W niektórych miejscach udało się to lepiej niż w innych. Ale nawet jak to pokutuje i ten "prawdziwy aparat" się od wielkiego dzwonu ma, np. kupiony na wakacje w Europie, albo z okazji urodzin potomstwa, to potem on leży w szafie. W USA można się przekonać ile ludność ma naprawdę lustrzanek tylko w jeden weekend w roku - kiedy wszyscy fotografuja "kolory jesieni" czyli zwiędłe liście w parkach na wezwanie pana/pani od pogody w dzienniku TV. Tylko na tę okazję telefon zostaje w kieszeni, bo jaka z fotografowania krzaków i drzew wyjdzie nudna kupa telefonem to każdy się już przekonał.
Natomiast na codzień, w międzynarodowo tyrystycznym miejscu jak np. Park Narodowy Arches w stanie Juta czy Yosemite w Kalifornii wielka lustrzanka z wielkim szkłem wisi zawsze na Polaku, Rusku, albo czasem Niemcu. Dwie lustrzanki na szyi i dwa czerwone paski -- śmiało można zaczać od zdrastwujcie.
M jest świetne to zabawy - mogę do niego przypiać praktycznie każde szkło np. Jupitera 8 od Zorki, choć to krop. A z lustrzankami M już leżał na stole i się nie pogryzły.![]()