Najbardziej przeszkadza palaczom w rzuceniu palenia propaganda przedstawiająca palenie jako nałóg porównywalny z narkotykami. Używaja tego jako usprawiedliwienia, że ciężko będzie I zapewne się nie uda, bo z nalogiem trudno wygrać. A jak się już zapali po przerwie, to koniec rzucania, można sie poddać, bo z nalogiem nie wygrasz.
Prawda jest taka, że żeby przestać palić trzeba po prostu wiecej nie palić.
Tytoń to nie heroina. Trudniej przestać pić kawę. Tworzenie jakichś filozofii jak to działa z sytuacjami, z kuszeniem, trzymaniem rąk itp. i jakie to jest diabelskie jest bez sensu i wcale nie pomaga tym, którzy chca rzucić. Rzucenie palenia nie jest ani odrobinę trudniejsze niż np. rzucenie obżerania się jeszcze bardziej szkodliwymi substancjami niż nikotyna jak np. cukier i inne węglowodany, zaprzestanie bycia bydlakiem, bicia żony albo odkładania roboty na później, grania w pokera bądź ruletkę, niemycia włosów, nierobienia backupów oraz innych takich "nałogów".
Ja paliłęm od podstawówki, a kiedy wiele lat później palenie stało się w moim życiu po prostu niemożliwe, to przestałem z dnia na dzień i tyle. Potem paliłem przez kilka lat raz na kilka mięsięcy, bez żadnej grożby powrotu do palenia (to też jest mit, że jak się przestanie a potem zapali to znaczy, że wrócilismy do nałogu.) W końcu przestałem palić zupełnie juz wiele, wiele lat temu i nie widze potrzeby zapalenia papierosa do końca moich dni.A wyroby zawierające cukier niestety ciągle w chwilach słabości spożywam - tego nałogu nie udało mi się całkowicie rzucić chociaż jestem przekonany, że jest bardzo szkodliwy. I chyba nie uda się do konca moich dni.
Co ciekawe, nigdy nie wierzyłem, i dotąd nie wierze, że ryzyko palenia dla zdrowia jest tak wielkie jak się go przedstawia, chyba, że się pali ogromne ilości. Niestety są takie osoby, które wpadają we wszelkie nawyki bardzo głęboko - nie tylko palenie.
Jeżeli ktoś zapala papierosa zaraz po obudzeniu przed śniadaniem, to może należeć do tych trudniejszych przypadków, ale wtedy najczęściej jest tak, że papierosy nie sa najwiekszym problemem w życiu.