Panowie,
zasada pracy AF fazowego jest stosunkowo prosta. Układ AF to dwa pryzmaty zbierające światło z dwóch różnych kątów, a następnie porównanie różnicy w fazie fali. W dużym uproszczeniu można to wuobrazić sobie tak:
W punkcie oznaczonym jako AF następuje porównanie fazy fali świetlnej idącej centralnym torem (kolor czarny), z fazą fali idącej torem ,,zewnętrznym'' (kolory zielony i czerwony). Jeżeli obiekt znajduje się w płaszczyźnie ostrości, do fazy obu fal światła są zgodne. Jeżeli jest przed/za płaszczyzną ostrości to faza fali ,,zewnętrznej'' jest przesunięta względem fali centralnej. Im większy jest kąt między linią centralną a linią zewnętrzną tym większe przesunięcie fazy, a zatem tym łatwiej i dokładniej można je zmierzyć, ergo ustawić ostrość.
Teraz rozmiar względny otworu przysłony decyduje o tym jaki jest maksymalny kąt, z którego układ AF może pobrać światło. Sama budowa pryzmatu wymusza ograniczenie się do stosunkowo niewielkich zakresów kątów i dlatego istnieją układy AF przystosowane do obiektywów o światłosile >= f/2.8, więc pozwalające zebrać dane z szerzej rozstawionych wiązek i oddzielne układy dla obiektywów o światłosile >= f/5.6, dające co prawda mniej dokładny pomiar, ale radzące sobie z mniejszym kątem między promieniami światła.
I teraz dochodzimy do sedna. Jeżeli maksymalny otwór przysłony jest < f/.56 (na przykład jak w omawianym Tamronie wynosi f/6.3) to promień ,,zewnętrzny'' dochodzący z założonego kąta jest odcinany przez przysłonę (kolor czerwony na rysunku) i nie dociera do układu AF. Gdyby pryzmat zastosowany w aparacie był ,,pryzmatem idealnym'', to AF w ogóle by z tym obiektywem nie działał. Na szczęście, fizycznie nie daje się wykonać ,,pryzmatu idealnego'', dlatego też układ AF zbiera dane nie tylko dokładnie z jednego kąta, ale z pewnego zakresu. W efekcie część światła z trochę węższego kąta niż założony (kolor zielony) dociera nawet gdy maksymalny otwór przysłony wynosi f/6.3. Stąd też AF w istocie wciąż działa choć mniej dokładnie.