Pod warunkiem, że komputer jako całość jest dobrze dobranym zestawem komponentów i szybką maszyną. W moim pececie (i5 - 4,5 GHz, 16GB RAMu, GTX670), wymiana dysku na ssd na prawdę dała kopa, przyznaję. Choć z uwagi na miejsce i wielkość kolekcji tak właściwie to tylko system i oprogramowanie do obróbki odpalam z SSD. Cała reszta (zdjęcia) znajdują się na WD Green i w ogóle nie odczuwam negatywnie "poślizgu" z tytułu wczytywania kolejnych kadrów przy np. selekcji dużego zestawu w danym folderze. Natomiast nawet foldery ze zdjęciami, cały system i oprogramowanie razem i tylko i wyłącznie na SSD, wmontowanym w laptopie z procesorem i3, intelowską grafą HD3000 i 8GB ramu, praktycznie niewiele daje - po prostu mulenie procesora i karty przy przerzucaniu kadrów i ewentualnym powiększaniu "zabija" całą szybkość dysku SSD. Wąskim gardłem może być tu sam interfejs SATA (chipset na płycie) i karta graficzna, której problemy sprawia nawet przewijanie stron w FF. Tak że z praktycznego punktu widzenia sama wymiana dysku nie zawsze będzie jedynym słuszynm remedium, szczególnie w przypadku RAWów z dużych matryc gdzie każdy plik ma po kilkadziesiąt megabajtów (wtedy szybki HDD, nie pofragmentowany praktycznie nie będzie ustępował). Niemniej statystycznie w większości przypadków komputerów stacjonarnych SSD jednak okaże się dużym postępem.