Jezdze skacze. Nigdy nie wylaczam aparatu. Na weselu obijam o stoliki sciany i kamerzystow :-) . Dziala jak natura chciala.
Jezdze skacze. Nigdy nie wylaczam aparatu. Na weselu obijam o stoliki sciany i kamerzystow :-) . Dziala jak natura chciala.
Coz... pytanie troche jak kiedys zadawano - czy wylaczac domowe komputery (podobno jedno wlaczenie/wylaczenie skraca zycie o jeden dzien kompa) czy "usypiac"? Oto jest pytanie
A tak na powaznie, to aparaty i obiektywy najlepiej "testuja" fotoreporterzy roznej maści. Oni o nic nie dbaja i nie maja czasu na zakrywanie soczewek albo wylaczanie sprzetu i jak wiadomo wszystko dziala nawet po latach. Oczywiscie, ze sprzet jest bardziej zniszczony, porysowany etc., jednak wylaczanie aparatu zamiast poddawanie go w stan uśpienia nie ma wplywu praktycznie na nic. Ja kiedys zawsze wylaczalem. Pozniej wlasnie na tym forum poradzono mi, abym tylko przy zmianie szkiel wylaczal i wlaczal a teraz praktycznie wylaczam tylko, jak na dluzej sprzet ląduje w torbie i... jakos nigdy nie mialem z niczym problemow. Mysle, ze rob, jak Ci wygodniej a nie patrz jak "lepiej" dla sprzetu, bo nim sie spostrzezesz, a bedziesz mial juz kolejne nowe body![]()
Ostatnio edytowane przez Pikczer ; 03-06-2014 o 17:05
Przełącznik ci się mechanicznie zepsuje
Bzudra oczywiście
http://www.tomphoto.pl Fotografujcie, jeżeli sprawia wam to radość.
Najlepszy jest argument o zdrowotnym nienoszeniu plecaka. Punktowy nacisk paska od dyndającego aparatu na kark jest zdecydowanie błogosławieństwem dla kręgosłupa.
Nie boję się, że zepsuje mi się sprzęt od ciągłego włączania i wyłączania. Ani tym bardziej przełącznik czy jakieś styki. Zastanawiałem się czy włączony aparat jest bardziej podatny na wstrząsy, bo ma jakiś stan czuwania, zdjętą blokadę czy coś w tym stylu
Anyway, zaczynam jeździć z włączonym body. Jeśli szybciej się zepsuje to będzie wymówka by kupić coś lepszego![]()
Możesz spokojnie jeździć z właczonym aparatem. Zaleca się jednak wyłaczanie aparatu każdorazowo bezpośrednio przed wypadkami, tzn. np. kolizjami z innymi uczestnikami ruchu drogowego lub obiektami nieruchomymi (drzewa, znaki drogowe, słupy) oraz wywrotkami. W razie nagłego rozbicia badź zmiażdżenia korpusu minimalizuje się w ten sposób prawdopodobieństwo utraty zdjęć już zarejestrowanych na karcie pamięci.
Ciągłe włączanie i wyłączanie na pewno ma wpływ na znacznie szybsze pojawienie się odcisku na kciuku ;-). O zepsuciu włącznika ktoś już wcześniej napisał... Może też zetrzeć się napis przy rzeczonym włączniku :-).
300V, 50D, S 17-50/2,8, S 70-200/2,8, czarny plecaczek, którego nie noszę ;-)
Nie no stary, totalne cię nie rozumiem. Boisz się o aparat, a dalej piszesz, że nie masz problemu z kupnem kolejnego. Ile waży twój zestaw,że boisz się o swoje plecy? Na twoim miejscu skupiłbym się na geometrii ramy, bo źle dobrany rozmiar załatwi ci kręgosłup lędźwiowy szybciej niż myślisz. Miałeś kiedyś w ręku szkolny plecak np trzecioklasisty? To dopiero hc, nie wiem ile eLek musiałbyś wozić żeby twój plecak był cięższy. Wypasiona ładowarka? Jak ci baterie padną po drodze to niewiele z niej pożytku, chyba że masz solar...
Często jeżdżę z aparatem na rowerze, czasem zapominam go wyłączyć. Wożę zestaw w torbie foto (dwa szkła i body), jak do tej pory aparat na tym nie ucierpiał.