No to jest chyba kwestia perspektywy, bo jak dla mnie 100D to jest olbrzymi facepalm z podpisem "dlaczego". :-) Świat idzie jednak w trochę innym kierunku niż jeszcze mniejsze lustrzanki. Przy dzisiejszych możliwościach do zastosowań amatorskich lustro jest przecież zbędną komplikacją. Pierwotnie lustro miało pozwolić kadrować obraz dokładnie taki, jaki będzie rzutowany na kliszę. Dzisiaj mamy naprawdę dopracowane systemy Live View z pełnym widzeniem kadru (ile ma wizjer w tym aparacie? strzelam, że 95% z kiepskim powiększeniem), który można pokazać na dużym ekranie, we wbudowanym lub opcjonalnym wizjerze elektronicznym o dowolnym powiększeniu, etc. Kolejny powód istnienia luster pojawił się później - był to fazowy AF. Dzisiaj istnieją całkiem sprawne systemy detekcji kontrastu (wszystkie nowe aparaty M43), są udane próby umieszczania czujników fazowych na matrycach. Do tego lustro jest - jakby nie patrzeć - najbardziej podatnym na uszkodzenie mechanicznym komponentem aparatu, którego rozjustowanie rozwala pracę PDAF. Jak to wszystko zebrać do kupy to pojawia się właśnie to pytanie, które postawiłem na początku: po co? dlaczego? 100D jest dowodem na to, że Canon nie bardzo wie jak albo nie bardzo może zrobić coś nowego. Sukces rynkowy tego czy tamtego nowego modelu to w tych rozważaniach zupełnie osobna sprawa.