Może za rzadko bywam w klubach ;-)
Żartowałem, oczywiście (mam nadzieję, że Centur się dotknięty nie poczuł). Chodziło mi o to, że woda w kościelnej kropielnicy (w której zresztą zwykle zamacza się przecież tylko czubki palców...) na pewno nie jest aż tak brudna, żeby miała stanowić problem zdrowotny / epidemiologiczny. Zwłaszcza, że nikt jej raczej nie pije ;-) Na pewno nie jest to także ta sama woda, której używa się do chrztu (że niby ktoś idzie do kropielnicy czerpać stamtąd wodę święconą? Bez sensu... ;-).
A NAWET gdyby - to jestem w stanie się założyć o dowolne pieniądze, że na dowolnej klamce w łazience na oddziale położniczym czy w żłobku jest więcej szkodliwych bakterii...