Cześć,
Lubię fotografować i lubię jeździć na rowerze. Wieszam sobie lustrzankę na szyi lub pakuję do plecaka bądź też przedniej torby rowerowej, jadę, zatrzymuję się, robię zdjęcie, jadę dalej. I tak co 5 minut, jeśli jestem w ładnych okolicach. Pojawia się więc pytanie - lepiej co 5 minut ponownie uruchamiać aparat czy zostawiać zawsze włączonego?
By rozmowa nie zeszła na złe tory wyjaśnię:
- wiem, że na rowerze są drgania i zastanawiam się czy jest jakakolwiek różnica dla sprzętu czy jest włączony czy wyłączony,
- wiem, że wcześniej czy później drgania załatwią mi lustro - kupię wtedy kolejne,
- plecaka używam najrzadziej, bo często jeżdżę przez wiele dni i ciężar powoduje bóle - wolę wymieniać aparat zamiast plecy.
- częste włączanie i wyłączanie szybciej wyładuje baterie, ale przygotowałem się na to kupując wypasioną ładowarkę.
Najwygodniej więc byłoby mi wozić non stop włączony aparat, ale boję się, że przez to szybciej się rozleci. Z drugiej strony mogę wozić wyłączony, ale wtedy muszę co chwilę go włączać/wyłączać. Co lepsze?