Witam wszystkich! Od ponad miesiąca mam problem z serwisem na Żytniej. Mój aparat- body 5D Mark II kupiłam niecałe 2 lata temu. Po paru miesiącach od zakupu zepsuło się pokrętło główne, które zostało naprawione w ramach naprawy gwarancyjnej. Po paru miesiącach wystąpił kolejny problem. Aparat cały czas sie zacinal. Ok 2 miesiące temu w serwisie zmieniono w nim płytę główną i odebrałam aparat po naprawie. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy po wyjęciu aparatu z kartonu to plama na wyświetlaczu, której nie było zanim oddałam aparat do serwisu. Od razu zadzwoniłam na infolinię- gdzie pracownik stanowczo zaprzeczył że taka rzecz mogła mieć miejsce, jednak poprosił o wysłanie zdjęcia i opisu sprawy na maila. Wysłałam go i po paru dniach dostałam odpowiedź że takie uszkodzenie nie było odnotowane podczas przyjęcia aparatu do serwisu. (w ekspertyzie są tylko rysy i otarcia ) Sprzęt odesłałam ponownie do serwisu. Tym razem serwis wszystkiego się wyparł. Powiedział, że to niemożliwe, żeby taka sytuacja miała miejsce w serwisie, że ta plama to jest eksploatacyjne wytarcie spowodowane przeze mnie. Oczywiście odmówiono mi naprawy gwarancyjnej, a reklamację odrzucono. Serwis wysłał mi zdjęcia otarć na obudowie i tej plamy, chyba chciał zasugerować, że skoro na obudowie są otarcia, które są skutkiem eksploatacji, to plamę też zrobiłam ja, co absolutnie nie jest prawdą.
Będę dochodzić swoich praw dalej z pomocą Rzecznika Praw Konsumenta, który mi pomaga cały czas.
Serwis twierdzi, że ta plama to nie plama, a otarcie - czy mówiąc fachowym językiem tak naprawdę jest? Czy mi tylko tak wmawiają, żeby dalej zrzucać winę na mnie i wykręcić się od wymiany wyświetlacza? Taka wiedza jest mi bardzo potrzebna przy dochodzeniu do swoich praw. Bardzo proszę o pomoc.