Mialem w piatek wieczorem pierwsze "zderzenie" z makiem. Szukalem darmowego programu do odtwarzania blue ray. W zasadzie to tam nie ma nic dobrego za darmo ale najpierw trzeba zobaczyc co takie programy moga. Przeczytalem gdzies, ze jednym z najlepszych jest Aurora i to w dodatku darmowa, trzeba tylko zdobyc kod. Poszedlem wiec na strone producentai szukalem tam tych cholernych kodow, nie znalazlem. A jakas franca zainstalowala sie i zaczely mi "popuowac" casyna, viagra, czyszczenie systemu, znajdowanie trojanow i inne przyjemnosci. Safari zamrozilo sie i musialem z pod mac'a forsowac zamkniecie browsera. Przyznaje, ze zrobilo mi sie goraco jak sie zaczelo czerwono-zielono-pomaranczowe na ekranie i wszystko zaczelo migac jak wypasiona komora. I tak dla mnie skonczyla sie przygoda z szukaniem kodow. Wszystko jest teraz OK. Ale zgadzam sie, maszyna chodzi bardzo stabilnie i nie widze typowych objawow windosowskich i pojawiajacych sie ciagle okienek aby wyslac raport celem udoskonalenia wyprodukowanego software