Życie jest sztuką dokonywania wyborów i nie pozwalania sobie na narzucanie cudzych wyborów.

Dysponuję Canonem 6D i mógłbym też nie przejmować się ISO, ale mój kregosłup ma w d... moje oczekiwania estetyczne. Jakby on mógł, to ja bym chciał zrobić zdjęcie wróblowi, kiedy on mruga, wyposażywszy się w odpowiedni teleobiektyw do owego 6D. Póki co nawet nie widzę w celowniku, kiedy wróbel mruga, a już parę takich zdjęć wykonałem

Dyskusja ma temat FF vs APS-C.

Mnożnik ogniskowej jest ewidentnie korzystny dla APS-C w fotografii przyrodniczej, natomiast fakt, że często nie daje się z tego odpowiednio skorzystać zależy ściśle od warunków oświetleniowych. Fotografując na FF, zwłaszcza będąc fanatykiem kompozycji całego kadru, trzeba się znacznie bardziej zbliżyć do obiektu, to raz. Duże i ciężkie obiektywy przeważnie wymuszają robienie zdjęć z zasadzenia się, a nie z podchodu, to dwa. Zasadzka jest zresztą najskuteczniejszą metodą na otrzymywanie wysokiej jakości zdjęć bez względu na sprzęt, ale im ten sprzęt mniej poręczny, tym mniejsze szanse na podchody. I co ma wybrać ten, który nie ma najmniejszego zamiaru tkwić godzinami w krzaczorach, ubrany w moro i nakryty siatką maskującą? FF + 500mm +TC 1,4 czy APS-C + 100-400L? Za jaki budżet? Mantra, że jak się chce robić dobre zdjęcia przyrodnicze, to trzeba koniecznie zainwestować w sprzęt, zwykle się kończy na zapince portfela. Dzisiaj jeszcze tego nie ma, ale jest to technicznie osiągalne, aby sprzęt klasy profesjonalnej był mniejszy, lżejszy i tańszy.