Najczęściej to nie jest problem typu film przeszkadza fotografii i na odwrót tylko różnego stylu produkowanego materiału.
Uwielbiam reportaż, rejestruję to co się dzieje, nic nie trzeba reżyserować. Jest wiele pięknych i wzruszających momentów już od samych przygotowań. Spojrzenia, gesty, czasami łzy mamy jak widzi córkę w sukni. Dzięki temu każdy ślub jest na swój sposób unikalny. Na te momenty wyczekuję i to mnie w tym wszystkim pociąga. Przychodzi kamerun i reżyseruje film wg ZAWSZE tego samego scenariusza - "teraz młody będziesz udawał, że wkładasz marynarkę, teraz włożysz niebieską podwiązkę narzeczonej, teraz rodzice podchodzą w ustalonej kolejności, POJEDYŃCZO błogosławić itd." Nic nie dzieje się wtedy autentycznie i spontanicznie, bo wszyscy są spięci i skoncentrowani żeby zrealizować wizję Spilberga. Kiedyś zdarzyło mi się, że mama ucałowała synową a zapomniała pobłogosławić swojego syna. Wszyscy uśmiali się do łez. To było autentyczne. Powstało wiele dobrych ujęć. Z kamerunem musiałaby powtarzać
Jeśli przychodzę do pana młodego i jest już ubrany to nigdy nie proszę o udawanie ubierania. Wolę sfotografować jak stoi już ubrany i śmieje się w gronie najbliższych w kuchni. Jak piją drinka na rozluźnienie, żartują. Jeśli jest kamerun to nigdy nie ma takich ujęć, bo żeby film był udany musi być wg ZAWSZE tego samego SPRAWDZONEGO scenariusza.
Tak jak pisałem wcześniej młode ekipy, najczęściej z dslr, też wolą takie podejście jak moje. Na pewno mniej sobie przeszkadzamy i nie jest to kwestia dogadania tylko to dzieje się naturalnie.
Żeby nie było, że się jakoś bardzo źle nastawiam na kamerunów...poznałem wielu i to bardzo sympatyczni ludzieNa prawdę żałuję, że mamy całkowicie inne podejście do dnia ślubu z czego wynika wzajemne przeszkadzanie - bo wiem, że z moim podejściem też im bardzo przeszkadzam
![]()