Praktycznie każdy ślub robię z kamerzystą. Współpracuję na stałe z jedną ekipą i znamy się jak łyse konie. Akurat będę bronić kamerzystów bo Oni mają gorzej. Jak On mi wejdzie w kadr to mam czas się przesunąć albo zrobić krok do przodu i zrobić zdjęcie. Jak ja mu wejdę w kadr to paru sekundowe/minutowe ujęcie trafia do kosza. Zazwyczaj podchodzą kamerzyści bliżej, bo często obiektywy typowych kamer są ze zmiennym światłem, na końcu ciemniejsze, przez co brakuje już im światła. Czasami po prostu mają manier taki. Stabilizacja nie jest problemem bo mają statywy. Nie mówię oczywiście o ziutkach filmowych, ale o trzymających poziom kamerzystach. Mi z kamerzystami lepiej się pracuje bo zawsze idzie pogadać, czasem człowiek sobie pomoże wzajemnie. Jak jadę z kolegami to dodatkowo jednym autem, pilnujemy się wzajemnie (i sprzętu), a i czas lepiej płynie (kielicha nie piję, chociaż po obiedzie czasem browara jednego się zdarza). Nie ma co gwiazdorzyć. Najgorsi i tak są wujkowie z lustrzankami lub co gorsza z Ajfonami. Ale moja opinia się nie liczy ;-) ja się nie znam