To może ja się podejmę. Łopatologicznie. Tak, żebyś nawet ty zrozumiał. Choć tu nie mam zbyt dużych nadziei...
W skrócie różnica polega na tym, że w przypadku cropa trzeba się namęczyć, żeby, jeśli nie udalo się poprawnie naświetlić obrazka, a w przypadu dużej rozpiętości tonalnej sceny czy pomyłki swiatłomierza nie jest o to w Canonie trudno, sraczka na ISO 800 za bardzo nie rzucała się w oczy. W analogicznym przypadku dla FF i powiedzmy ISO 5000 zastanawiam się tylko, czy z tym delikatnym szumem, widocznym tylko w dużym powiększeniu, warto cokolwiek robić.
Bardziej łopatologicznie nie potrafię.