Od wypowiedzi autora tak wieje marazmem, że wątek powinien nazywać się "fotograficzny weltschmerz". Aż sam doła złapałem. Sam miewam podobne rozterki czasem, które na szczęście przechodzą. Jeśli sprawia mi to więcej dylematów niż radości, odstawiam na jakiś czas i poświęcam się innym sferom życia. W tym chyba klucz. Gdzieś czytałem: "Chcesz robić interesujące zdjęcia? Stań się interesującym człowiekiem z interesującym życiem". Fotografia jest wtórną częścią życia. Inspiruje się nim, a nie jest sama dla siebie. Nawet doskonały warsztat bez emocji, inspiracji, wizji to sama forma bez treści. To pasja powinna ciągnąć fotografa, a nie on ją. Oczywiście na siłę nie ma sensu jej podtrzymywać, ale skoro autor zaszedł do tego punktu, to jestem pewien, że wystarczy się wyluzować i głód wróci. A jak jest głód, przychodzą w końcu satysfakcjonujące efekty. To żadna magia. Fotografią można się cieszyć nie będąc 17 letnim nagradzanym artystą.