Jest dokładnie tak jak piszesz. Dodatkowo konkurencję robią wszyscy pracujący na etacie i dorabiający w sezonie: zus płaci pracodawca, a kilka ślubów zrobionych na czarno po 1000 zł pozwala się dowartościować i jeszcze zostaje kasa na kolejną lustrzankę. Takie dorabianie na boku jest proste łatwe i przyjemne :-) Zawsze to przyjemniejsze, niż zarabianie na swoje hobby noszeniem cegieł na budowie, lub dorabianiem na zmywaku. Wniosek jest jeden: ceny będą dalej spadać, bo o to, że kolejni "artyści" (w tydzień po zakupie pierwszej lustrzanki i zrobieniu obowiązkowego kursu repoglamur) będą się chcieli sprawdzić w fachu ślubnym, to jestem spokojny :-)