1.
Nie ma czegoś takiego jak "kolory naturalne", każdy z nas widzi świat trochę inaczej.
Główny podział to kobiety i mężczyźni oraz młodzi i starsi
Gorzej od ludzi (w dzień) mają np. psy bo widzą tylko pasmo od zielonego do żółtego, reszta to szare.
Ale w nocy ludzie kolorów nie widzą a psy nadal odróżniają żółte od zielonego.
2.
Mam sporo lat, wróciłem z wycieczki. Gdybym wcześniej zobaczył na zdjęciu takie kolory jak tam widziałem o wschodzie słońca nad Grand Canyon to uznałbym to za nieporozumienie.
3.
Bardzo dużo uwagi i troski wymaga uzyskanie takich samych kolorów "jak w naturze" na monitorach ( naraz ("jednocześnie") różnych bo ktoś inny obrabia a inni oglądają) oraz na wydrukach (różnych, bo domowe, plujki, laserowe, laby itd.).
Znam teorię, kilka razy podchodziłem do praktycznego zastosowania....i padłem.
Mam tablicę kolorów (ColorChecker), zrobiłem jej zdjęcie, wydrukowałem na swojej plujce i w labie.
I dokonuję, przez porównanie tablicy, ekranu i wydruku, drobnych korekcji gdy zależy mi na "wierności"
4.
Na początku oddawałem sprawę "w ręce" programów do obróbki, np. w PS jest Auto-kolor, Auto-tony które pozwalają usunąć "grube" błędy
5.
Ingerencja w kolor jest, dla dużej części zajmujących się fotografią, elementem twórczym służącym do np. maskowania, wyciągnięcia, podkreślenia itd. Dla mnie tkwi tutaj główny dylemat jak daleko można się posunąć aby w tej ingerencji osiągnąć to co się chce ale by nie "przećpać"
jp