Panowie pewnie wielu z Was rozbawi moj temat ale co tam, smiech to zdrowie. Kilka dni temu narreszcie sei spelnilo moje marzenie i upgradnalem sie z 7D na 5D Mark III
Body zamowilem w zaufanym sklepie w ktorym kupuje prawie wszsytko z fotografia zwiazanego, znam wlasciciela i wiem ze moge mu zaufac. Wiec poprosile m ze cche nowiutki egzemplarz przy ktorym nikt nie majstrowal nie wyciagl i nie ogladal.
Powiedzial ze jak najbardziej sprzedaje oryginalnei tak jak przychodzi od dystrybutora canon (sklep jest internetowy i tylko towar sie przychodzi osobiscie odebrac wiec nie ma tak ze ludzie z wystawy przychodza i ogladaja towar).
No wiec wydalem ponad 10k i mailem nie ruszane pudelko w domu po chwili. Zawsz ejak kupuje nowe body delikatnie wyciagm je z pokrowca tak zeby nei dotknac paluchami ekranow i naklejam folie ochronne. Moje zdziwienei bylo ogromne kiedy po wyciagnieciu body zobacyzlem na gornym ekranie odcisk palucha ! tak jak mowie na 100% to nie byl moj! Wiec ktos musial majstrowac przy tym jednak. Dzownilem do goscia i pytam czy na pewno nie wyciagal, mowi ze bron boze ze nawet jak go klient prosi o sprawdzenie sprzetu to uzywa rekawiczek bo wie jak jest. Wiec sie zastanawiam tak tylko czy mozliwe ze u dystrybutora sie ktos bawi np w zmiane menu na polski bo takie bylo po uruchomieniu swiezym co mnie tez zdziwilo. Sprawdzalem liczbe klatek a Canon Shutter Count - EOSCount (Windows and Mac) i bylo 0 wiec tutaj luz. Ale troche mnie drazni ze za takie pieniadze ktos majstruje przy sprzecie. No chyba ze w fabryce bez rekawiczek tez pakuja? Co sadzicie?