Witam,
Po kilku miesiącach przebywania na Alasce myślałem, że amerykanie to bardzo mili ludzie - bo tacy byli. Wiadomo, na początku byli raczej nieufni i zdystansowani ale już po kilku dniach pracowało/żyło nam się razem bardzo dobrze. Ci z którymi pracowałem przeważnie byli ciekawi Polski.zadawali rużne dziwne pytania itd. - ale wszystko miło i ze śmiechem.
Jedynym minusem byli ludzie przewijający się tylko na kilka minut, pytali skąd jestem, a potem dopytywali co to takiego ta Polska i gdzie to tak właściwie jest - lekarstwem było odpowiadanie,że z Europy - 99% z nich jakoś mnie sobie wtedy na globusie umiejscawiała i nie zadawała zbędnych pytań
Cały mój raczej pozytywny (raczej, gdyż Amerykanie zawsze musieli robić wszystko po swojemu i to przeważnie w hierarhii: Easy Way, Normal Way, Hard Way, American Way - ale do tego szło się przyzwyczaić) odbiór ameryki popsuł tygodniowy pobyt w Chicago - chamstwo, prostactwo i uprzedzenia na każdym kroku.
Reasumuąc: to co o nas mówią nie wiąże się ściśle z krajem ale zobszarem - po prostu w niektórych częściach świata mniej nas lubią w inych bardziej - byleby tylko z powodu małej części nie nabawić się samemu uprzedzeń do ogólu.