lat bodajze ma) buddyjska stupa - i tutaj to foto machnalem. wioskowe dzieciaki przylecialy za mna ochoczo chcac mi za pare groszy pokazac "mister, mister, stupa". zdziwili sie, gdy ja do nich "salam alejkum" zamiast "hellou" i ze "ja charaszo znaju, gdie eta stupa"
tam dzieciaki glownie po angielsku zaczepiaja bialasow, po rusku to starsze pokolenie gada, no wiec odpuscili nagabywanie, ale dzielnie mi towarzyszyli.
gdy dotarlismy na miejsce, jeden chlopak oparl sie o kamienny postument stupy, zeby odpoczac i rozgladal sie z gory po okolicy. no i taki pstryk.
---
a te dwa wspomniane wyzej spotkania ladnie obrazuja rozstrzal przekroju turystow odwiedzajacych pamirski trakt (wsrod nich bardzo duzo rowerzystow). pisalem wyzej: "popularne". ale to nie w takim znaczeniu jak popularna jest wenecja, choc obecnie na pamirskim trakcie dziennie mozna spotkac kilka, a bywa ze i kilkanascie, terenowek z turystami i wynajetym kierowca-przewodnikiem, czasem motocyklistow, ktorym sambor przywiozl motocykle tirem, a oni se dolecieli samolotem, oraz wlasnie rowerzystow, choc bywaja i tacy co sami przywlekli sie z daleka na wlasnych kolach - ci najczesciej sa w pojedynke. a jeszcze z 10-15 lat temu trzeba bylo kilku dni, zeby jednego bialasa wyhaczyc.
pierwsze spotkanie (rok 2019).
jedziemy se z kumplem po trakcie, gdzies tam miedzy kolejnymi wioskami widzimy dwoch rowerowcow. na wyglad, no cos spomiedzy stron katalogu sprzetu sportowego, kolorowo, jaskrawo. podjezdzamy blizej, kumpel gada, ze sakwy maja polskie. no to zatrzymujemy sie i "czesc chlopaki". jednakowoz chlopcy (na oko 25-30) miny maja nietegie, lekko wystraszeni, odpowiadaja polslowkami (moze zmeczeni? ale tu plasko przez dziesiatki kilometrow jest). ja wiem, ze wygladam jak zul i lachmaniarz (kumpel mniej), zwlaszcza jak w podrozy od miesiaca, a ostatnia porzadna kapiel byla w morzu kaspijskim, ale na pamirskim trakcie chyba trudno o polskiego bandyte no nie byli zbyt rozmowni, za to wystraszeni i wypucowani, i owszem. jak ja to mawiam, turysta jednorazowy, od gesthauzu do gesthauzu, wieczorny prysznic, zimne piwko albo cola. dla nich to i tak ekstrem, wyprawa zycia. beda mieli o czym wspominac.
no nie moj swiat, ale zeby gdzies na zadupie dojechac, to musisz te glowne drogi przejechac i troche sie takich ludzi spotyka po drodze.
drugie spotkanie (doslownie parenascie kilometrow dalej).
dojezdzamy kolejny rower - tym razem dziewuche. widac, ze oblatana po wyjebach swiata, bo wyglad tez miala niewiele odbiegajacy od naszego
bez problemu dala zaprosic sie dwojce lachmaniarzy na kawe - zjechalismy razem gdzies na pobocze i w cieniu drzewek zaparzylismy se kawki i przez dobra godzine pogadalismy jak czlowiek z czlowiekiem. no to taki drugi koniec tego zestawu pt. turysta w pamirze, taki, co w podrozy czuje sie jak w domu, zdecydowanie rzadszy.
ale o tym powyzej to tylko tak dygresyjnie, bo mi sie przypomnialo - i nie moge sie przestac smiac pod nosem, gdy se przywolam przed oczy tych dwoch wymuskanych chlopcow. zupelnie tam nie pasowali...
---
wracajac do wioski wrang.
tamze mieszkala (bo zmarla pod koniec 2020, gdzies na przelomie wrzesnia/pazdziernika) polka.
przez 60 lat.
pani bronislawa de domo macierzewska, zwana przez miejscowych po prostu: slava.
babcia macierzewska (bo tak o niej i do niej mowilem) twierdzila, ze urodzila sie w 1936 (ale to raczej watpliwe, wg mnie blizej 1930-ego biorac pod uwage to, jak dobrze pamietala poczatek wojny) w czerniowcach. rowniez zawsze twierdzila, ze ma 84 lata, a bylem u niej kilka razy.
jej matka zmarla wczesnie, zostala z ojcem, siostra alicja i bratem gustawem.
w 1939 sowieci wysiedlili ich w okolice luganska, ojca wzieli na front, wrocil do luganska w styczniu 1946. po wojnie, juz jako nastolatka uczyla sie krawiectwa i jednoczesnie pracowala jako maszynowa przy jakiejs tokarce czy cos, i tam poznala swojego meza nikodema, ktory (rowniez po powrocie z wojny) pracowal w kopalni. no i zakochala sie i wyszla za maz. urodzila tam dwoch synow. w 1961 przesiedlili ich w pamir (i tez sami sie starali, bo w pamirze mieszkali rodzice nikodema); nikodem mial pracowac przy ciaglej odbudowie traktu pamirskiego (pisze "ciaglej", bo tam caly czas cos sie sypie i trzeba naprawiac). miala 6 dzieci i 23 wnuczat, rozrzuconych po calym bylym sojuzie (nawet we wladywostoku). z tych wnuczat trojka (z syna walerego) mieszkala z nia we wrangu - maly gustaw, alicja i bronka, z imionami po babci i jej rodzenstwie. i te dziewuchy sa najbardziej polskie z urody (blond i jasne oczy). jeszcze dwojka wnuczat mieszka w sasiedztwie.
na sieci gdzies widzialem atrykuly o niej, ale troche bzdur tam pisza (m.in. o jej synowej pisza, ze to sasiadka-ucitielnica).
odwiedzalem babcie macierzewska kilka razy i przegadalem z nia pare nocy. po polsku prawie nie mowila, porozumiewalismy sie po rusku. ale pamietala "ojcze nasz", "zdrowas mario" i choc zyla w rodzinie i w kraju muzulmanskim, to poplakala sie, gdy podarowalem jej drewniany rozaniec i mala polska flage z anteny samochodowej. zdjecia bronislawy i nikodema (ktory zmarl niecale dwa lata przed nia), ktore zrobilem podczas jednych z odwiedzin i przywiozlem im przy okazji nastepnych, wisza na belce w ich chalupie (jest to zreszta na foto w jednym ze wspomnianych artykulow).
nigdy nie chorowala (dwa razy byla u lekarza w duszanbe z powodu operacji oka gdzies w latach 80-ych, lekarz wowczas stwierdzil, ze jej organizm jakby mial 25 lat).
bronislawa i nikodem:
bronislawa z wnukami:
"monidlo" babci i jej brata gustawa, a pod spodem moje foty babci i nikodema:
"monidlo" slubne:
"pokoj goscinny" (o rozkladzie pamirskiego domu tez moze kiedys napisze):
babcia macierzewska do konca zycia robila w polu, w ogrodzie i w kuchni:
i na koniec - bialo-czerwona wnuczka: