Zamieszczone przez
strideer
Realnie takie historie często kończą się w następujący sposób: robisz uczciwą wycenę, z której wychodzi Ci czasem 5, czasem 10, czasem 20 tysięcy złotych. Cena oczywiście odzwierciedla Twój nakład pracy, dojazdy, obróbkę, amortyzację sprzętu, słowem komplet. Nie jest naciągnięta, bo myślisz, że złapałeś tłustą świnię, tylko wszystko normalnie po ludzku wyliczone. Przedstawiasz ten kosztorys zlecającemu, a on mówi tak: oo, myśleliśmy że to robota za tysiaka, góra za dwa, po czym Tobie dziękują i przekazują sprawę szwagrowi kierownika działu marketingu, który robi amatorskim lustrem (albo i kompaktem z szerokim kątem) za to co byli gotowi zapłacić. Jeżeli nigdy nie robiłeś zdjęć komercyjnie, a pytanie o wycenę to sugeruje, to przygotuj się mentalnie na taki scenariusz. I tu masz od razu do rozważenia, czy nie zaproponować takiej ceny od czapy w rodzaju tysiaka czy dwóch i faktycznie zgarnąć tę kasę, czy też zmóżdżać się na pełny kosztorys, który może nie przejść. Wbrew pozorom bogaci klienci tego rodzaju wcale nie są świadomi tego co jest niezbędne i w jakiej cenie do wykonania dobrego materiału (bo gdyby byli świadomi, to realizowali by projekt przez doświadczoną agencję, z całym szacunkiem do Twoich umiejętności) - przynajmniej, dopóki nie dostaną zupełnej kichy, którą trzeba powtarzać.