Moja żona była z koleżankami na babskiej wycieczce po ameryce południowej. W Buenos Aires weszły w złą uliczkę, z przystawioną spluwą do skroni musiała oddać całą torbę, a tam było 5D, i dwa zoomy Lki. Ubezpieczenie miała miała podróżne + sprzęt foto ale na kwotę która nie pokrywała sprzętu w całości (nie chcieliśmy przepłacać, ale i też nie spodziewaliśmy się takiego obrotu sprawy).
Najważniesze rzecz jasna że wyszła z tego cało (nie tylko ją okradziono wtedy), ubezpieczalnia pieniądze zwróciła, ale wystarczyło na powiedzmy pokrycie puszki i jednego szkła.
Jadąc do takich "dzikich" krajów gdzie naćpane nastolatki w biały dzień przystawiają pistolet do głowy, trzeba mieć ubezpieczenie na 200%.