Bo nie każdy silnik sklepu internetowego ma możliwość połączenia dostępności z magazynem własnym, a co dopiero magazynem dostawcy (hurtowni).
Bo być może był dwa dni temu, ale się sprzedał, a status trzeba aktualizować ręcznie.
Bo być może status "na zamówienie" odstraszy potencjalnego kupującego, który złoży zamówienie w innym sklepie gdzie piszą (również niekoniecznie zgodnie z rzeczywistością) że jest dostępny.
Jak pisałem - takie działanie jest konsekwencją kryterium wyboru wg najniższej ceny.
Oczywiście da się to wszystko zautomatyzować, napisać dedykowane oprogramowanie łączące się z bazą danych i aktualizujące dostępność, ale to kosztuje i to nie mało.
Większość sklepów internetowych to są małe, kilkuosobowe działalności gospodarcze i nie mają na to czasu (trzeba przecież obsłużyć bieżącą sprzedaż + wszystkie inne formalności związane z DG) i kasy (bo marża na poziomie 5% jest szczytem szczęścia).
Chętnie poznałbym opinię na ten temat osoby, która ma praktyczne doświadczenie w tej branży, np. Cichego.