Nie chcę zakładać nowego tematu, podepnę sie tutaj bo tematyka podobna tylko skala problemu moim zdanie większa. Chodzi o matówkę i pryzmat w 60D. Otóż wyszedłem sobie na spacer do parku, aparat został domu, dorwał się do niego mój młodszy brat gimbus i z ciekawości chyba sciagnal dekielek z body i zaczal tam patrzeć. Lustro jest nienaruszone, matryca dzięki Bogu też w doskonałym stanie, zero syfów (nie dostał się tam paluchami). Problem jest z matówką i dolną częścią pryzmatu. Jakims cudem otworzył jednak schowek, tam gdzie znajduje sie matówka i musiało mu z gęby coś wypaść prosto w ten schowek. Zamknął go rozpłaszczając ten jak podejrzewam kawałek jakiegoś tłustego jedzenia na matówce i dolnej czesci pryzmatu (jeśli od samego czytania skoczyło wam ciśnienie to nie dziwie sie, pomyslcie co ja czułem) Młody sie wytłumaczył ze chcial obejrzec jak ten aparacik wyglada od srodka bo zawsze jak mam go przy sobie to nikomu nie pozwalam tam patrzec do srodka. Cóż, wyciągnąłem matówke, nie dotykałem palcami ale musiałem ją jakoś wyczyścić - miałem ściereczki do optyki, jakoś sie udało ale pal tam matówke bo to można kupić i wymienić. Pryzmat był uwalony i tłusty a wymiana tego to już większa suma, jakimś cudem udało mi się to wyczyścić pałeczkami z zestawu czyszczącego. Na koniec popracowałem jeszcze troche pedzelkiem i gruszką przedmuchałem. Efekt jest taki że widać przez wizjer maluteńkie paprochy i jedną kreche (niestety na matówce cos się odcisnęło/wyżłobiło rysę). Spokojnie się do tego przyzwyczaję bo te paprochy nie przeszkadzaja przy kadrowaniu, mam tylko jedno bardzo ważne pytanie: czy te paprochy i rysa nie będą przeszkadzać przy AF ? czy np nie bedzie mi ustawiać ostrości inaczej przez tą ryse na matówce (nieznacznie ale jest widoczna przez wizjer) Oczywiście mógłbym to sprawdzić ale obiektyw AF (70-200 F4) zostawiłem w innym mieszkaniu w innym mieście i dopiero za kilka dni tam wroce. W tej chwili mam przy sobie rybie oko z manualnym fokusem i nie mam jak tego sprawdzić. Druga rzecz: przy ręcznym wybieraniu punktu AF kiedy są podświetlane na czerwono zauważyłem że nie świecą tak jak wtedy kiedy aparat był nowy, świeca słabo a jeden punkt (wysunięty najbardziej na prawo) nie podświetla się w ogóle. Czy może to być spowodowane tym że grzebałem przy pryzmacie ? Przecierałem go tak lekko jak tylko potrafiłem. Nie wiem skąd pada światło podświetlające te punkty dlatego pytam czy te dwie wady które mi młody zafundował będą miały jakiś wpływ na prace AF i współprace obiektywu z body ? Z góry dzięki za pomoc.