skoro to już hyde park to popełnię jeszcze jeden niefotograficzny pościk

Do sklepu stacjonarnego stosujemy:

Art. 543.
Wystawienie rzeczy w miejscu sprzedaży na widok publiczny z oznaczeniem ceny uważa się za ofertę sprzedaży.


Nie ma tu żadnych wyłączeń,ograniczeń i.t.p.Nie rozumiem, dlaczego coś w internecie,co sam właściciel nazywa "sklepem",w którym umieszcza zdjęcia
"towarów" wraz z ceną,sposobem dostawy nie podchodzi pod ten artykuł.

Skoro jednak mądrzy tego świata(polscy prawnicy) uważają ,że zastosowanie ma:

Art. 71.
Ogłoszenia, reklamy, cenniki i inne informacje, skierowane do ogółu lub do poszczególnych osób, poczytuje się w razie wątpliwości nie za ofertę, lecz za zaproszenie do zawarcia umowy.


to może nadużyciem jest nazywanie takiego przedsięwzięcia sklepem, powinniśmy pisać o "bilbordzie internetowym","internetową platformą reklamową", lub inaczej.

Skoro ktoś mnie zaprasza do zawarcia umowy, to rozumiem,że mogę zaproponować własną cenę za towar, mojego ulubionego kuriera , który go dostarczy i inne warunki.Oczywiście będę oczekiwał od "kulturalnego" " quasi sklepu" wyczerpującej odpowiedzi na moją ofertę.

Mam jeszcze jedną uwagę .Chyba na podstawie art 535 KC nie ma już umowy kupna sprzedaży,ani umowy kupna.Jest jedynie umowa sprzedaży.

Pozdrawiam
jacek