"Co do wspomnianego mojego obowiązku to chcę jeszcze dodać, że mój stosunek do tegoż obowiązku jest moją osobistą i całkowicie prywatną sprawą, co zwalnia mnie od wszelkich dalszych komentarzy, przypisów, suplementów i gloss."
Kapitan Wagner
ja prawdopodobnie z innej bajki jestem. z systemow, na ktorych pracowalem, to dla mnie high maintenance byl Debian
za czasow woody 3.0. tam faktycznie trzeba bylo cos doczytac, zeby system w ogole dzialal jak nalezy. ale to wtedy,
kiedy sie go stawialo jako serwer, bo przy instalacji jako stacja robocza w zasadzie tez sie do niczego nie zagladalo,
zeby system "wyjety z pudelka" dzialal jak nalezy.
podejrzewam, ze nowe wersje nawet Debiana sa tak idiotoodporne, ze kazdy Ziutek sobie poradzi. no, moze niekoniecznie
Ziutek wyhowany w rezerwacie Apple, OK. taki moze faktycznie nie ogarnac pytan i nie umiec znalezc Google'a...
Windows to jest system totalnie idiotoodporny. zreszta dzisiaj to i Linuksy sie do tej kategorii kwalifikuja - byle Ubuntu
jest proste i oczywiste, w nic nie trzeba sie bawic, co najwyzej od czasu do czasu konieczny jest RTFM. jestem zdania, ze
po czterech klasach podstawowki RTFM nie powinien byc trudnoscia.
de facto to z punktu widzenia uzytkowego (nie administracji systemem, ale o tym za chwile) to nawet IBM-owski i5 (AS/400,
czy jak to sie teraz nazywa) jest prosty i przejrzysty. tylko tam trzeba myslec co sie wklepuje, wiec dla 99% dzisiejszych
uzytkownikow sie to nie nadaje
administracje i5 powinien robic ktos, kto ma na ten temat pojecie i odpowiednia psychike. to sa najczesciej za drogie maszyny
i zbyt wazny software produkcyjny (i dane), zeby to robil nawet przecietny admin uniksowy, ktory mysli w kategoriach
"jak mam backup, to moze sobie wszystko pierdyknac, bo przeciez odtworze"na i5 przetwarzajacym na zywo transakcje
bankowe taki mindset jest nie do pomyslenia...
mam wrazenie, ze to jest wlasnie schemat, ktory sprzedaje Applea: nie chce mi sie samodzielnie pomyslec i pokombinowac z Windows - ot, rozwiaze problem przez wydanie worka kasy na Makowe. a jak stara Makowa zacznie mi dzialac jak Windows (albo uderze w scianie niemozliwosci rozbudowy) - to zaniose kolejny worek baksziszu na kolejny model.
rozwiazanie fenomenalne dla gospodarki (na pewno USA), ale czy faktycznie rozwiazujace problemuy? dyplomatycznie powiem: mam co do tego watpliwosci...
ale po wynikach sprzedazy i opiniach w internecie widac, ze tak wlasnie ludzie funkcjonuja...
jest to jedno podejscie do sprawy. drugie podejscie jest takie, ze czasem wystarczy odrobine sie postarac i wlozyc troszeczke pracy,
zamiast wyrzucac i kupowac nowe. ja wiem, ze glosze niepopularne w epokie konsumpcjonizmu poglady, ale do mnie nadal nie trafia
dlaczego wlasnie podejscie "naprawcze" ma byc pietnowane. moze kwestia osobista - mnie jest dobrze z 7-letnim autem (male, wolne,
ale zawsze niezawodne) czy kilka razy juz zszywanym plecakiem foto, ktory mogl bym ot tak wymienic za 300 Euro (de facto zadne
pieniadze, biorac pod uwage ile z tym latam na grzbiecie w ciagu roku).
nie mowie o sytuacji kiedy wybor kompa jest od zera. ale naprawianie wlasnego lenistwa przez: a kupie sobie makowke, bo reklama
i "glos ludu" mowi, ze tam juz nic nie trzeba sie wysilac i wszystko dziala automagicznie do mnie nie przemawia. po prostu...
Żebyś się nie zdziwił. Niedawno zainstalowałem żonie na netbooku Ubuntu [1].
Po paru dniach odpalam tą niesamowitą maszynę (bo żona okupowała mój stacjonarny) i co widzę? Na pulpicie mam dwie ikonki nazwane: "Gdzie jest pasek" i "To mój komputer" ;-)
[1] Pierwotnie chodził na nim Windows 7 starter. Niby siódemka taka wspaniała, ale jednak dopadła go typowa przypadłość Windowsów - po paru latach system chodził kilkukrotnie wolniej niż na początku. Niby od czasów Win95 sporo się zmieniło, ale jednak...
Nie chciało mi się dociekać co go tak zamula, ale to był komputer sporadycznie użytkowany (nienawidzę klawiatur i touchpadów w laptopach) i naprawdę niewiele było na nim instalowane...
I don't pretend to understand Brannigan's Law. I merely enforce it
to nie wiem. moj sluzbowy laps (jakis skrzypiacy Dell) chodzi jak kupa. wyjatkowo jako IT wolno mi instalowac wlasny software, ale poza Spotify nie mam nic co stale chodzi niesluzbowego. ale komp muli i szczegolnie przy listowaniu duzych katalogow miewa przestoje.
na prywatnym kompie mam wiecej roznego softu, a mimo to dziala jak zloto i nic sie nie przycina. tyle co Outpost Firewall zmniejsza predkosc kopiowania plikow (karty pamieci / dyski USB 3.0), wiec przy wiekszych operacjach go deaktywuje na godzinke. ale nie ma absolutnie momentow zawahania.
wydaje mi sie, ze duza czesc tej winy lezy po stronie skanerow antywirusowych. rejestru, jesli czlowiek mysli co instaluje (a nie jak leci, zwlaszcza "sciagniete od ruskich"), wbrew pozorom tak latwo sie nie zasyfi dokumentnie.
sporo pomaga tez li i jedynie posadzenie partycji systemowej na dysku SSD. bo na talerzu, to chocby na tym pisalo "Apple, mega amazing, double iAmazing" to to bedzie zauwazalnie haczyc, jesli sie ma na dyskach troche wiecej plikow...
Wybacz - przeczytaj moje wcześniejsze posty. Ja właśnie DBAŁEM o moje komputery, wychodząc z założenia że narzędzia pracy się dba. Czyściłem, defragmentowałem, aktualizowałem, chroniłem przed wirusami. Robiłem WSZYSTKO co trzeba + trochę więcej.
Po pierwsze - z tym workiem kasy, jak już stało wyżej, to nie do końca prawda.
Po drugie: ależ dokładnie tak, właśnie NIE CHCE MI SIĘ :-)
Komputer nie jest dla mnie zabawką - nie bawi mnie "dłubanie" i nieustanne zastanawianie się, co muszę zrobić i dlaczego, żeby wszystko działało. To jak z samochodem: leję benzynę, wiem kiedy trzeba zmienić olej, wymieniam żarówkę jak się przepali. I TYLE. Nie muszę być mechanikiem. Nie muszę się znać na silniku. TO MA JEŹDZIĆ, a nie zajmować czas.
Amator, po prostu amator*
*Słownik Języka Polskiego PWN: AMATOR: 1. 'osoba, która zajmuje się czymś dla przyjemności' https://500px.com/janhalb
powiem po holendersku - kazdy nieuzasadniony wydatek pieniedzy to jest za duzy koszt (wiec "worek" pieniedzy). pardon, ja jestem juz tutaj zasymilowany kulturowo (wstawic zart o Szkotach- ktorzy de facto przy Holendrach sa rozrzutni).
a jesli zakup jest tylko dlatego, ze komus wydaje sie, ze w ten sposob magicznie uleczy wszystkie niedoskonalosci - w sytuacji, w ktorej wystarczy cos tam doczytac i poprobowac: to to jest nieuzasadniony wydatek. a tak czesto wyglada mechanizm zmiany na Apple'a. albo crop na FF "bo ulepszy zdjecia" (ktorych Kowalski, w swoim oczywiscie mniemaniu, nie jest w stanie zrobic dobrze cropem), telefonu 4,7" na 5", PC na Makowe, itd. itp.
no zgoda. to jest Twoj wybor. masz takie prawo.
ale... i nie jest to uwaga personalna - nie nalezy za swoje niechcenie obwiniac Microsoftu czy kogo tam, tylko dlatego ze Windows jest zaprojektowane z mysla nie tylko o tych, ktorym sie nie chce, ale rowniez o tych, ktorzy potrzebuja zroznicowanych mozliwosci. wiec np. nie 3 gotowych konfiguracji hardware'owych, tylko pelnej swobody w jej doborze (dawniej kosztem zabawy w sterowniki, ale dzisiaj w zasadzie temat nie istnieje), albo nie synchronizacji przez jedyny sluszny itunes, ale np. dropbox, skydrive, dysk NAS, ...
cos za cos - albo latwiej ale ryzykujac ograniczenie swobody (podam brutalny przyklad: Applefobia: Zrób to sam, czyli dołóż dysk do iMaka ), albo z wieksza swoboda ale kosztem odrobiny wiecej wysilku.
samochod ma tylko i wylacznie przewozic osoby/przedmioty. technicznie to jest zupelnie inny problem niz software/hardware, gdzie ogromnym problemem jest zapewnienie zgodnosci i plynnej wspolpracy pomiedzy elementami roznych producentow. zupelnie inna bajka.
zreszta, dosc niefortunnie przypomniales mi pewien stary suchar odnosnie Apple
If Apple Made Cars
dosc dobrze podsumowuje filozofie dzialania tej firmy. i moj argument, ze samochody to zupelnie inna para kaloszy
Znam, znam :-)
Ale ten suchar jest przeróbką starszego suchara pt. "Co by było, gdyby Micorosft produkował samochody". To jest drugi koniec tego kijka... ;-)
Amator, po prostu amator*
*Słownik Języka Polskiego PWN: AMATOR: 1. 'osoba, która zajmuje się czymś dla przyjemności' https://500px.com/janhalb
Eeee, przesadzasz... ;-)
Muszę przyznać uczciwie, że nie wiem jak to wygląda teraz - z relacji znajomych mogę wnioskować, że Win7 jest bardzo OK, z XP - jak pisałem - byłem generalnie zadowolony. Ale już np. Vista... Łomattko...
Mój teść w 2007 czy 2008 (nie pomnę) kupił sobie laptopa z Vistą (Toshiba, jakieś całkiem przyzwoite parametry toto miało jak na te 7 lat temu...). Pomagałem mu różne rzeczy ustawiać i instalować - słowo daję, jakby to nie był ktoś z rodziny, to już po dwóch godzinach bym mu tym szmelcem piżgnął o ścianę... Ale najlepsze w tej historii jest co innego:
dwa lata temu teść kupił sobie nową maszynkę (sporo jeździł, więc zdecydował się na małego netbooka z Win7). A Toshiba dostała się "w spadku" mojej córce. Po miesiącu walk z Vistą powiedziałem "basta" - wywaliłem Win w czortu i zainstalowałem jej jakieś proste Ubuntu (co dziesięciolatce potrzebne? Przeglądarka, OpenOffice do pisania i prezentacji do szkoły...). Parę dni później wpadł teść. Zobaczył zainteresował się... Najbardziej zatkał go fakt, że ten komputer NIGDY - nawet jak był nówką prosto ze sklepu, nie chodził tak szybko, płynnie i sprawnie... :-)
I jeszcze takie skojarzenie: Mac OSX raz na jakiś czas ściąga większe aktualizacje. Nie wspominam, że domyślnie robi to wtedy, kiedy JA chcę, a nie wtedy, kiedy on chce ;-) - ale po każdej większej aktualizacji ilość miejsca zajmowanego na dysku przez system… spada. A pod Win - zawsze rośnie ;-)
I jeszcze co do kosztów - "niepotrzebne"koszty to jednak pojęcie względne. Powiem Ci, jak różnicę między Win a Mac OSX podsumowała moja żona. Ona generalnie przy komputerze nie pracuje, używa go od czasu do czasu - ale ja pracuję w domu, więc miała okazję zobaczyć różnicę. Rok po mojej przesiadce na Maca zwróciła mi uwagę na jeden szczegół. Otóż wcześniej z pokoju w którym siedzę i pracuję mniej więcej raz na godzinę / dwie dobiegał charakterystyczny odgłos: puknięcie ręką w blat biurka i soczyste "Cholera!". Bo właśnie coś się zawiesiło, bo plik nie chce się otworzyć, bo coś tam...
- Od kiedy masz nowy komputer, jeszcze tego odgłosu nie słyszałam - powiedziała.
:-D
Ostatnio edytowane przez janhalb ; 27-03-2014 o 17:45
Amator, po prostu amator*
*Słownik Języka Polskiego PWN: AMATOR: 1. 'osoba, która zajmuje się czymś dla przyjemności' https://500px.com/janhalb