Kwestia ceny zależy nie tylko od kosztów produkcji, ale też od polityki marketingowej.
Mój 4-5,6/55-250 mm pod APS-C jest ekwiwalentem 88-400 mm dla FF, ale jest dużo mniejszy i lżejszy od C EF 4-5,6/75-300 mm albo analogicznej Sigmy, które są robione pod FF. Jeżeli nawet by nie iść w jasność (nie przekraczać granicy f/5,6), to i tak przydały by się dedykowane obiektywy do APS-C o ogniskowej np. 400 mm, bo były by znacznie mniejsze i lżejsze od tych pod FF. Cena ceną, a waga wagą.
Weź pod uwagę, ilu to userów FF narzeka, że nie chce im się tych klamotów taszczyć na wczasy, czy nawet na spacery; wtedy albo wybierają APS-C, albo jakieś hybrydy.
Większość też fotografujących to nie są zawodowcy, którzy z fotografii żyją. Skoro są w stanie zaakceptować ekwiwalentne ogniskowe równe 1200 mm w hybrydach, ale dające kiepskie obrazy, czy nie skusili by się na coś porównywalnego w segmencie APS-C albo 4/3?
Olympus wypuszczając OM-D EM-1 i obiektyw 2,8/40-150 mm i konwerter x 1,4 "profesjonalizuje" rynek bezlusterkowców, a ten obiektyw jest mimo wszystko dużo mniejszy i tańszy od swojego odpowiednika na FF, czyli 2,8/80-300 mm. Oczywiście, jak na razie jest to i tak pułap cenowy nieosiągalny dla przeciętnego fotoamatora, ale jest to atrakcyjne dla zawodowców, czy po prostu tych, którzy mają większe wymagania.