Troszkę prowokacyjnie rzuciłem hasło zdefiniowania pojęcia "fotoziutek", bo chyba wydaje mi się, większość ludzi z branży fotografii ślubnej nim była. Jakoś nie uwierzę w to, że ktoś ileś tam lat, miesięcy ćwiczył, czytał, czytał, ćwiczył i nagle, z dnia na dzień otworzył własną działalność gospodarczą a zlecenia sypały się jak z rękawa.
Ktoś tu mądrze napisał, że "fotoziutek" wkurza najbardziej tych "profi", którzy od razu urodzili się z talentem i "wypasionym" sprzętem.
Nie jestem fotografem ślubnym, zarabiam na zdjęciach innego typu, choć w mojej profesji też są "fotoziutki" ale na szczęście rynek szybko ich eliminuje.
Pozdrawiam